Rozdział 14

1.6K 173 22
                                    

W pokoju robiło się coraz ciemniej, kiedy słońce powoli chowało się za horyzontem, a cienie zaczynały wkradać się przez okna. Ostra woń palonego tytoniu zdążyła wsiąknąć we wszystkie meble i teraz wydawała się tak oczywista jak powietrze. Cas leżał na plecach, czując obok siebie przyjemne ciepło Deana i wpatrywał się w sufit. Czasami dobrze było z kimś pomilczeć. Z Winchesterem tym bardziej, że też zdawał się tym cieszyć. Mimo to w końcu musieli się odezwać. Głównie po to, żeby nie zasnąć.

- Chcesz gdzieś wyjść? - odezwał się Castiel, przykładając dłoń Deana do ust. Zaciągnął się jego papierosem, wydmuchał dym. - Ja bym gdzieś poszedł.

- Jestem wzruszony, że to dzięki mnie wreszcie wyjdziesz z domu. - Dean oparł się na łokciu i uśmiechnął z rozbawieniem. Zbyt długo nieprzecinane końcówki opadły mu na twarz, nadając łobuzerski wygląd.

- Muszę być pijany, żeby z tobą wytrzymać.

Cas zwinnie poderwał się z łóżka i uśmiechnął się lekko na widok zaskoczonego spojrzenia Winchestera. Koszulki i dżinsów szukał w szafie trochę zbyt długo, a kiedy wreszcie je znalazł Dean jęknął z teatralnym żalem. Zaraz jednak wybuchnął niepohamowanym śmiechem.

- Nobody knows i'm a lesbian? - przeczytał ma głos; w tej samej chwili drugi t-shirt poleciał w jego kierunku.

- Mogę pożyczyć ci taką z napisem fuck dancing lets fuck - rzucił Cas, obserwując jak Dean niechętnie podnosi się z łóżka i wciąga na siebie dżinsy. Uśmiechnął się szerzej, kiedy Winchester do niego podszedł, lekko pocałował, trzymając dłonie na jego policzkach i złączył ich twarze czołami.

- Jeżeli kiedykolwiek chciałeś tym kogoś poderwać, to chyba rozumiem dlaczego twoje związki ograniczyły się do martwych gwiazd rocka.

Castiel w odpowiedzi wzruszył ramionami i pochylił się jeszcze bliżej tak, że teraz stykali się nosami. 

- Wiesz, że gdybyśmy byli kangurami zostalibyśmy teraz najlepszymi przyjaciółmi?

- Czy ty próbujesz mnie wrzucić do friendzonu, Cassie?

Novak w odpowiedzi przewrócił oczami i szybko oderwał się od Deana, kiedy ten chciał go znowu pocałować. Bez słowa wymaszerował z pokoju, machając przy tym w zaciśniętej dłoni kluczykami do Impali. 

- Ani mi się, kurwa, waż! - krzyknął Dean, wybiegając za nim. Ostatnio rozpraszał się zdecydowanie zbyt często. 

***

Kiedy ostatni raz prowadził chevroleta był ledwo przytomny i niezbyt trzeźwy, ale i tak czuł się pewniej niż teraz. Za każdym razem kiedy przyspieszał, hamował albo robił cokolwiek innego, co wymagało interakcji z samochodem, Dean mamrotał swoje ciche uwagi. Było to prawie tak samo śmieszne jak stresujące. 

- Przestań wreszcie molestować hamulec, Novak - westchnął po raz kolejny, kiedy Cas zwolnił przed zakrętem i ściszył muzykę. 

- Jest ograniczenie prędkości. 

- Niepotrzebne. 

- Powtórzysz mi to jak wjadę w drzewo? 

- Gdybyś przestał kraść wszystko, co się da, nie groziłoby nam to. 

Castiel uśmiechnął się lekko i mocniej wcisnął pedał hamulca. Drażnienie się z Deanem było prawdopodobnie jego ulubioną rozrywką i wiedział, że jemu podoba się to jeszcze bardziej. Ich rozstanie okazało się otrzeźwiające - Castiel z przerażeniem doszedł do wniosku, że chociaż jego wymarzone randki nie zawierały dziwnych instrukcji zabijania potworów i broni palnej w samochodach, jest nimi zachwycony. Wciąż był też zachwycony Deanem, mimo że mu nie ufał. A jednak liczyło się przede wszystkim to, że przy nim czuł się bezpiecznie; przecież byłoby wręcz przeciwnie, gdyby chciał go zamordować. 

Przynajmniej taką miał nadzieję. 

Lekko zabębnił palcami w kierownicę, zbliżając się do następnego zakrętu. Trochę zbyt wcześniej zaczął hamować i chciał wyszczerzyć się do obrażonego Winchestera, jednak w ostatniej chwili się opanował. Nic się nie stało. Cholerny samochód nie zwalniał. Cas poczuł jak oblewa go lodowata fala paniki. W zasadzie jebany złom z 67' nie tylko nie chciał się zatrzymać, ale zaczął przyspieszać. Gwałtownie oderwał obie stopy od pedałów, ale to nic nie dało. Mocno docisnął oba do podłogi. Nic. Kto wylał płyn z cholernych hamulców?!

- Dean? - Głos mu drżał. 

- Jak mówiłem, że możesz jechać szybciej to nie miałem na myśli... - urwał na widok przerażenia na twarzy Castiela, który teraz szarpał się z kierownicą, przeklinając przy tym głośno. Kilka sekund zajęło mu zrozumienie, co widzi, a kiedy wreszcie połączył fakty miał ochotę walnąć siebie w twarz. 

Cholerne mściwe duchy! 

Radio zaczęło wściekle migotać, podgłaśniając przy tym muzykę do maksimum. Akompaniowały mu gwałtownie uderzające o szyby wycieraczki. 

Nie mogą po prostu spłonąć razem z kośćmi tylko muszą przywiązywać się do jakiś śmieci?!

- Zostaw kierownicę i szukaj zapalniczki! - krzyknął, przechodząc nad oparciem i mając nadzieję, że Cas usłyszy go ponad swoimi własnymi bluzgami i zagłuszającym wszystko głosem Lou Gramma. - Przynajmniej mamy dobry podkład muzyczny!

Gdzieś pomiędzy agresywnymi dźwiękami perkusji usłyszał w odpowiedzi histeryczny śmiech. 

Zapalniczka, Winchester, znajdź zapalniczkę. I przestań się przez niego rozpraszać. Zginiecie przez to, że zapomniałeś ją spalić. 

Na ślepo macał po podłodze, wsadzał ręce między siedzenia, oparcia, sprawdzał pod fotelami. Obijał się przy tym o coś, za każdym razem, jak chevrolet podskakiwał na jakimś wzniesieniu. Przeszukał wszystkie możliwe schowki, które przyszły mu do głowy. Wymyślił, co powiedzieć Castielowi, kiedy będą wykrwawiać się w rozbitym samochodzie wśród wszechobecnej woni benzyny. 

Kurwa, Winchester!

- Znalazłem!

Dean zamknął na sekundę oczy, czując jak ogarnia go niesamowita ulga. Jakby siedział w celi śmierci, a ktoś właśnie przekazał mu odroczenie wyroku. 

- Wyrzuć tę przeklętą zapalniczkę przez okno! 

Podmuch zimnego powietrza uderzył go w twarz, otrzeźwiając kotłujące się myśli. 

A potem wszystko ucichło. Samochód wyhamował gwałtownie, zrzucając go z fotela. Radio zgasło. Cas też się zamknął. Zostali w kompletnej ciszy, na pustej drodze, w środku nocy. 

Dean kopnął drzwi parę razy, żeby się otworzyły i wyczołgał się na zewnątrz. Czuł się sponiewierany fizycznie i psychicznie. Z pełną wściekłości determinacją wyciągnął z bagażnika benzynę i sól. Jego nieuwaga przez chwilę mogła zabić i jego, i Castiela, bo zapomniał spalić cholerną zapalniczkę. Zdeptał ją, wkładając w to zbyt dużo siły i przez chwilę wcierał w asfalt, żeby na końcu powtórzyć ten sam schemat, co wcześniej ze szkieletem. Sól, paliwo, ogień. Musiał się ogarnąć. Pierdolić to. Jakim cudem w przeciągu dwóch tygodni mógł stać się takim beznadziejnym łowcą?

Odwrócił się, słysząc, swoje imię wypowiedziane przez Novaka. 

- Teraz chyba wiesz skąd się wziął pistolet, nie? - rzucił, obserwując jak wyraz twarzy chłopaka zmienia się z przerażonego na wyrażający kompletne niedowierzanie. 

#####

Teksty na koszulkach Casa ukradłam z koszulek Axla Rose'a z trasy Use Your Illusion. 

Napisałam, że Impala ma dwa pedały (gaz i hamulec), ale w zasadzie nie jestem pewna, czy w samochodach z automatyczną skrzynią biegu nie ma czegoś, co zastępuje sprzęgło. 

I to chyba tyle nieścisłości, które mogły się wkraść :)

Enjoy!

Rebel King [destiel] {zakończone}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz