- Chcesz moją duszę? - wyjąkał Dean z niedowierzaniem, a jego głos zabrzmiał głucho w milczeniu, które nagle zapadło. Przez dłuższy czas nikt się nie odzywał. Trzy pary przerażonych i zdesperowanych oczu wpatrywały się w kobietę, której uśmiech wyglądał upiornie, oświetlony jedynie przez fioletową latarkę Balthazara. - Posłuchaj, możemy...
- Męczycie mnie. - Kobieta ziewnęła ostentacyjnie, zasłaniając usta drobną dłonią i z nową pewnością siebie podeszła na sam koniec fosforyzującego koła. W niebieskawej poświacie wyglądała nienaturalnie, jakby unosiła się kilka centymetrów nad podłożem. Dean nie mógł odpędzić od siebie wrażenia, że wygląda bardziej jak anioł niż piekielna istota. - A to jest moja ostateczna oferta.
Pogrążone w ciemności rozdroże znów wypełniła ciążąca na ramionach cisza. Umysł Castiela, który od dłuższego wypełniała permanentna histeria i reagował co najmniej absurdalnie, uznał ją za zdumiewająco zabawną. Mogli udawać ile chcieli, że mają przewagę i to oni dyktują warunki, jednak jak tylko kobieta postawiła własny stało się jasne, że to ona trzyma wszystkie karty. Mogli albo na nie przystać, albo odejść z niczym.
Cas wiedział, że pierwsza opcja nie mogła mieć miejsca. Pogodził się z tym zanim w ogóle zaczęli z nią rozmawiać.
- Dean? - Odchrząknął z irytacją, słysząc swój niepewny głos. - Nie zrobisz tego.
Winchester obrócił się gwałtownie, a na jego twarzy odmalowało niedowierzanie. Mechanicznie pokręcił głową.
- Nie możesz...
- Jak to waszym zdaniem ma wyglądać? - rzucił Cas i zawiesił pytające spojrzenie na Balthazarze. Starszy brat sprawiał wrażenie, jakby nie zdecydował jeszcze czy woli krzyczeć czy wyć. - Będziemy teraz od czasu do czasu chadzać sobie na rozdroże, zabijać jakieś koty i wymieniać się duszami?
- Skończmy to i więcej do tego nie wracajmy - oznajmił Dean tonem, z którego wyparowało całe zdecydowanie.
- Nie pozwalam ci, Winchester.
- Cas, umówmy się, że jesteś ostatnią osobą, której zamierzam posłuchać.
- To i tak nic nie da.
- Co?
- Dean, ja zamierzam tu wrócić. Jak wyjedziesz. Bo chyba oboje wiemy, że tak chcesz to skończyć - dodał po chwili wahania i nawet w jego własnych uszach zabrzmiało to wyjątkowo oskarżycielsko.
Winchester cofnął się kilka kroków i wzruszył ramionami. Wyglądał na oburzonego, ale jednocześnie pokonanego, jednak kiedy odszukał wzrokiem Balthazara jego głos był spokojny.
- Ty ją wzywałeś. - Wskazał ruchem głowy na kobietę.
- Co z tego? - Castiela przytłoczyła bezsilność w głosie starszego brata.
- Mam ją odesłać?
- Zrobisz jak uważasz.
- Odeślę ją, okej?
- Zastanowiłeś się nad tym w ogóle?
Dean otworzył usta, chcąc wyjaśnić, że rozważał wyegzorcyzmowanie kobiety już od jakiegoś czasu, jednak zaraz je zamknął, kiedy dotarł do niego prawdziwy sens pytania Balthazara. Po chwili wahania wbił spojrzenie w porośniętą trawą ziemię.
- Też mam młodszego brata - wymamrotał do czubków własnych butów.
- Czytaj ten cholerny egzorcyzm - rozkazał Balthazar beznamiętnie i szybko oddalił się w kierunku swojego samochodu.
CZYTASZ
Rebel King [destiel] {zakończone}
FanfictionMiał seksowny głos. Zresztą podobnie jak Cas. Cas. Castiel. Uśmiechnął się, słysząc brzmienie tego cholernego imienia w swojej głowie. Zdecydowanie, nieprzyzwoicie seksowne. Przestań o nim myśleć, Winchester. Ale to było trudne, kiedy stał przed i...