rozdział 13

1.7K 92 1
                                    

Tuż za Ailey poszedł Piotr. Wydobył miecz w pochwy, podniósł nieznacznie go do góry w geście pozdrowienia i ruszył przed siebie. Kiedy już stanęli przed Aslanem, odezwał się.

- Przyszliśmy, Aslanie!

- Witaj, Piotrze, Synu Adama. - odpowiedział Aslan. - Witajcie, Zuzanno i Łucjo, Córki Ewy! Witajcie, Bobrowie!

Jego głos był głęboki i bogaty i w jakiś sposób napełnił ich spokojem. Już nie czuli zakłopotania i lęku, kiedy tak stali przed nim i nic nie mówili.

- Witaj, Ailey, córko ma!

I wtedy coś ukłuło dziewczynę w piersi. Tak, chciała powiedzieć, kim jest, już dawno temu, ale patrząc na to teraz... Kompletnie nie była przygotowana, na taki zwrot akcji.

Cofnęła się o krok w tył, sama nie wiedząc, czemu. Spuściła głowę, czując na sobie spojrzenia dzieci. Nie wiedziała, co powiedzieć, oni z resztą też. Właśnie dowiedzieli się, jak ma na imię lwica, która im pomagała.

Tą krępującą, pełną napięcia ciszę ponownie przerwał Aslan. Ailey była mu za to niesamowicie wdzięczna.

- A gdzie jest czwarty? - zapytał Wielki Lew.

- Próbował ich zdradzić i przeszedł na stronę Białej Czarownicy, Aslanie. - odpowiedział pan Bóbr.

I wtedy coś kazało Piotrowi powiedzieć:

- To częściowo moja wina, Aslanie. Byłem zły na niego i myślę, że to go popchnęło w niedobrą stronę.

A Aslan nie powiedział nic, aby Piotra oskarżyć lub potępić, lecz tylko stał, patrząc na niego swoimi wielkimi, nieruchomymi oczami. I wszyscy odczuli, że nie ma tu już nic więcej do powiedzenia.

- Aslanie, proszę cię bardzo. - powiedziała nagle Łucja. - Czy nie można nic uczynić, aby uratować Edmunda?

- Wszystko zostanie uczynione. - powiedział lew. - Chociaż może się to okazać cięższe, niż ci się zdaje.

I znowu zamilkł na jakiś czas. Aż do tej chwili wydawał się Łucji przede wszystkim niezwykle królewski, silny i pełen spokoju; teraz pomyślała, że jest również z jakiegoś powodu smutny. Ale w chwilę potem to wrażenie minęło. Lew wstrząsnął grzywą, klasnął w przednie łapy i powiedział:

- Ale tymczasem przygotujmy się do uczty. Panie niech zaprowadzą Córki Ewy do namiotu i pomogą im we wszystkim.

Kiedy dziewczynki zaczęły odchodzić, a z nimi także Ailey, Aslan, nawet się nie odwracając, odezwał się:

- Zostań tu na chwilę, Ailey.

Dziewczyna, wciąż pod postacią lwa, odwróciła się i podeszła do swojego ojca. Stanęła koło niego, spuszczając wzrok. Wciąż  czuła się źle, że jej znajomi dowiedzieli się o jej imieniu, a także o drugiej tożsamości dopiero w takim momencie i w takim miejscu.

Zuzanna i Łucja poszły dalej, natomiast Aslan położył łapę na ramieniu Piotra ( pazury miał oczywiście głęboko ukryte, ale chłopiec ugiął się pod jej ciężarem ).

- Chodź ze mną, Synu Adama. Ze mną i moją córką. Pokażę ci z oddali zamek, który będzie waszą królewską siedzibą.

Poszli ku wschodniemu brzegowi szczytu - Piotr wciąż z mieczem w dłoni - skąd rozciągał się wspaniały widok. Słońce zachodziło za ich plecami i cała kraina u ich stóp zalana była jego czerwono złotym światłem: lasy, wzgórza, doliny - wijąca się jak srebrny wąż - wielka rzeka. A daleko, daleko, poza tym wszystkim, było morze, a za morzem niebo pełne różowiejących już obłoków. A tam, gdzie kraina Narnii graniczyła z morzem, u ujścia wielkiej rzeki, jaśniało coś złociście na niewielkim wzgórzu. Był to zamek, a blask pochodził z odbicia promieni słonecznych w jego oknach, lecz Piotrowi wydało się, że to wielka gwiazda, spoczywającą na morskim brzegu.

- Oto, Synu Adama. - odezwał się Aslan. - Ker-Paravel pięciu tronów. Na jednym z nich ty masz zasiąść jako król. Pokazuję ci to, bo jesteś pierworodnym z całego rodzeństwa i jako ten będziesz Wielkim Królem, władcą nad innymi. W tym samym przypadku jesteś ty, Ailey. Jako moja córka, również zasiądziesz na tronie i będziesz Wielką Królową. Będziesz miała taką samą władzę, jak Piotr.

Żadne z nich nawet się nie odezwało, ponieważ nagle rozległ się dziwny głos przypominający dźwięk trąbki, choć o wiele od niego bogatszy.

- To róg twojej siostry, Piotrze. - powiedział Aslan niskim głosem, tak niskim, że można by go właściwie nazwać mruczeniem, jeśliby to nie miał oznaczać braku szacunku wobec Lwa.

W pierwszej chwili Piotr nie zrozumiał, o co chodzi. Potem, gdy zobaczył innych, biegnących ze wszystkich stron, usłyszał ryk Aslana: "Do tyłu! Niech książę zdobędzie swe ostrogi!", a także usłyszał melodyjny głos Ailey: "Idź, to twoja siostra. Uratuj ją", wreszcie zrozumiał i zaczął biec, jak tylko mógł najszybciej, do namiotu. A tam zobaczył straszną scenę.

Najady i driady rozpierzchły się we wszystkie strony. Łucja biegła ku niemu, ile tylko miała sił w krótkich nóżkach, a jej twarz była biała jak papier. Potem zobaczyła Zuzannę, jak wyskakuje z namiotu, biegnie do najbliższego drzewa, chwyta się jednej z niższych gałęzi i podciąga do góry. Za nią pędziła jakaś olbrzymia szara bestia. Najpierw wydawało mu się, że to niedźwiedź. Potem stwierdził, że zwierzę przypomina bardziej owczarka alzackiego, tyle że było o wiele za duże jak na psa. Wreszcie zrozumiał, że to wilk, stojący już teraz na dwu łapach, przednimi oparty o pień drzewa, warczy i kłapiący zębami, z sierścią zjeżoną na karku. Jedna ze stóp Zuzanny zwisała zaledwie o kilkanaście centymetrów od jego rozwartej paszczy. Piotr zastanawiał się przez moment, dlaczego jego siostra nie wspina się wyżej lub przynajmniej nie podciągnie nóg, zaraz jednak zrozumiał, że była bliska omdlenia. Oznaczało to, że za chwilę spadnie - prosto na tę wściekłą bestię.

- Rusz się! - krzyknęła Ailey, podbiegając do niego i pchając go głową do przodu. Dopiero wtedy się ruszył.

Piotr nie czuł się wcale mężnie; zrobiło mu się słabo. Nawet jeśli miał wsparcie dziewczyny. Nie mogło to jednak mieć żadnego wpływu na to, co musiał zrobić.

Natarł na potwora mieczem i wymierzył cios w jego bok. Ale uderzenie nie dosięgło wilka. Jak szara błyskawica okręcił się wokół siebie, przez moment zamarł w bezruchu, wpatrując się do chłopca płonącymi ślepiami, i rozwarł paszczę w ryku wściekłości. Gdyby wilk nie był tak rozwścieczony, że przed atakiem po prostu musiał wydać z siebie ów ryk, to z pewnością schwyciłby Piotra za gardło w sekundę po chybionym ciosie. Ale teraz - choć wszystko to stało się zbyt prędko, by Piotr miał czas o tym pomyśleć - chłopak mógł zrobić szybki unik, a następnie z całej siły wbić miecz w przednie łapy bestii. To, co działo się później, przypominało kilka chwil z jakiegoś koszmarnego snu. Czuł potężne szarpnięcie i napór szarego cielska, nie wiedział, czy wilk jest żywy, czy martwy. Widział jego lśniące kły tuż przed swoją twarzą, w końcu wszystko zmieniło się w krew, sierść i gorąco. W chwilę później potwór leżał martwy u jego stóp. Piotr wyciągnął z niego miecz, wyprostował się i otarł pot z twarzy. Poczuł straszliwe zmęczenie.

Nie minęła nawet minuta, gdy Ailey przemieniła się znów w człowieka. Nie zważała na to, że teraz wszyscy zobaczą, kim tak naprawdę jest. Podeszła do Zuzanny i pomogła jej zejść z drzewa.

- Ailey... - wyszeptała brunetka, chwilę później przytulając dziewczynę, która mocno zdziwiła się na jej reakcję. Ta chwila jednak nie trwała długo, gdyż Zuzanna moment później znalazła się w objęciach swojego brata. Obojgu trzęsły się nogi.

Opowieści z Narnii: Córka Wielkiego LwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz