Rozdział dzwudziesty

3.8K 445 71
                                    

Siedzieliśmy na kanapie, jedząc kanapki i oglądając jakieś francuskie filmy.

-Nuuuudne! - rozdarł się Thomas.

Roześmiałam się i przytaknęłam. Rozłożył się na kanapie, niczym król i odwrócił głowę w moją stronę.

-Kiedy wróci twoja siostra?- zapytał się.

Normalnie. Zupełnie normalnie. Bez unoszenia brwi. Bez zawadiackiego uśmiechu.

"Thomas, dlaczego?"

-Nie wiem- wzruszyłam ramionami- a co?

Westchnął ciężko.

-Bo ona jest z Andrew...

Roześmiałam się.

-Zaprzyjaźniłeś się z nim, co nie?

Thomas uśmiechnął się do mnie i kiwnął głową na tak.

W pewnym momencie podskoczył nagle i zaczął grzebać sobie w kieszeni spodni.

Wyjął telefon. BlackBerry. I zaczął coś czytać. Zmarszczył brwi i potarł dłonią czoło. Miałam ochotę zajrzeć mu przez ramię, ale się powstrzymałam. Zagryzłam wargę, trzymając niedojedzoną kanapkę w połowie drogi do ust. Coś się stało. Musiało się coś stać.

-Co się dzieje?- zapytałam nerwowo.

Zablokował klawiaturę i ścisnął telefon w dłoni. Zacisnął wargi w cienką linię.

-Nic- powiedział oschle.

Wstał i poszedł do łazienki. Przyciszyłam dźwięki w telewizorze i nasłuchiwałam.

Odkręcanie kranu. Lejąca się woda. Ciężkie krople spadające na umywalkę. Ciche mruczenie. Brzmiało jak przekleństwo, ale nie byłam pewna przez tą wodę. Zakręcanie kranu. Cisza.

A potem wszedł do salonu z uśmiechem. Miał mokre ręce. Spojrzałam się na niego podejrzliwie, a chwilę potem broniłam się przed Potworem Mokrych Rąk (oczywiście każdy z nas wie, że to fetyszysta twarzy i włosów dziewcząt). Zaczęłam się śmiać, czując płyn na policzku, jego palce na moim nosie, wargach, uszach. Zacisnęłam oczy i wydusiłam przez śmiech:

-Przestań!

Uchyliłam lekko oko i zobaczyłam jak kładzie się na oparciu kanapy z szerokim uśmiechem. Wytarł swoje ręce o moją bluzkę, a zaczęłam uderzać go lekko gdzie popadnie. Usłyszałam jego śmiech i sama zaczęłam się śmiać. Spojrzeliśmy na siebie, uspokajając się powoli.

-Ale jesteś czerwona! - wybuchł śmiechem.

-Oj zamknij się! -chwyciłam kanapkę i rzuciłam nią w niego.

Spojrzał na mnie zszokowany.

-Matko Boska! Myślałem, że dałaś mi w twarz!- złapał się za serce i wytrzeszczył oczy.

Zachichotałam.

Rozejrzał się wokoło, podnosząc kanapkę ze swojego brzucha.

-Szukasz pomidora?- zażartowałam.

Thomas przesunął się w moją stronę z uśmiechem na ustach.

Nachylał się coraz bardziej.

"Ej! Sangster! Czy ty wiesz, co to jest przestrzeń osobista?"

"Jaka przestrzeń osobista? Co? Co ty gadasz?! Haha! Zamknij się!"

"Jezus, jak on jest blisko... Czuję jego ciepło, bijące przez jego koszulkę."

Serce mi przyspieszyło. Patrzyłam się, jak patrzy mi w oczy. Był jakieś trzydzieści centymetrów ode mnie.

"Pocałuje mnie! Pocałuje mnie! Jestem zwycięzcą!"

Thomas dotknął czołem mojego czoła i oparł rękę o poduszkę, w drugiej wciąż trzymał kanapkę.

"Nie mógł jej odłożyć, czy jak?!"

Rozchyliłam usta i spojrzałam mu w oczy. Pocałuj mnie, no!

Poruszył ręką, jakby chciał nią ująć moją talię, ale poduszka mu przeszkodziła. Nagle uśmiechnął się do mnie szeroko.

-Znalazłem! -prawie krzyknął, a ja wytrzeszczyłam oczy.

"Co on znalazł pod moim tyłkiem?"

Wyciągnął rękę, z dumą prezentując swoją zdobycz.

"Pilot? Serio? Serio? No nie wierzę!"

Odsunął się na drugi koniec kanapy, a ja westchnęłam.

"Serio? Serio?"

---------

Przepraszam, że nic się nie działo, ale spokojnie, mam pomysł :3 a to już połowa sukcesu ;3 pozdrawiam cieplutko ❤ dziękuję za poświęcony czas /gwiazdeczki / komentarze i tych którzy zostali ze mną przez ten cały czas :) kocham ♥

All the faded roses | Thomas Brodie-SangsterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz