Rozdział dzwudziesty szósty

3.6K 412 106
                                    

Piłam gorącą herbatę, siedząc przy ladzie i patrząc jak Andrew i Thomas grają w karty w salonie. Śmiali się jeden z drugiego, kiedy któryś z nich wygrał walkę. Ami krzątała się w kuchni, za moimi plecami.

-Rosie...-zaczęła miłym głosem.

"Jezu, ona jest dla mnie miła! Matko boska! Zawał! Padaczka! Wylew! Udar!"

Zachłysnęłam się napojem, parząc sobie przy okazji podniebienie.

-Co?- wykrztusiłam, krzywiąc się z bólu.

Dziewczyna nalała mi zimnej wody do szklanki i podała bez słowa.

"Taka jesteś cwana? Chciałaś mnie zabić!"

"Tylko tyle? Żadnej skargi? Uwagi? Kary? Komentarza?"

"To jest podejrzane!"

Usiadła naprzeciwko mnie i bawiła się palcami.

-Rose...-zaczęła znów, a ja już się niecierpliwiłam. To dobrze, że siostra zna twoje imię, ale nie za bardzo mi się widzi, żeby je w kółko powtarzała niczym mantrę...

-Tak?- zapytałam, próbując przyspieszyć jej wypowiedź.

"Czy ona ma jakiś Syndrom Wstydliwego Ślimaka?"

-Nie wiem jak ci to powiedzieć...-westchnęła i spojrzała na mnie- czy...-głos jej się załamał- czy Thomas coś... Czy ci się jakkolwiek narzucał?

Spojrzała na mnie bojaźliwie. Moje serce zaczęło bić mocniej. Spojrzałam na nią wściekła.

"Jak mogła tak pomyśleć?"

"Czy Thomas wygląda na takiego? Czy my wyglądamy na jakąś łatwą dziewczynę?"

"Boże! Co ona sobie myślała? Ile z tego powiedziała Andrew?"

"Kurde, kurde, kurde!"

-Nie! -prawie krzyknęłam.

Amelia złapała mnie za rękę, zanim zdołałam pobiec do pokoju i się w nim zamknąć.

-Rosie, czekaj... Przepraszam...ale jeśli cokolwiek takiego się stanie, możesz mi powiedzieć...-patrzyła na mnie swoimi dużymi oczami.

Miała takie same oczy jak mama...

"Teraz się mną interesujesz! Teraz się bawisz w mamę, tak? Niech cię, Amelia!"

-Nic ode mnie nie chciał- powiedziałam, próbując się uspokoić.

"Trawka jest zielona...słonko jest niebieskie... Niebo jest... Żółte? Czekaj co? Kurde z tego stresu pomyliłam!"

-Na pewno? Bo...Rose, on jest za stary dla ciebie.

Uśmiechnęłam się krzywo.

"Wiek to tylko liczba! Piotruś Pan ma kilkaset lat, a ja jako ośmiolatka chciałam być jego żoną!"

-Wiem- powiedziałam spokojnie.

"Jezu, idź już sobie!"

-Jeżeli kiedykolwiek cię pocałuje, albo przytuli nie tak...

Oblałam się rumieńcem.

"Jezu, że też na takie tematy muszę rozmawiać z nią... To jest takie dziwne... "

Zakryłam usta dłonią, aby nie widziała mojego uśmiechu zażenowania.

-Ami, błagam cię! Thomas nie jest pedofilem. Ani żadnym niewyżytym ziemniakiem kanapowym z wielkim brzuchem!

Roześmiałam się i zobaczyłam jak moja siostra też się uśmiecha.

-No to się cieszę...- wstała i chciała wrócić do chłopaków, ale zatrzymałam ją na chwilę.

-Ami, on się zachowuje co do mnie jak przyjaciel...

"Niestety, jak przyjaciel... No pomijając parę pocałunków... Ale to się nie liczy... Nie było nawet takiego prawdziwego!"

-...prawie jak brat- spojrzałam na nią poważnie.

Kiwnęła lekko głową i odeszła, a ja wypiłam szklankę zimnej wody. Wpatrywałam się w zmarszczki napoju.

"Czyli co? Co teraz? Nie mogę być z nim? Czy mogę? O co tu chodzi?"

Usłyszałam za sobą kroki. Chwilę później Sangster zabrał z lady talerz z kanapkami, które wcześniej zrobiła Amelia. Musiała zapomnieć, z tej całej pogadanki. Odwróciłam się. Rozmawiała z Andrew ze zmarszczonym czołem. A może zrobiła to specjalnie?

Thomas przystanął obok mnie.

-Też dostałaś pogadankę?-zapytał cicho, nie patrząc na mnie.

-Że jesteś dla mnie za stary... -mruknęłam, przekręcając oczami.

-Bo to prawda, różyczko...

"Różyczko... Ah! Tak mi mów..."

"Czekaj! Przed chwilą gadałaś z siostrą o nim, a teraz znów się nad nim rozpływasz?!"

"Dlaczego nawet we własnej głowie, nie mam prywatności?"

-Andrew mi powiedział, żebym uważał...-kontynuował.

Spojrzałam na niego. Wyglądał na smutnego.

-To za ten płaszcz?- zmartwiłam się.

Spojrzał na mnie.

-Być może...-mruknął.

Zanim zdążyłam cokolwiek mu powiedzieć, Ami zawołała go, a on odskoczył ode mnie jak oparzony. Odszedł pośpiesznie, bez słowa. Zacisnęłam zęby.

"Jestem już duża! Potrafię o siebie zadbać! Gdzie to "ja nie będę się tobą opiekować", co mówiła przed wyjazdem?"

Poszłam do pokoju, stanęłam przed drzwiami i złapałam za klamkę.

"Pokaż jej jak bardzo jesteś zła!"

"Te drzwi nic jej nie zrobiły! "

"Drzwi zawsze są winne! Co niespodziewanie się otwiera, przywalając w twarze biednych ludzi? Drzwi! Co czepia nasze bluzy o klamki? Drzwi! Widzisz? Drzwi to zło!"

Zamachnęłam się i trzasnęłam drzwiami. Hałas był gorszy niż myślałam.

"Dobrze!"

"I co, ulżyło ci?"

"Nie"

"A drzwi dostały... Biedne drzwi!"

All the faded roses | Thomas Brodie-SangsterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz