Rozdział 21 (prawdziwy)

1.3K 117 28
                                    

- Chcesz moją duszę? - wyjąkał Dean z niedowierzaniem, a jego głos zabrzmiał głucho w milczeniu, które nagle zapadło. Przez dłuższy czas nikt się nie odzywał. Trzy pary przerażonych i zdesperowanych oczu wpatrywały się w kobietę, której uśmiech wyglądał upiornie, oświetlony jedynie przez fioletową latarkę Balthazara. - Posłuchaj, możemy...

- Męczycie mnie. - Kobieta ziewnęła ostentacyjnie, zasłaniając usta drobną dłonią i z nową pewnością siebie podeszła na sam koniec fosforyzującego koła. W niebieskawej poświacie wyglądała nienaturalnie, jakby unosiła się kilka centymetrów nad podłożem. Dean nie mógł odpędzić od siebie wrażenia, że wygląda bardziej jak anioł niż piekielna istota. - A to jest moja ostateczna oferta. 

Pogrążone w ciemności rozdroże znów wypełniła ciążąca na ramionach cisza. Umysł Castiela, który od dłuższego wypełniała permanentna histeria i reagował co najmniej absurdalnie, uznał ją za zdumiewająco zabawną. Mogli udawać ile chcieli, że mają przewagę i to oni dyktują warunki, jednak jak tylko kobieta postawiła własny stało się jasne, że to ona trzyma wszystkie karty. Mogli albo na nie przystać, albo odejść z niczym. 

Cas wiedział, że pierwsza opcja nie mogła mieć miejsca. Pogodził się z tym zanim w ogóle zaczęli z nią rozmawiać. 

- Dean? - Odchrząknął z irytacją, słysząc swój niepewny głos. - Nie zrobisz tego. 

Winchester obrócił się gwałtownie, a na jego twarzy odmalowało niedowierzanie. Mechanicznie pokręcił głową. 

- Nie możesz...

- Jak to waszym zdaniem ma wyglądać? - rzucił Cas i zawiesił pytające spojrzenie na Balthazarze. Starszy brat sprawiał wrażenie, jakby nie zdecydował jeszcze czy woli krzyczeć czy wyć. - Będziemy teraz od czasu do czasu chadzać sobie na rozdroże, zabijać jakieś koty i wymieniać się duszami? 

- Skończmy to i więcej do tego nie wracajmy - oznajmił Dean tonem, z którego wyparowało całe zdecydowanie. 

- Nie pozwalam ci, Winchester. 

- Cas, umówmy się, że jesteś ostatnią osobą, której zamierzam posłuchać. 

- To i tak nic nie da. 

- Co? 

- Dean, ja zamierzam tu wrócić. Jak wyjedziesz. Bo chyba oboje wiemy, że tak chcesz to skończyć - dodał po chwili wahania i nawet w jego własnych uszach zabrzmiało to wyjątkowo oskarżycielsko. 

Winchester cofnął się kilka kroków i wzruszył ramionami. Wyglądał na oburzonego, ale jednocześnie pokonanego, jednak kiedy odszukał wzrokiem Balthazara jego głos był spokojny.  

- Ty ją wzywałeś. - Wskazał ruchem głowy na kobietę. 

- Co z tego? - Castiela przytłoczyła bezsilność w głosie starszego brata. 

- Mam ją odesłać? 

- Zrobisz jak uważasz. 

- Odeślę ją, okej? 

- Zastanowiłeś się nad tym w ogóle? 

Dean otworzył usta, chcąc wyjaśnić, że rozważał wyegzorcyzmowanie kobiety już od jakiegoś czasu, jednak zaraz je zamknął, kiedy dotarł do niego prawdziwy sens pytania Balthazara. Po chwili wahania wbił spojrzenie w porośniętą trawą ziemię. 

- Też mam młodszego brata - wymamrotał do czubków własnych butów.

- Czytaj ten cholerny egzorcyzm - rozkazał Balthazar beznamiętnie i szybko oddalił się w kierunku swojego samochodu. 

Rebel King [destiel] {zakończone}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz