rozdział 3

2.5K 111 3
                                    

Tego dnia, kiedy już zrobiło się popołudnie i wciąż nie było najmniejszych oznak zmiany pogody, dzieci postanowiły zabawić się w chowanego.

Prócz Aliey oczywiście.

Dziewczyna kilka minut wcześniej wyszła ze swojego pokoju, chcąc przenieść się do swojego domu, jakim była Narnia. Już jakiś czas temu chciała się tam dostać, jednak zrezygnowała z tego, gdy do pomieszczenia, gdzie znajdowała się szafa, weszło rodzeństwo Pevensie.

Gdy dotarła już do odpowiedniego pomieszczenia, rozejrzała się na boki, sprawdzając, czy nikt jej nie widział. Nie dostrzegając nikogo, Ailey weszła do środka, zamykając za sobą drzwi. Jej oczom natychmiast ukazała się stara szafa z dużym lustrem w drzwiach. Nastolatka uśmiechnęła się pod nosem i od razu podeszła do mebla, otwierając ostrożnie drzwiczki i wchodząc do szafy. Pamiętała, żeby nie zamykać całkiem za sobą drzwi, gdyż to głupio zamknąć się w szafie.

Przedarła się przez futra i po chwili poczuła zimny puch pod stopami. Spojrzała w dół, zauważając grubą warstwę śniegu, w którym stała niemal bosymi stopami. Miała na sobie bluzkę na krótki rękaw, co jeszcze bardziej potęgowało to, że było jej zimno. Nie zwlekała jednak długo, by przemienić się w swoją drugą postać. Już po chwili, zamiast blondynki, można było zobaczyć nie za dużą lwicę.

Zwierzę natychmiast ruszyło znanymi sobie drogami, doskonale wiedząc, że jeśli spotka przypadkiem kogoś z popleczników Białej Czarownicy, to nie będzie już tak dobrze, jak dotychczas. Wiedziała także, że nie codziennie można spotkać dużego kota w krainie pełnej śniegu.

W tym samym czasie rodzeństwo wybrało, kto ma liczyć jako pierwszy. Akurat wypadło na Zuzannę, więc nastolatka zaczęła odliczać, podczas gdy reszta rozbiegła się w poszukiwaniu kryjówek. Łucja od razu wślizgnęła się do garderoby, gdzie jakiś czas wcześniej była Ailey. Dziewczynka wcale nie miała zamiaru chować się w szafie, ponieważ wiedziała, że gdyby ją tam znaleziono, znowu zaczęłyby się złośliwe docinki na temat tej przeklętej historii. Chciała jednak jeszcze raz do niej zajrzeć, gdyż sama zaczynała już się zastanawiać, czy rzeczywiście Narnia nie była tylko pięknym snem. Choć wiedziała, że Ailey również tam była. Ta jednak od początku wydawała się jej rodzeństwu dziwna i Łucja sama zaczynała w to wierzyć.

Dom był wielki i pełen tylu zakamarków, że z pewnością miałaby jeszcze potem czas na znalezienie sobie jakiejś innej, dobrej kryjówki. Gdy zbliżała się do szafy, usłyszała kroki na korytarzu i nie pozostało jej nic innego, jak wskoczyć do środka i przymknąć za sobą drzwi. Oczywiście nie zamknęła ich całkowicie, ponieważ wiedziała, że to bardzo głupio zamknąć się w szafie - nawet wtedy, gdy jest to szafa zaczarowana.

Kroki, które usłyszała, były krokami Edmunda. Chłopak zdążył wejść do pokoju wystarczająco wcześnie, by dostrzec Łucję znikającą w szafie. Od razu postanowił wejść za nią do środka - nie dlatego, by uważał szafę za szczególnie dobrą kryjówkę, ale dlatego, że chciał znowu pokpić sobie z Łucji i z jej wymyślonego kraju. Otworzył drzwi. Wewnątrz wisiały, jak zawsze, futra, pachniało naftaliną, było cicho i ciemno, ale po Łucji nie było ani śladu. 

Podążył ku światłu, pewien, że to otwarte drzwi szafy. Ale zamiast wyskoczyć z ciemności wprost do pełnej światła garderoby, stwierdził nagle, że wychodzi z cienia jakiegoś gęstego, jodłowego zagajnika na otwartą przestrzeń w środku lasu.

Pod stopami chrzęścił mu suchy, sypki śnieg, który pokrywał też gałęzie drzew. Nad nim jaśniało bladoniebieskie niebo, takie, jakie zdarza się w piękne zimowe poranki. Wprost przed sobą, między pniami drzew, zobaczył wschodzące słońce, czerwone i wyraźne. Naokoło panowała głęboka cisza, jakby był jedyną żywą istotą w tym kraju. Wśród drzew nie dostrzegł choćby drozda czy wiewiórki, a las rozciągał się w każdym kierunku tak daleko, jak tylko mógł sięgnąć wzrokiem. Poczuł, że ciarki przebiegają mu po plecach. Przypadkiem zauważył znikające już przez padający śnieg czyjeś odciski stóp, a bardziej łap. Wtedy doszło do niego, że zaledwie kilka minut wcześniej w tamtym miejscu stało jakieś zwierzę, które teraz mogło czaić się na niego w lesie.

Nie wiedział tylko, że to była ta sama nastolatka, która zamieszkiwała w domu profesora.

~*~

Po kilku godzinach od wejścia przez Ailey do szafy, dziewczyna postanowiła wrócić do miejsca, z którego wyszła. Nie dotarła jednak tam tak szybko, jak na początku przypuszczała.

W oddali zauważyła Edmunda, więc od razu schowała się za jednym z drzew, po uprzednim przemienieniu się w człowieka. Z takiej odległości doskonale go widziała. Chłopak wpatrywał się wciąż w drzewa, za którymi zniknęły sanie Białej Czarownicy. Nagle oboje usłyszeli, jak ktoś wykrzykuje jego imię. Oboje się rozejrzeli. Kilkanaście metrów dalej szła Łucja, która chwilę przed wyłoniła się z innej części lasu.

- Och, Edmundzie! - zawołała, podchodząc szybko do swojego brata. Żadne z nich nie zauważyło Ailey, która chowała się za jednym z drzew nieopodal. - A więc ty też tu trafiłeś? Czy tu nie jest cudownie? A teraz...

- Dobra, dobra. - powiedział Edmund, odsuwając ją lekko od siebie. - Przecież widzę, że mówiłaś prawdę i że to rzeczywiście jest zaczarowana szafa. Jeśli chcesz, to mogę cię przeprosić. Ale, na miłość boską, gdzie się podziewałaś przez cały ten czas? Wszędzie cię szukałem.

Jasnowłosa uśmiechnęła się pod nosem. Doskonale słyszała rozmowę rodzeństwa i aż jej się ciepło zrobiło na sercu, gdy Edmund stwierdził, że może przeprosić Łucję. A także, że z jego słów wynikało, iż martwił się o nią.

- Gdybym tylko wiedziała, że też tu trafisz, to bym na ciebie poczekała. - powiedziała Łucja, która była tak szczęśliwa i podniecona, że nie zauważyła dziwnej nuty w jego głosie i wypieków na jego zmienionej twarzy. - Zjadłam mały obiadek z panem Tumnusen, tym faunem, który ma się zupełnie dobrze; Biała Czarownica nic mu nie zrobiła za to, że mnie puścił, więc sądzi, że w ogóle się o tym nie dowiedziała, i być może wszystko dobrze się skończy.

- Biała Czarownica? - zapytał Edmund. Nastolatka zdziwiła się, że Łucja poznała Tumnusa, zaprzyjaźnionego z nią fauna. - Kto to taki?

- To okropna postać. Nazywa siebie królową Narnii, chociaż wcale nie ma do tego prawa, i wszystkie driady i najady, i karły, i zwierzęta, w każdym razie te, które są dobre, po prostu jej nienawidzą. Ona może zmienić ludzi w kamień i w ogóle potrafi robić różne rzeczy. I to właśnie ona zaczarowała Narnię, tak że zawsze jest tu zima, zawsze zima, a nigdy nie ma Bożego Narodzenia! Jeździ po kraju w saniach zaprzężonych w reny, ze swoją czarodziejską różdżką i w koronie na głowie.

Edmundowi było już niedobrze od zjedzenia zbyt wielu słodyczy, a kiedy usłyszał, że pani, z którą się zaprzyjaźnił, jest groźną czarownicą, poczuł się jeszcze gorzej. Wciąż jednak miał straszną ochotę na ptasie mleczko, że wszystko inne wydawało mu się zupełnie nieważne.

- Kto ci naopowiadał tych bzdur o Białej Czarownicy? - zapytał, nie zdradzając, że zaledwie kilka minut wcześniej to właśnie z nią się widział.

- Pan Tumnus, ten faun. - odpowiedziała Łucja z uśmiechem.

- Nie powinno się wierzyć we wszystko, co mówią fauny. - powiedział Edmund, starając się sprawić wrażenie, jakby wiedział o faunach o wiele więcej. Ailey wywróciła oczami, wciąż patrząc na dwójkę dzieci.

- A tobie kto to powiedział? - spytała podejrzliwie dziewczynka, mrużąc oczy.

- Każdy to wie. - powiedział Edmund oczywistym tonem. - Zapytaj kogo chcesz. Nie sądzę też, żeby było coś zabawnego w staniu na śniegu. Chodźmy do domu.

- Jaka szybka zmiana tematu. - mruknęła pod nosem jasnowłosa, kręcąc głową z dezaprobatą.

- Masz rację! Och, Edmundzie, tak się cieszę, że ty też tu trafiłeś. Piotr i Zuzanna będą teraz musieli uwierzyć w Narnię. Ach, jaka to będzie zabawa!

Chwilę później nastolatka widziała już tylko dwie znikające sylwetki, więc sama wyszła ze swojego ukrycia, podążając do miejsca, gdzie przed chwilą zniknęli Łucja i Edmund. Ostatni raz spojrzała na krajobraz, chcąc odczekać kilka minut, by rodzeństwo wyszło z garderoby.

- Jeszcze tu wrócę. I wtedy będzie koniec twoich rządów, królowo. - powiedziała do siebie Ailey, a jej ostatnie słowo aż ociekało jadem.

Dziewczyna zaledwie chwilę później, zamiast  ośnieżonych gałęzi, poczuła na twarzy dotyk miękkich futer. Moment później stała już przed szafą w garderobie.

Opowieści z Narnii: Córka Wielkiego LwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz