Ailey i Piotr jeszcze przez jakiś czas siedzieli na ziemi, wpatrując się w morze i napawając swoim towarzystwem. Siedzieli cicho, bo to, co chcieli powiedzieć, powiedzieli. Głowa dziewczyny spoczywała na ramieniu chłopaka, któremu wcale to nie przeszkadzało. W końcu zrozumiał, co przeżywała ta drobna nastolatka w swoim życiu i ile przeszła, by być tu, gdzie się teraz znajduje.
Jasnowłosa podskoczyła w miejscu, gdy wreszcie odezwał się Aslan, skończywszy rozmawiać z Czarownicą.
- Możecie wszyscy wrócić! Sprawa została załatwiona. Ona zrzekła się roszczeń do krwi waszego brata.
Po całym wzgórzu rozległ się taki odgłos, jakby przedtem wszyscy wstrzymali oddechy, a teraz jednocześnie wypuścili powietrze z płuc. Potem dało się słyszeć szmer przyciszonych rozmów.
- Idziemy? - zapytała Ailey, spoglądając na Piotra. Ten jedynie kiwnął głową i od razu wstał na równe nogi. Nastolatka zdziwiła się lekko, gdy dostrzegła wyciągniętą w swoją stronę dłoń chłopaka.
- Ja nie gryzę. - zaśmiał się, widząc zawahanie na jej twarzy. W końcu przyjęła jego pomoc, również się śmiejąc.
- A mam jakąś pewność, że nie połykasz w całości?
Oboje zaśmiali się po raz kolejny i ruszyli w stronę Aslana i Czarownicy, na której twarzy malował się okrutny triumf. Kiedy do nich podeszli, ona zamierzała już odejść, lecz w ostatniej chwili odwróciła się raz jeszcze i powiedziała:
- Jaką mogę mieć pewność, że twoja obietnica zostanie spełniona?
- Rrrrrrrooouuughhh! - zaryczał Aslan, podnosząc się ze swojego tronu; jego wielka paszcza otwierała się coraz szerzej, a ryk był coraz bardziej i bardziej potężny, aż Czarownica, popatrzywszy przez chwilę na tę rozwartą paszczę, zebrała suknię ręką i uciekła ze wzgórza, w obawie o swe życie.
Gdy tylko Czarownica odeszła, Aslan powiedział:
- Musimy natychmiast opuścić to miejsce. Będzie potrzebne do innych celów. Dziś wieczór rozbijemy obóz przy Brodzie Beruny.
- Gdzie to jest? I czy daleko? - zapytał szeptem blondyn nastolatki obok. Ona spojrzała na niego jedynie i pokiwała głową z uśmiechem.
- Nie tak daleko, jak myślisz.
Oczywiście każdy umierał z ciekawości, jak zakończyła się rozmowa z Czarownicą, ale twarz Aslana była surowa, a wszyscy mieli jeszcze w uszach dźwięk strasznego ryku, tak że nikt nie śmiał o to pytać. Nawet sama Ailey.
Po posiłku, który zjedzono pod gołym niebem, na szczycie wzgórza ( słońce przegrzewało już teraz mocno o trawa obeschła ), zajęto się zwijaniem namiotu i pakowaniem rzeczy. Jasnowłosa, która pozostawała wciąż pod postacią człowieka, pomagała rodzeństwu spakować wszystkie ich rzeczy, ale tak szczerze, to nie mieli ich za wiele.
W dwie godziny po południu maszerowali już, kierując się na północny wschód. Ponieważ odległość od celu nie była zbyt wielka, nie musieli się spieszyć. Jasnowłosa szła koło swojego ojca w ciszy, napawając się samą jego obecnością. Czuła jednak, że coś trapi Lwa, lecz nie odezwała się nawet słowem w tej sprawie.
Na początku wędrówki Aslan zawołał do siebie jeszcze Piotra, by wyjaśnić mu swój plan strategiczny.
- Jest prawie pewne, że jak tylko Czarownica załatwi swoje sprawy w tej okolicy, powróci do zamku i przygotuje się do oblężenia. Nie wiadomo, czy uda ci się przeciąć ich drogę i udaremnić ten zamiar.
- Trzeba mieć nadzieję, że jednak się to uda. - wtrąciła Ailey chwilę po słowach swego ojca. - Nie ma innej opcji. Od tego zależą losy całej Narnii. Odpowiedzialność spoczywa na naszych barkach.
Nikt już nie odezwał się po słowach nastolatki, ale zarówno Aslan, jak i Piotr w duchu zgadzali się z nią. Wielki Lew nakreślił chwilę później dwa plany bitwy: jeden, gdyby przyszło im walczyć w lesie, drugi, gdyby doszło do oblężenia zamku. Mówiąc o szczegółach obu planów, doradzał nastolatkom jak mają przeprowadzić operacje wojskowe, na przykład: "Musicie ustawić centaury tu i tu" albo: "Musicie wysłać zwiadowców, żeby się dowiedzieć, czy ona nie zrobiła tego i tego". Trwało to przez dłuższą chwilę, aż w końcu Piotr zauważył:
- Ale przecież ty sam z nami będziesz...
- Nie mogę ci tego obiecać. - odpowiedział Lew, a Ailey już wtedy domyślała się, o co może chodzić. Milczała jednak. Aslan dalej zaczął udzielać im instrukcji.
W drugiej części marszu osobami, które towarzyszyły mu najbliżej, były Zuzanna i Łucja, po tym jak Ailey i Piotr odeszli od niego. Aslan nie mówił jednak wiele i wydawał się czymś przygnębiony.
~*~
Było jeszcze jasno, kiedy doszli do miejsca, w którym dolina otworzyła się, a rzeka była szeroka i płytka. Był to Bród Beruny i Aslan wydał rozkaz, aby zatrzymać się po tej stronie rzeki.
- Czy nie lepiej rozbić obóz po tamtej stronie, aby nas nie zaatakowano w nocy? - zauważył Piotr, podchodząc do zwierzęcia. Wciąż towarzyszyła mu Ailey, która doskonale wiedziała, w jakim stanie jest jej tata.
Aslan wydawał się myśleć nad czymś innym, podniósł się, potrząsnął swą wspaniałą grzywą i powiedział:
- Co takiego?
- Czy nie lepiej rozbić obóz po tamtej stronie, aby nas nie zaatakowano w nocy? - Piotr powtórzył swoją propozycję.
- Nie. - odpowiedział Aslan bezbarwnym głosem, jakby cała sprawa niewiele go już obchodziła. - Nie, ona nie zaatakuje nas w nocy.
I westchnął głęboko. Zaraz jednak dodał:
- Niemniej dobrze to było przemyślane. Tak właśnie powinien myśleć żołnierz. Ale to już nie ma większego znaczenia.
Blondyn i blondynka odeszli pomagać innym w rozbijaniu obozu.
- Coś jest z nim nie tak. Nie zachowuje się normalnie. - mruknęła Ailey w pewnym momencie. Piotr spojrzał na nią, doskonale wiedząc, o kim mówiła.
- Trudno nie zauważyć.
Tego wieczora wszystkim udzielił się dziwny nastrój Aslana. Piotr nie mógł oswoić się z myślą, że być może przyjdzie mu poprowadzić walkę i że Wielkiego Lwa może zabraknąć w oczekiwanej ich bitwie. Podobne myśli krążyły także po głowie Ailey. Wiedziała, że coś złego może się wkrótce stać, nie wiedziała tylko, co takiego.
Jedli wieczorny posiłek w milczeniu, czując, że wydarzyło się coś, co zupełnie zmieniło całą, zaistniałą sytuację. Było tak, jakby gdyby dobre czasy niespodziewanie się kończyły, choć tak niedawno dopiero się zaczęły.
CZYTASZ
Opowieści z Narnii: Córka Wielkiego Lwa
RandomAiley od zawsze była niewinną nastolatką, nie lubiącą towarzystwa. Skrywała o wiele więcej tajemnic, niż inni. Dlatego też czuła się nieswojo, gdy do domu, w którym mieszkała, przyjechało rodzeństwo. To miała być tajemnica, ale przecież nie da się...