Rozdział dzwudziesty piąty

3.6K 410 38
                                    

Obejrzeliśmy wszystkie śliczne zdobienia na Łuku. To znaczy... Thomas oglądał, a ja patrzyłam się na niego, jak on patrzy się na Łuk. Chociaż nie powiem... Podobał mi się. Szczególnie, że Thomas zaczął mi opowiadać historię Łuków Triumfalnych. Dużo z tego wiedziałam z lekcji historii, ale pozwalałam mu mówić. Z jego akcentem, głosem i wyglądem, mógłby mi mówić o fizyce kwantowej, a ja nadal byłabym zafascynowana. Uwielbiałam, jak świeciły mu się oczy, gdy rozgadywał się o przeszłości. Jak zerkał na mnie, jakby bał się, że umrę z nudów.

"Rosie! Mam super plan! Jak będziemy już z Thomasem, to zbudujemy łuk triumfalny na cześć naszego zwycięstwa!"

Mała postać wyjęła zza pleców rysunki i pokazała mi je. Zamiast jednej "nogi" był pomnik Sangstera w cesarskiej szacie, złotych sandałach i koronie wyglądającej, jak liście laurowe. Stał dumnie wypychając pierś do przodu i przykładając pięść do serca w geście rzetelności. Drugą nogą byłam ja. Wyglądałam jak mała dziewczynka, przechylająca się w stronę swojego ukochanego ze splecionymi dłońmi przy policzku i maślanym spojrzeniu. Bogu dzięki, że miałam na sobie tunikę! Co prawda korony już nie, ani sandałów, ani żadnych złoceń, ale jednak byłam pomnikiem! Co z tego, że sama go sobie wybudowałam! Na naszych głowach była ciężka płyta z napisem. "Na cześć zwycięstwa Rosie we flirtowaniu z boskim Thomasem Sangsterem- naszym królem i panem!".

"E! E! To ja tu wygrałam! A oni to pokazują jakby to on był najważniejszy!"

-Rosie?

Thomas patrzył na mnie z rozbawieniem. Zamrugałam przez chwilę i wyszczerzyłam się do niego.

-No co tam?

-Nagle zaczęłaś się gapić ma ścianę z otwartą buzią- roześmiał się.

Walnęłam go w ramię.

-Spadaj!- zachichotałam.

Chłopak obrócił moim ciałem i nachylił się nad moim uchem.

-Widzisz tą drogę? - Zapytał.

-Thomas, ja nie wiem, czy wiesz, ale my stoimy na środku ronda, gdzie nie panują chyba żadne przepisy drogowe!

"Że też na środku ronda musieli walnąć Łuk Triumfalny!"

"Boże idiotko! Najpierw wybudowali Łuk, a potem rondo wokół niego!"

-Rose, znowu się gapisz -wyszeptał mi Thomas ze śmiechem.

-Oj, sorki- potrząsnęłam głową- To, na którą drogę mam patrzeć?

-Tą najszerszą- wskazał mi jakieś.

Po każdym boku ciągnęły się zielone drzewa, zasadzone wzdłuż drogi i śliczne kamienice.

-Ma pięć kilometrów, wiesz? Całkiem fajne miejsce na długi spacer- Zerknął na mnie przelotnie.

"To zaproszenie?"

"Nie, durna! On ma dziewczynę!"

"Ta! Gówno, nie dziewczynę! Nie wiesz na pewno"

-Architekt Napoleona był geniuszem. Zburzył tu aż 20 tysięcy domów i w tym samym miejscu postawił o 40 tysięcy więcej. Były węższe i wyższe. Zasadzono drzewa. Głównie dzięki niemu, Paryż wygląda dziś tak pięknie...

Spojrzałam na Thomasa i uniosłam brwi.

On tylko spojrzał na moją gęsią skórkę i potarł moje ramiona. Uśmiechnęłam się lekko do siebie.

-Chodźmy już, bo zaraz się przeziębisz...

All the faded roses | Thomas Brodie-SangsterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz