Rozdział piąty

5K 477 68
                                    

Amelia wytrzeszczyła oczy, ale zareagowała natychmiast. Doskoczyła ze ścierką do gościa i zaczęła wycierać  jego jasną koszulę bez kołnierzyka.

- O, matko! - wykrzyknęła i spojrzała na mnie ze złością - Rosie! Na miłość boską! - po czym znów się odwróciła i wytarła mu nos, na który już spływały roztopione lody. Chłopak miał wciąż mocno zamknięte oczy i zmarszczony nos, jakby chciał się uchronić przed wąchaniem czegoś tak nieprzyjemnego, jak miętowe lody...

"A masz za swoje!" - uśmiechnęłam się z zadowoleniem.

Gość skrzywiał się za każdym razem, jak Ami dotknęła go za mocno. W końcu odsunął jej dłonie delikatnie i powiedział:

- To ja może pójdę się odświeżyć. - uśmiechnął się do Andrew porozumiewawczo.

"I jeszcze wyśmiewa się z tekstu dziewczyn! Co za bezczelny gad!" - powiedział jeden głos, na co drugi mu powiedział: "Hm, to było do przewidzenia... Zwykle przystojni ludzie są wredni".

"On nie jest przystojny!" - pomyślałam z irytacją.

Chłopiec wstał od stołu i rzucił lekko serwetką na swój talerz. Amelia odprowadziła go zaniepokojonym spojrzeniem. Gdy tylko zniknął z pola widzenia, nachyliła się nade mną i spytała:

- Czy z tobą nie można nigdzie pójść, bez zamartwiania się, czy nie narobisz nam wstydu? - Spojrzałam na Andrew. Zrobił tylko minę typu: "Ja się do tego nie mieszam, nie patrz na mnie". Wywróciłam oczami. - Dlaczego to zrobiłaś? - naskoczyła na mnie. Spojrzałam na nią ze zdenerwowaniem.

- Wiesz, co on mi zrobił? - wskazałam palcem na drogę do toalet. Ona tylko popatrzyła na mnie ze zniecierpliwieniem i założyła ręce na piersiach.

- Dosyć! Zaprosił cię na obiad razem z nami! Powinnaś mu być wdzięczna, że o tobie pomyślał, a ty się bawisz w wojnę na jedzenie! - zachowywała się jak mama.

"Ej, Rosie! Pomyśl, jak fajnie byłoby, gdyby po tym co zrobiłaś, ludzie zaczęli walczyć! Zupełnie, jak na szkolnej stołówce w amerykańskich filmach!"

Odetchnęłam głęboko i zignorowałam mój wewnętrzny głos.

- Nie bawię się w wojnę na jedzenie! - zdenerwowałam się.

- Oh, zamknij się! – wysyczała - Próbowałam się zaprzyjaźnić, a ty jak zwykle wszystko rujnujesz!

Chciałam jej wykrzyczeć, że przez niego byłam cała w kawie, że zrujnował mi mój pobyt tutaj, ale gdy tylko usłyszałam jej zdenerwowanie i zobaczyłam smutek w oczach, słowa utknęły mi w gardle. Spuściłam wzrok.

"Naprawdę jestem taką złą siostrą? Nigdy nie myślałam, jak ona może się czuć. Myślałam tylko o sobie, całej w kawie, idącej przez Paryż i upokorzonej." "Przecież nie chciałaś!" - mówił mój mózg. Ale to przecież się nie liczy...

- Masz go przeprosić. - powiedziała Amelia smutno - Zabierzesz go na kawę albo coś innego i go przeprosisz - położyła przede mną pieniądze.

"Kawa?! Znowu ta kawa!"

Mimo wszystko schowałam je do kieszeni, nie patrząc na nią. Chwilę potem wrócił chłopak. Miał tylko malutkie plamy przy szyi. Uśmiechnął się i usiadł na swoim miejscu. Skończyliśmy już jeść, więc Am poprosiła o rachunek. 

- Zapłacę. - powiedziała do chłopaka - Za tą poplamioną koszulę... 

- Nie wygłupiaj się, to się spierze. - machnął dłonią.

Wygrał.

 Kiedy wychodziliśmy z restauracji, Amelia popchnęła mnie w jego stronę. Zawahałam się, ale poszłam za nim. Chciałam go zatrzymać.

"Jak on ma na imię?" - zapytał głos w mojej głowie. Zmarszczyłam brwi i podbiegłam bliżej.

- Ej... Ty! - krzyknęłam.

"Rosie, to było naprawdę inteligentne. Gratulacje!" - wyczułam sarkazm. 

Chłopak odwrócił się i spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Podreptałam w jego stronę tak, że teraz mogliśmy się dobrze słyszeć. 

- Słuchaj... - zaczęłam, nie wiedząc co powiedzieć - Przepraszam za koszulę. -wskazałam na jego ubranie.

Spojrzał po sobie, potem znów na mnie i uśmiechnął się lekko.

- Nie ma sprawy. Było całkiem zabawnie. Pierwszy raz zostałem trafiony lodami w twarz.

"Wow, on jest miły!"

"Oblał cię kawą!"

"Pamiętaj o Amelii!"

"E tam, tylko tak mówi."

Uśmiechnęłam się krótko i zaczęłam bawić się palcami. Zawsze to robię, jak się stresuję.

- No to może tak... W ramach przeprosin... Kawa? - zapytałam ze wstydem. Spuściłam wzrok.

"Jezus Maria, jaki wstyd... Wyśmieje mnie."

"Zachowuj się jak normalny człowiek, Rose! Głowa do góry!" - polecił drugi głos.

Podniosłam głowę. Patrzył na mnie życzliwie, ale ze zmarszczonymi brwiami, jakby bardzo mocno się zastanawiał.

"Odpowiedz, no!"

"Powiedz ‘’nie’’! Nie będziemy musieli znosić chłopaka od kawy!"

"Powiedz ‘’tak’’! Nie wygląda jak ten wredny chłopak na motocyklu! A co, jeśli się pomyliliśmy i to nie on?"

"Powiedz coś wreszcie!" - pomyślałam zdenerwowana.

Chłopak rozejrzał się dookoła. 

- Hm... Lubię kawę. - uśmiechnął się – Więc, czemu nie?

Uśmiechnęłam się do niego. 

- A, tak przy okazji... Mam na imię Thomas. - podał mi rękę. Uśmiechnęłam się szeroko i podałam mu swoją. 

- Rose.

All the faded roses | Thomas Brodie-SangsterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz