Rozdział 1

6.3K 409 64
                                    

Castiel wplótł dłonie w jasne włosy Deana, śmiejąc się z ustami przy jego ustach. Marzył o tym. Niezliczoną ilość razy wyobrażał sobie ten pocałunek, każdy jego detal. Deana. Zielone oczy, wpatrujące się w niego z pełnym akceptacji zaskoczeniem. Silne ramiona, przyciągające go jeszcze bliżej, uspokajający zapach papierosów i skórzanej kurtki. A teraz czuł się nawet lepiej, chociaż wcześniej wątpił, czy to w ogóle możliwe. Kto by nie chciał całować tych cholernych ust, formułujących sarkastyczne uwagi z prędkością karabinu maszynowego? Jakkolwiek by to brzmiało Dean Winchester był właśnie tym typem. Tym, którego pragnęła każda dziewczyna w szkole i który doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Ale teraz całował właśnie jego i tylko to się liczyło. Castiel właściwie przestał dbać o to, że jest pijany, zresztą podobnie do Deana. To nie miało znaczenia. Liczyli się tylko oni, ich pocałunek i chłodne, jesienne powietrze uderzające prosto we wciąż racjonalną część podświadomości. Nie chciał żeby ta chwila kiedykolwiek się kończyła. Całym sobą pragnął zatrzymać czas dokładnie w tej sekundzie, blisko Deana, czując jego dłonie na swoich plecach, a usta na szyi; przede wszystkim nie słuchać irytującego podszeptywania, które nie pozwalało w pełni zatracić się w tym momencie - nie da się zatrzymać czegoś, co nie istnieje, Cas.

Splótł palce z Deanem, ciesząc się tą bliskością.

Co?

Sen rozpadł się na kawałki, wyrywając Castiela z nieświadomości. Później nie był przekonany, czy obudził go ból głowy, czy nagły hałas, za to miał całkowitą pewność, że nigdy nie czuł się tak podle. Jedno się zgadzało - był pijany i bynajmniej nie była to wyimaginowana rzeczywistość, w której wynika z tego coś dobrego. Zamiast ciepłych ust Deana, czuł ohydny posmak wódki, a przyjemne alkoholowe zamroczenie, dodające odwagi, zmieniło się w pulsowanie w czaszce i dziurę w pamięci. Castiel jęknął cicho, zmuszając się do otwarcia oczu. Wolał leżeć w ciemności; wtedy przynajmniej nie miał ochoty się wyrzygać. Nic nie powstrzymałoby go przed ponownym zapadnięciem w sen gdyby tylko miał pewność, gdzie jest. Prawdopodobnie w swoim pokoju. Kilka razy udało mu się trafić, chociaż z drugiej strony zawsze pamiętał jak dotarł do domu. Weź się w garść, Cas.

Nie wytrzeźwiał od razu, widząc zupełnie obce pomieszczenie. W zasadzie w ogóle się tym nie przejął. Podświadomie wiedział, że wciąż jest zbyt pijany, żeby przyjmować szok normalnie. Nie znał tego pokoju. Nie znał tej pościeli, tych ścian i pęknięć na suficie. Kurwa... Powinien coś zrobić. Cokolwiek. Zamiast tego znowu zamknął oczy, chcąc jedynie zasnąć.

- Wyglądasz okropnie.

Castiel gwałtownie wstrzymał oddech, kiedy znajomy głos zakłócił ciszę. Nie marnował czasu na zastanawianie się, jakim właściwie cudem może go teraz słyszeć. Wszystko się ułożyło. Wciąż spał. Pewnie leżał nieprzytomny w swoim pokoju, a pijany umysł wciąż wyobrażał sobie Deana... Tym razem w trochę bardziej realnej sytuacji. Chyba, że zaraz rozgniecie go meteoryt - drugi scenariusz, ten o którym nawet nie chciał myśleć, był mniej więcej tak samo prawdopodobny.

- Mów do mnie, jak znowu odlecisz, zacznę się o ciebie martwić.

W porządku, głośne kroki, wzmagające ból głowy bardziej przypominały horror niż wcześniejszy, cudowny sen. Podobnie jak ręka, odgarniająca mu włosy z czoła. W sumie to i tak było bez znaczenia. Wciąż był zalany. Zdecydowanie na tyle, żeby słyszeć głos Deana, próbujący przemówić do niego w jakimś tanim motelu. Castiel wolno uchylił powieki, spodziewając się zobaczyć praktycznie wszystko, oprócz jedno. Ale tym razem usta wykrzywione w drwiącym uśmiechu były zdecydowanie prawdziwe.

Rebel King [destiel] {zakończone}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz