prologue

1.8K 52 43
                                    

Szum wiatru i ludzi był słyszalny zza okna. A poza tym głucha cisza. W końcu opuszczam swój rodzinny dom i wyjeżdżam do Londynu by dokończyć naukę. Wszyscy już czekają na dworze by się ze mną pożegnać zanim tata odwiezie mnie na lotnisko. Czy się boje? Nie jest to oczywiste? Każdy by się choć trochę stresował. To normalne. Wyjeżdżam ze względu na rodzinę. Głupio to brzmi tak na to patrząc. Szesnastoletnia dziewczyna wylatuje za granicę przez swoją rodzinę? Czemu nie możesz skończyć nauki tutaj, w Nowym Jorku, zapytacie. A więc robię to dla, a nie przez moją rodzinę tak szczerze. 

Mieszkamy w nie za dużym domu, a na świat ma przyjść moja kolejna młodsza siostra i nie ma dla niej pokoju. Jakby zliczyć wszystkich to tak; mama, tata, moje dwie siostry bliźniaczki i ja. Już i tak dziewczyny mieszkają w jednym pokoju więc nie ma miejsca. Rodzice co prawda planują kupić większy dom, ale wciąż szukają tego idealnego i muszą jeszcze trochę dorobić.  Nie, że jesteśmy biedni, bo tak nie jest. Po prostu ciężko jest znaleźć coś odpowiedniego i niezbyt drogiego w Nowym Jorku. Postanowiłam więc, że przeprowadzę się do Londynu. Mam jakieś pieniądze, które zarobiłam przez ostatnie 3 lata na dorabianiu u sąsiadów i na innych pracach dorywczych. Rodzice też oszczędzali pieniądze, które lądowały na moim koncie. Gdy odwiedzałam dziadków zawsze dostałam coś od nich i zamiast wydawać na ubrania jak dziewczyny z mojej klasy, odkładałam je. No i przydały się by kupić małe mieszanko w południowej części Londynu.

A tak ogólnie to nazywam się Lara Mintle, tak jak mówiłam mam szesnaście lat i mieszkam w Nowym Jorku. Mam ciemno-brązowe włosy, średniej długości, wyglądające jak takie sprężynki na grubość palca. Moje oczy są koloru piwnego, jestem dość wysoka - mam 176cm wzrostu. Jestem też szczupła, ale nie świece jakoś siłą i wysportowaniem. Mam raczej duszę artystyczną. Lubię wszelkie prace plastyczne tylko by coś zrobić muszę mieć pomysł i wenę. Ale zasadniczo jestem kreatywna. A co do reszty moich cech to jestem raczej cicha, sympatyczna, twarda, mądra i porządna. To część pod postacią, której widzą mnie inni ludzie. Tak naprawdę jestem głośna, dosyć wrażliwa, wybuchowa, jestem bałaganiarą i mam zepsute poczucie humoru. Dosłownie - śmieje się z rzeczy, które nie powinny śmieszyć. Po prostu jestem taka, taka inna niż wszyscy. Pasuje mi to, bo przynajmniej  jestem sobą. Prawdziwą mnie zna moja rodzina, ale jeszcze lepiej, wręcz najlepiej ze wszystkich znają mnie moje dwie przyjaciółki - Alice i Eva. Ale o nich kiedy indziej. Wracając.

Rozejrzałam się jeszcze po korytarzu i szepnęłam

- Będę tęsknić domku. Kto wie, może to nasze ostatnie spotkanie? Gdy wrócę pewnie rodzice znajdą już nowy dom. Żegnam.

Złapałam za rączkę od walizki. Nacisnęłam klamkę i wyszłam.

- Co tak długo? Pośpiesz się trochę nie masz całego dnia. Odlot już za 3 godziny, a na samo lotnisko jedzie się ponad półtorej godziny. - powiedziała moja mama. 

Widziałam, że próbuje mówić to poważnie i wyglądać na twardą, ale tak naprawdę nie chciała bym jechała. Jestem jej najstarszą córką, z którą lubiła poplotkować wieczorami, obejrzeć jakiś film lub zrobić mały wypad na miasto. Mnie też było przykro, że przez dłuższy okres czasu nie będziemy się widzieć, a jak już to na Skype'ie. 

- Już idę mamo. - Zeszłam po schodkach i stanęłam przed siostrami. Betty i Ray, młodsze o cztery lata. Przytuliłam je z całej siły i pocałowałam każdą w czoło.

- Będziemy tęsknić. - odparła Ray.

- Ja też będę za wami tęsknić wy małe potworki. - zaśmiałyśmy się. - Opiekujcie się rodzicami i siostrzyczką gdy się pojawi, dobrze? Teraz to wy będziecie starszymi siostrami, a to nie jest łatwe. - spojrzałam im w oczy.

- Postaramy się być jak najlepsze i nie sprawiać kłopotów. - Uśmiechnęła się Betts. - Za to ty obiecaj, że będziesz dzwonić i opowiadać co u ciebie. 

Zaśmiałam się pod nosem. 

- Obiecuję. - podałam jej mały paluszek. Ona uścisnęła go i posłała mi uśmiech. - Z resztą, jakbym miała jakiś problem to mogę pojechać do cioci May. Mieszka przecież dość blisko jakieś 20 minut drogi. 

One tylko pokiwały głowami i przytuliły mnie ponownie. Kiedy się odkleiły podeszłam do mamy. Miała łzy w oczach co spowodowało to samo u mnie. Ta wrażliwość potrafi dobić. Rozpłakałyśmy się na dobre.

- Uważaj na siebie i dzwoń jak najczęściej. - powiedziała przez łzy.

- Oczywiście mamo. Przecież nie zapomniałabym. - płakałam w jej ramię jak małe dziecko.

- Zawsze możesz pojechać do cioci, ona już wie, że się przeprowadzasz więc spodziewaj się jej wizyty. Opowiedz potem jak w nowej szkole i czy kogoś poznałaś. - spojrzała mi prosto w oczy.

- Dobrze, będę tęsknić mamo, uważajcie na siebie. 

- My również będziemy tęsknić. - pocałowała mnie w czoło.

Wzięłam walizkę i podałam tacie by włożył ją do bagażnika obok reszty moich rzeczy.

- Kocham was! Do zobaczenia! - wykrzyczałam wsiadając do samochodu.

- My ciebie również! Odwiedź nas! - odpowiedziały.

Uśmiechnęłam się i zamknęłam drzwi. Tata odpalił a ja machałam aż do skrzyżowania gdzie straciłam ich z oczu. 

Przymknęłam powieki i wzięłam głęboki oddech by odetchnąć. Pożegnania mimo wszystko są stresujące. Tata do mnie zagadał i tak rozpoczęła się nasza długa konwersacja. Ledwo co się obejrzałam i byliśmy na lotnisku. Tata pomógł mi się odnaleźć i zabrać bagaże na odprawę. Pożegnałam się z nim i powiedziałam żeby miał na oku mamę i dziewczynki. 

Byłam już na swoim miejscu, teraz tylko czekał mnie długi lot. Wyciągnęłam słuchawki z plecaka i podłączyłam do telefonu. Otworzyłam Spotify i włączyłam moją playliste. Utwór zaczął wybrzmiewać w moich uszach.

I believe in angels
Something good in everything I see
I believe in angels
When I know the time is right for me
I'll cross the stream - I have a dream
I'll cross the stream - I have a dream

 I Have A Dream, ABBA


Lot minął całkiem szybko. Byłam już na lotnisku, na którym był duży ruch. Zabrałam to co miałam i poszłam szukać taksówki. Większość była zajęta, ale po długim czasie szukania znalazłam wolną. Podałam adres, zapakowałam rzeczy i usiadłam wygodnie. Jadąc podziwiałam widoki Londyńskich ulic. Były przepiękne. Po piętnastu minutach znalazłam się pod budynkiem, w którym znajdowało się moje mieszkanie. Budynek był ładny, nowoczesny i czysty. Widziałam dwa średniej wielkości balkony, jeden z nich był mój. Do budynku wchodziło się po schodkach, tak jak do mojego rodzinnego domu. Zaciągnęłam się świeżym powietrzem i wyszeptałam

- A więc, przygodę czas zacząć.



______________________________

1045 słów

Moja pierwsza książka tu ma swój początek. Mam nadzieję, że wyjdzie ciekawie, bez większych błędów i przyjmie się dobrze. Jeśli macie jakieś uwagi śmiało. Miło by było gdybym dostała od was ocenę i opinię o książce. Dziękuje za poświęcony czas na niej. Historię pt. "Watch out" ogłaszam za otwartą! Trzymajcie się!

Watch out | Louis PartridgeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz