Rozdział 20

1.2K 133 27
                                    

- Po prostu wyślij mi ten egzorcyzm - rzucił Dean spokojnym głosem, jednak siedzący obok niego na siedzeniu pasażera Cas widział jak ze złością zaciska jedną dłoń na kierownicy, a drugą na sponiewieranym telefonie. -  Nie wszyscy są takimi nerdami jak ty, Sammy. 

Castiel prawie by się uśmiechnął, kiedy pomimo głośno warczącego silnika usłyszał zirytowane westchnienie młodszego brata Winchestera, a zaraz potem upomnienie, że nie ma już pięciu lat. Nie pamiętał, żeby Impala pracowała tak głośno, ale może to dlatego, że zawsze słuchali muzyki, jak już mieli przyjemność razem jeździć. Nie wiedział też dlaczego właściwie o tym myśli, za to był przekonany, że teraz nie miał najmniejszej ochoty na wysłuchiwanie krzyków Jima Morrisona, a Dean nawet nie zaproponował, żeby włączyć jakąś kasetę. Odkąd wsiedli do samochodu nie odkleił telefonu od policzka, najpierw starannie tłumacząc Balthazarowi jak narysować głupią pułapkę na demony, przy okazji przypominając dziesięć razy, żeby zrobił to w jak najbardziej kreatywnym i niebanalnym miejscu, a przez resztę czasu próbował przekonać Sama, żeby skorzystał ze swoich niesamowitych zasobów wiedzy, nie zmuszając go przy okazji do tłumaczenia, dlaczego właściwie chce egzorcyzmować demony. 

- Okej, obiecuję, że więcej nie powiem do ciebie Sammy - rzucił pokonanym głosem, a jego pozbawioną wyrazu twarz na chwilę rozjaśnił uradowany uśmiech, kiedy doszła do niego odpowiedź po drugiej stronie. - Daj mnie na głośnik jak będziesz to pisał.(?)

Do odgłosu silnika pracującego na podwyższonych obrotach doszedł teraz miarowy odgłos stukania w telefon, który miał włączone wibracje i dźwięk klawiszy, przy pisaniu SMS-ów. Cas z zaskoczeniem odkrył, że jest to nawet odprężające, w każdym razie skutecznie odpędzało jego myśli o tego, co zamierzali zrobić. Tak naprawdę nie miał najmniejszej ochoty na ponowne spotkanie z demonem z rozdroża. Na samą myśl o pięknej kobiecie, która się wtedy pojawiła czuł, że całe jego ciało pokrywa gęsia skórka. Musiałby się długo zastanawiać, żeby zdecydować, czy nie lepiej byłoby zostać bez duszy, niż jeszcze raz z nią rozmawiać. 

Jednak Dean nie dał mu tej szansy, a teraz zachowywał się, jakby traktował to wszystko jak kolejny dzień w pracy. 

- A jak tata? 

Cas nie miał ochoty wsłuchiwać się w odpowiedź Sama, jednak z twarzy swojego niedługo-byłego-chłopaka wyczytał, że nieszczególnie mu się spodobała. 

- Powiedz mu, że się tym zająłem. - Milczał przez chwilę, zirytowanym wzrokiem wpatrując się w nieoświetloną ani jedną latarnią drogę przed sobą. - Wiem o tym, po prostu powiedz mu, że niedługo wrócę. 

Cichy odgłos wibracji oznajmił, że Sam uporał się już z przepisywaniem łacińskich sentencji, a oni mieli już wszystko czego potrzebowali do swojej - zdaniem Castiela - samobójczej misji. 

- Dobra, mam to. Dzięki Sammy. 

Dean szybko zakończył połączenie, wcześniej rzuciwszy jeszcze do słuchawki lekko rozbawionym tonem "suka", co było niepodważalnym dowodem na to, że jego młodszy brat zdążył dobitnie oznajmić, co sądzi o bezczelnym łamaniu obietnicy i zdrabnianiu jego imienia. Cas mimowolnie zażyczył sobie w myślach, żeby Balthazar jeszcze kiedyś postanowił wkurzać go w ten sposób. 

Boże, ależ on się robił żałosny. 

Wzdrygnął się lekko, kiedy Dean bez ostrzeżenia szturchnął go w ramię. 

- Powiedz mi, gdzie mam się zatrzymać. 

Bez słowa skinął głową, lustrując wzrokiem monotonny krajobraz za oknem. Nie miał pojęcia jak po pijaku trafił na rozdroże, na którym jako dzieciak lubił bawić się z Balthazarem w chowanego i we wszystkie te gry, które dzieci wymyślają, jednak na trzeźwo było to bez wątpienia dużo trudniejsze. Zastanawiał się, czy nie powiedzieć Winchesterowi, że trochę się zgubił, jednak wybawienie nadeszło w postaci rodzinnego vana, którym lubiła podróżować jego matka, a który jego brat najprawdopodobniej jej ukradł. 

Rebel King [destiel] {zakończone}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz