rozdział 15

1.6K 92 2
                                    

Kiedy rodzeństwo obudziło się następnego ranka, pierwszą rzeczą, o jakiej się dowiedziały - od pani Bobrowej - było to, że w nocy ich brat został odbity i przyniesiony do obozu. A teraz rozmawia z nim Aslan.

W spokoju poszli zjeść śniadanie - które Ailey zjadła znacznie wcześniej od nich - a później wyszli na zewnątrz. W ich oczy od razu rzucił się obraz Wielkiego Lwa oraz ich brata Edmunda spacerujących po mokrej od rosy trawie, z dala od reszty dworu.

Kiedy dzieci zbliżyły się do nich, Aslan zwrócił się w ich stronę i popchnął ku nim Edmunda.

- Oto wasz brat. Nie ma już potrzeby wracać do tego, co było.

Edmund chwilę później podszedł bliżej swojego rodzeństwa, uścisnął każdemu rękę i każdemu powiedział: "Bardzo mi przykro", i każdy odpowiedział: "Już wszystko w porządku". A potem każdy chciał powiedzieć coś takiego, po czym byłoby już zupełnie jasne, że znowu jest ich przyjacielem - coś prostego i naturalnego - i oczywiście nikt nie mógł czegoś takiego wymyślić. Ale zanim zdążyło to ich wprawić w kompletne zmieszanie, jeden z leopardów wraz z Ailey - pod postacią lwa - zbliżył się do Aslana i powiedział:

- Miłościwy panie, przybył poseł wroga i prosi o posłuchanie.

- Niech się zbliży. - odpowiedział Aslan. Spojrzał na swoją córkę i uśmiechnął się do niej delikatnie, co ta natychmiast odwzajemniła. Widziała za nim rodzeństwo, ale udawała, jakby ich nie zauważyła.

Leopard odszedł w końcu, a Ailey stanęła koło swego ojca z lekko uniesioną głową do góry. Zwierzę wkrótce wróciło, prowadząc ze sobą karła Czarownicy.

- Co masz nam do powiedzenia, Synu Ziemi? - zapytał Władca Zza-Morza, gdy karzeł w końcu się zbliżył.

- Królowa Narnii i Cesarzowa Samotnych Wysp pragnie tu przybyć i odbyć z tobą rozmowę na temat, który jest przedmiotem zainteresowania obu stron; w związku z tym żąda, byś zapewnił jej na ten czas nietykalność.

- Królowa Narnii, dobre sobie! - wtrącili się pan Bóbr i Ailey. Oboje spojrzeli na siebie, ale szybko odwrócili wzrok. W głowach mieli to samo. Nienawidzili Białej Czarownicy naprawdę bardzo mocno.

- Spokój! - powiedział Aslan, odwracając delikatnie głowę w ich stronę. Szybko jednak wrócił wzrokiem przed siebie. - Już niedługo wszystkie imiona i tytuły zostaną zwrócone ich prawowitym właścicielom. Na razie nie będziemy o tym rozmawiać. Powiedz swojej pani, Synu Ziemi, że przyrzekam jej bezpieczeństwo, pod warunkiem że zostawi swoją różdżkę pod tamtym dębem.

Karzeł zgodził się i dwa leopardy poszły razem z nim do Białej Czarownicy, aby upewnić się, że warunek zostanie spełniony.

- Ale czy ona przypadkiem nie zmieni ich w posągi? - szepnęła Łucja do Piotra. To samo przyszło do głowy i leopardom; w każdym razie kroczyły ostrożnie, z najeżoną sierścią i napuszonymi ogonami - jak koty, który zobaczyły obcego psa.

- Nic im się nie stanie. - odpowiedział również szeptem Piotr. - Gdyby im coś groziło, to by Aslan ich nie wysłał.

~*~

Kilka minut później sama Czarownica pojawiła się na szczycie wzgórza. Przeszła przez otwartą przestrzeń i stanęła przed Aslanem oraz jego córką, która cały czas przy nim stała. Na widok twarzy Czarownicy ciarki przebiegły po plecach trójce dzieci, które zobaczyły ją po raz pierwszy. Dało się również słyszeć stłumiony pomruk wśród wszystkich zwierząt. Pomimo pełnego słońca wszystkich przeszył chłód. Tylko trzy osoby zostały niewzruszone: Aslan, Ailey i sama Czarownica. Było coś niesamowitego w widoku dwóch twarzy, złotej i martwobiałej, tak blisko siebie. Ale - jak nie omieszkał zauważyć pan Bóbr - Czarownica nie patrzyła Aslanowi w oczy.

- Masz tu zdrajcę, Aslanie. - powiedziała. Nikt nie miał wątpliwości, że chodzi jej o Edmunda. Ale chłopak miał już poza sobą poważne przemyślenia swojego postępowania po tym wszystkim, co przeszedł, i po porannej rozmowie z Aslanem. Teraz nie odrywał od niego oczu. Nie obchodziło go wcale, o czym mówi Czarownica.

- No cóż. - odrzekł Aslan, nie spuszczając z niej wzroku. - Nie Ciebie zdradził.

- Czyżbyś zapomniał o Wielkich Czarach? - zapytała.

- Powiedzmy, że zapomniałem. - odpowiedział lew chłodno. - Opowiedz nam o Wielkich Czarach.

- Opowiedzieć ci? - głos Czarownicy przeszedł nagle pisk, na co Ailey zaśmiała się w duchu. - Opowiedzieć ci, co jest wyryte na głębokość ostrza włóczni na krzemiennych głazach Tajemnego Wzgórza? Powiedzieć ci, co jest napisane na berle Władcy Zza-Morza? Znasz przecież Prawo, które Władca ustanowił w Narnii na samym początku. Wiesz, że każdy zdrajca do mnie należy jako moja prawowita zdobycz i że za każdą zdradę mam prawo zabić.

- Ach... - wtrącił pan Bóbr, nie mogąc już wytrzymać. - Więc to DLATEGO wyobrażasz sobie, z jesteś królową, ponieważ jesteś katem Władcy... Rozumiem.

- Spokój, Bobrze! - powiedział Aslan, a słowom tym towarzyszył cichy, lecz groźny pomruk.

- Tak więc... - ciągnęła Czarownica. - To ludzkie stworzenie do mnie należy. Jego życie jest w moich rękach. Jego krew jest moją własnością.

- Więc chodź i spróbuj go wziąć. - zaryczał jeden z byków o ludzkiej głowie. W tym samym czasie Ailey stanęła przed Edmundem w celu uchronienia go. Mimo wszystko nie chciała, żeby któremuś z rodzeństwa Pevensie coś się stało.

- Głupcze! - warknęła Czarownica z okrutnym uśmiechem, patrząc na stworzenie, które to powiedziała. - Czy myślisz, że twój pan może mi siłą wydrzeć moje prawa? On dobrze zna Wielkie Czary. Wie, że jeśli nie dostanę tej krwi, jak nakazuje Prawo, to cała Narnia zapadnie się i zniknie w ogniu i wodzie.

- To prawda. - powiedział Aslan. - Nie zaprzeczam temu.

- Och, Aslanie! - szepnęła Zuzanna do jego ucha. Ailey nawet nie dostrzegła, kiedy dziewczyna do niego podeszła. - Czy nie możemy... To znaczy, czy ty nie możesz... Możesz, prawda? Możesz coś zrobić w tymi Wielkimi Czarami? Czy nie ma nic takiego, co by można przeciw nim zrobić?

- Zrobić coś przeciw Wielkim Czarom? - zapytał Aslan i odwrócił się do niej z dziwnym, jakby nieco groźnym wyrazem twarzy. I nikt już nie wspomniał nic więcej na ten temat.

Edmund stał po drugiej stronie, wpatrując się w niego przez cały czas - odwrócił od niego tylko wzrok, gdy w jego obronie stanęła jasnowłosa, której tożsamości jeszcze nie znał. Czuł, że coś dławi go w gardle, a jednocześnie zastanawiał się gorączkowo, czy nie powinien się odezwać. Zaraz jednak wyczuł, że nie oczekiwano od niego niczego więcej poza milczeniem i zrobieniem tego, co mu powiedzą.

- Cofnijcje się wszyscy! - zawołał Aslan. - Chcę porozmawiać z Czarownicą sam na sam. Ailey, zajmij się nimi. - zwrócił się do swojej córki, głową wskazując na rodzeństwo.

Wszyscy posłuchali.

Łucja krzyknęła cicho: "Och, Edmundzie!" i rozpłakała się. Piotr odwrócił się do wszystkich plecami i wpatrywał się w odległe morze. Bobry stały obok siebie ze zwieszonymi głowami, trzymając się za łapy. Centaury przebierały niespokojnie kopytami.

- Zuzanno, idź z nimi do namiotu. Ja zaraz do was przyjdę. - powiedziała Ailey do Zuzanny. Brunetka kiwnęła jej głową i ruszyła wraz z Łucją i Edmundem do namiotu. Jasnowłosa, po przemienieniu się z powrotem w człowieka, odwróciła się do Piotra i początkowo chciała położyć mu dłoń na ramieniu, ale ostatecznie z tego zrezygnowała. - Idziesz z nami, Piotrze?

- A nie będziesz tym razem kłamać? - zapytał, odwracając się do dziewczyny. Z jego twarzy można było wyczytać pewien ból.

- Nigdy was nie okłamałam. - oznajmiła z obojętną miną, choć serce zaczęło bić jej mocniej.

- Ale nie powiedziałaś też prawdy.

- A miałam? - odparła pytaniem na pytanie, patrząc na niego z lekko uniesioną prawą brwią. - Słuchaj, ja naprawdę nie zamierzam się z tobą sprzeczać. Jeśli będziesz chciał się czegoś o mnie dowiedzieć, to zapraszam do namiotu. Jeśli jednak nie... No cóż, twoja sprawa.

Po czym odeszła, zostawiając Piotra nieco zdezorientowanego. Wiedziała jednak, że Piotr prędzej czy później i tak do niej przyjdzie.

Opowieści z Narnii: Córka Wielkiego LwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz