Rozdział trzynasty

4.5K 524 196
                                    

Thomas uparł się, żebyśmy zwiedzili dziś Pałac Wersalski.

"Chcę Ci coś pokazać." - powiedział do mnie cicho, poruszając brwiami. Roześmiałam się. Nie trzeba mnie było przekonywać.

"Jesteś taka słaba, Rosie. Thomas mógłby nawet kazać ci wejść w samej bieliźnie w fontannę, a ty byś się zgodziła."

"Wcale nie!"

"Taaa? A co to przed chwilą było? "Ej, Rose, chodźmy do Wersalu, chcę ci coś pokazać!". I bum! Kupił cię! Jak tylko powie, że chce coś z tobą zrobić, jesteś jego! Gratulacje, mistrzu samokontroli!"

"Wcale nie... No dobra, cieszę się, że mnie zauważa, ale to wszystko..."

"Jesteś miękka, Rose. Zupeeełnie jak masło... O! Masło... Zjadłabym rogalika z masłem..."

 Andrew z Ami zachowywali się, jakby nas nie było, co mi właściwie baaardzo odpowiadało. Razem z Thomasem szliśmy przez Pałac własnym tempem, nie zwracając uwagi na przewodnika. Sangster stanął pośrodku Sali Lustrzanej w lekkim rozkroku. Splótł dłonie za plecami i, marszcząc brwi, spojrzał dookoła, dokładnie oglądając sufit.

- Piękne, prawda? - spytał, spoglądając na mnie. Kiwnęłam głową. Szczerze mówiąc, nie zdążyłam zobaczyć nawet jednego detalu. Skupiłam swoją uwagę na jego posturze, ramionach, nogach, żuchwie.

"Mówiłam ci, Rose. Stajesz się masłem. Niedługo będą cię sprzedawać pod hasłem "Jest tak miękka, że nie zdążysz poczuć, jak rozpływa się w ustach". Chcesz tego?". 

Zignorowałam mój wewnętrzny głos. Podeszłam bliżej niego i stanęłam u jego boku. Do pokoju weszła jakaś grupa studentów. Nie byłoby to znaczące, gdyby nie fakt, że wiele z dziewcząt obejrzało się za moim chłopakiem. Lustrowały mnie wzrokiem, a ja uśmiechałam się chytrze.

"Ha, ha! Myślcie, że to mój chłopak! Zazdrosne, co? Dobrze wam tak! Jest mój! No... Jeszcze nie do końca mój, ale będzie mój. Chcesz się bić? Dawaj! Tylko podejdź! Znam kung-fu! Ha-dzia! Taka jestem... ostra. Walka! No, dawaj! Widzimy się na koszu, w samo południe. Niczym kowboje... ".

Grupa przeszła, a ja zdałam sobie sprawę, że Thomas gdzieś poszedł.

- ... okien! - usłyszałam jego rozentuzjazmowany głos za sobą, więc cichutko do niego podeszłam.

- Och! I te ornamenty! Niesamowite. A ty, co myślisz? - odwrócił się w momencie, gdy akurat do niego dotarłam. Wytrzeszczyłam na niego oczy i uśmiechnęłam się szeroko.

- Tak. Okna! Ornamenty! - podniosłam oba kciuki do góry.

Roześmiał się. Przygryzł wargę.

''Kurczę, nie rób tak! Jesteś taki seksowny, gdy to robisz..."

Zacisnęłam zęby.

- Masło, Rosie! Masło! - puknęłam się w skroń. Thomas spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami.

- Chyba nigdy cię nie rozgryzę... - powiedział i odwrócił się, oglądając dalej rzeźby i złocenia.

Spojrzałam w niebo, a właściwie w sufit.

- Wczoraj, mózgu, to byłeś normalny, tak? - spytałam cicho i zacisnęłam wargi. Podążyłam za Thomasem.

- Jeszcze dwieście lat temu ten Pałac był wszystkim tym, czym Paryż nie był. Piękno. Elegancja. Bogactwo na każdym kroku... - zaczął. Nie wiedziałam do końca, czy był to monolog czy jego słowa miały być skierowane do mnie. Zaczynałam się niecierpliwić. Miał mi coś powiedzieć, a gadał o oknach i ornamentach... Bez urazy, ale chyba wolę jego, od całej tej nudnej historii... Przeczesałam ręką włosy i przestępowałam z nogi na nogę.

All the faded roses | Thomas Brodie-SangsterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz