Księżyc świecił jasno i w głębokiej ciszy słychać było tylko plusk wody, rozbijającej się o kamienie. Siostry, po wyjściu z namiotu, rozejrzały się wokoło. Nagle Zuzanna złapała Łucję za ramię i szepnęła:
- Spójrz!
Na dalekim skraju obozowiska, tam gdzie zaczynały się już drzewa, zobaczyły dwa lwy, odchodzące w stronę lasu. Bez słowa - jedynie po wymienieniu ze sobą spojrzeń - podążyły za nimi.
Aslan wraz z Ailey szli w górę zbocza, oddalając się od rzeki coraz bardziej. Potem skręcili nieco w prawo, idąc najwyraźniej tą drogą, którą tego południa przybyli ze Wzgórza Kamiennego Stołu. Szli i szli, to zagłębiając się w gęsty cień drzew i zarośli, to krocząc w jasnej poświacie księżyca. Aslan wyglądał zupełnie inaczej niż ten wielki Aslan, którego dziewczynki dotąd znały. Ogon i łeb zwisały mu ciężko, łapy miał zmoczone rosą, posuwał się wolno, jakby był bardzo zmęczony. Ailey również szła ze spuszczoną głową, ale po niej nie było widać zmęczenia, lecz pewnego rodzaju zagubienie i smutek. A nie często się to zdarzało.
- Wracaj już do obozu, Ailey. - powiedział cicho Aslan do swojej córki. Ta spojrzała na niego ze smutkiem. Nie odpowiedziała, aczkolwiek pokiwała głową na znak zgody. Odwróciła się i zaczęła podążać przed siebie, w celu wrócenia do obozu. Głowę miała spuszczoną, przez co przypadkiem wpadła na Łucję i Zuzannę, które nie miały już gdzie się schować, przez to, że znalazły się na rozległej polanie.
- Łucja? Zuzanna? Co wy tu...?
Aslan nagle przystanął i rozejrzał się wokoło. Jego spojrzenie spotkało się z tym dziewcząt, które - wszystkie trzy - podeszły do niego.
- Och, dzieci, dzieci, czemu za mną idziecie?
- Nie mogłyśmy zasnąć. - odpowiedziała Łucja i nagle poczuła, że nie ma potrzeby już nic więcej mówić, że Aslan dobrze wie, o czym myślały.
- Ja już chyba wrócę. - rzekła Ailey, a w jej głosie można było wyczuć smutek. - W razie czego, wiecie, gdzie będę. - zwróciła się do sióstr. Ostatni raz spojrzała na swojego ojca, po czym ruszyła w drogę powrotną do obozu. Miała sobie za złe, że pozwoliła swojemu ojcu na taką sytuację, ale miała świadomość, że już nic nie może zrobić. Nic, poza wygraniem bitwy.
~*~
Do obozu dotarła zadziwiająco szybko. Przemieniła się w człowieka i powolnym krokiem skierowała do namiotu, gdzie spali Piotr i Edmund. Nie wiedziała jednak, że jeden z nich właśnie się przebudził.
- Ailey? Co ty tu robisz? - spytał zaspanym głosem młodszy z braci. Dziewczynę nieco przestraszyło to, że ktoś nie spał, przez co podskoczyła lekko do góry. Szybko zidentyfikowała, kto się do niej odezwał.
- Wybacz, że cię obudziłam. - mruknęła, przecierając twarz rękoma. Była już zmęczona tym wszystkim.
- Nie obudziłaś. - oznajmił Edmund, siadając na swoim posłaniu. Widział, jak nastolatka siada na ziemi i spuszcza głowę w dół. - Coś się stało?
- Interesuje cię to? Od kiedy? - zdziwiła się, unosząc na niego wzrok. Chłopak speszył się nieco i teraz to on spuścił wzrok. - Boję się. - dodała cicho.
- Ty? Ty się boisz? - zapytał zszokowany brunet. Co jak co, ale myślał, że ona niczego się nie boi. A przynajmniej odnosił takie wrażenie.
- To aż takie dziwne?
Edmund podszedł do niej i usiadł obok.
- Nie wierzę, że to powiem, ale... Jesteś jedyną osobą, która sprawiała wrażenie, że nie obawiała się Czarownicy, a nawet Aslana. Przyznam, że ryczy naprawdę groźnie.
Ailey zaśmiała się cicho, by nie zbudzić śpiącego Piotra. Słowa chłopaka nieco poprawiły jej humor.
- To dlatego, że Aslan to mój ojciec. Nie boję się go, nie mam szans by się go bać. A Czarownica sprawia tylko takie poczucie. Jest zła, to prawda, ale nie odczuwam przy niej wielkiego strachu, jak niektórzy.
Przez chwilę milczeli, co jakiś czas ziewając. Było już późno, ale żadne z nich nie kładło się spać. I choć wiedzieli, że ich znajomość nie zaczęła się najlepiej, to teraz czuli, jakby nic nigdy nie zaszło, a stosunki między nimi były dobre.
- Ja już chyba będę wracać do siebie. - oznajmiła nagle Ailey, wstając i otrzepując spodnie. - Jutro czeka nas pracowity dzień, a ja zamierzam być wyspana. - dodała, spoglądając na Edmunda, który tak, jak ona, zaczął się podnosić.
- W takim razie... Dobrej nocy i do zobaczenia jutro.
- Do widzenia jutro, Edmundzie.
Po tych słowach dziewczyna wyszła z ich namiotu i podążyła do swojego, wzdychając ciężko. Czekało ją wyzwanie, bądź inaczej też mówiąc... Stracie z Białą Czarownicą i jej sługusami. I to nie miało być miłe spotkanie.
W tym samym czasie Edmund kładł się na swoim wcześniejszym posłaniu, nieświadomy, że całą rozmowę słyszał jego brat. Piotr patrzył na niego z delikatnym uśmiechem.
- Sprawiłeś, że się uśmiechnęła. - powiedział, co nieco przestraszyło chłopaka, który od razu odwrócił się za siebie, natrafiając na twarz swojego starszego brata.
- Podsłuchiwałeś nas? - zapytał brunet, układając się na posłaniu. - Sama tu przyszła. Powiedziała, że się boi.
- A ty niby nie? - Piotr uniósł brew do góry, choć doskonale znał odpowiedź. On również miał pewne obawy.
- O co ci chodzi? - spytał zdezorientowany chłopak. - Z resztą... Jestem zmęczony. Idę spać i tobie też to radzę. - powiedział, po czym odwrócił się do blondyna plecami i próbował zasnąć.
Tej nocy jednak żadne z nich dobrze nie spało.
Piotr budził się, co jakiś czas, a w głowie krążyły mu najczarniejsze myśli. Czy wygrają? Czy podoła zadaniu, które powierzył mu Aslan? Czy da radę? I czy wogóle nie stchórzy? Wiedział, że będzie miał wsparcie zarówno brata, jak i Ailey, ale to nie dawało mu spokoju.
Edmund także miał czarne myśli, ale nieco inne niż jego brat. Zastanawiał się, czy da radę walczyć przeciwko Czarownicy i czy nie stchórzy, gdy ta stanie mu na drodze? Miał świadomość, że to wszystko jest przez niego i to nie dawało mu spokoju.
Ailey - mimo, że była już naprawdę zmęczona - kręciła się na swym posłaniu, nie mogąc zasnąć nawet na pięć minut. To, czego się dowiedziała - a bardziej domyśliła - nie dawało jej spokoju. Pomimo rozmowy z Edmundem, któremu wyznała, że się boi, i który w pewnym stopniu sprawił, że bardziej mu zaufała, nie czuła się dobrze z tym, że pozwoliła ojcu na tak radykalne kroki. Wiedziała, że Aslan jest silny, można by rzec, że niezniszczalny, ale to i tak nie miało znaczenia. Prawdopodobnie mogła go stracić już na zawsze, a w końcu był jej jedyną rodziną.
CZYTASZ
Opowieści z Narnii: Córka Wielkiego Lwa
De TodoAiley od zawsze była niewinną nastolatką, nie lubiącą towarzystwa. Skrywała o wiele więcej tajemnic, niż inni. Dlatego też czuła się nieswojo, gdy do domu, w którym mieszkała, przyjechało rodzeństwo. To miała być tajemnica, ale przecież nie da się...