rozdział 5

2.2K 100 2
                                    

Jak Piotr i Zuzanna postanowili poprzedniego dnia, tak też zrobili. Zapukali do drzwi gabinetu właściciela domu, a kiedy Profesor zawołał: "Proszę!", weszli do środka. Starszy pan znalazł dla nich jakieś krzesła i oświadczył, że jest całkowicie do ich dyspozycji. Potem usiadł w fotelu, złożył dłonie tak, że stykały się końcami palców, i słuchał z uwagą. W tym samym też czasie do pomieszczenia wróciła Ailey, która stanęła przy drzwiach niezauważona i słuchała, o czym opowiadało rodzeństwo.

Kiedy skończyli, mężczyzna milczał przez pewien czas, potem odchrząknął i powiedział coś, czego żadne z nich się nie spodziewało - poza Ailey, która znała Profesora zbyt dobrze:

- A skąd wiecie, że opowieść waszej siostry nie jest prawdą?

- No, bo przecież... - zaczęła Zuzanna, jednak urwała. Wyraz twarzy Profesora wcale nie wskazywał na to, że sobie z nich żartuje. - Przecież sam Edmund powiedział, że tylko się bawili.

- To jest właśnie punkt, który z pewnością zasługuje na naszą uwagę, na bardzo wnikliwą uwagę. - powiedział Profesor. - Na przykład, jeśli mi wolno zapytać, czy wasze dotychczasowe doświadczenie pozwala wam stwierdzić, że jedno z nich - albo brat, albo siostra - bardziej zasługuje na zaufanie? Chodzi mi o to, które z nich jest według was bardziej prawdomówne?

- To dość śmieszna sprawa, panie Profesorze. - powiedział Piotr, nawet nie zauważając przyglądającej mu się nastolatce. - Aż dotąd zawsze bym odpowiedział, że Łucja.

- Nie chcę się wtrącać, ale ja wierzę Łucji i sądzę, że ona nie kłamie. - odezwała się Ailey, podchodząc do fotela Profesora i siadając na podłokietniku. Piotr i Zuzanna zdziwili się jej pojawieniem się, jednak nie odezwali ani słowem, gdy się pojawiła.

- A ty co o tym sądzisz, moja droga? - zapytał Profesor Zuzannę, która wciąż milczała, przyglądając się jasnowłosej. Było wiadome, że nie za bardzo ją lubiła.

- No więc, tak ogólnie, jestem tego samego zdania co Piotr, ale przecież to nie może być prawdą... To wszystko o tym lesie i o faunie.

- Tego jeszcze nie wiemy. - powiedział Profesor, spoglądając ukradkiem na nastolatkę obok siebie. - A zarzut kłamstwa wobec kogoś, kogo zawsze uważaliście za osobę prawdomówną, to bardzo poważna sprawa, naprawdę bardzo poważna sprawa.

- Obawiamy się, że to wcale nie musi być kłamstwo. - odezwała się Zuzanna. - Może z Łucją dzieje się coś niedobrego? - zasugerowała, próbując nie spoglądać na Ailey, która nawet nie ukrywała, że patrzyła na nią i jej brata.

- Masz na myśli obłęd? - zapytał Profesor spokojnie. - Och, to możecie być spokojni. Wystarczy na nią popatrzeć, wystarczy z nią porozmawiać, żeby stwierdzić, że na pewno nie zwariowała.

- Profesor ma rację. - stwierdziła Ailey, ale nikt nie zwrócił na nią większej uwagi, choć wszyscy na nią spojrzeli na krótki moment.

- Ale wobec tego... - zaczęła brunetka, lecz urwała swoją wypowiedź. Nawet nie śniło jej się, że dorosły może mówić w ten sposób i zupełnie nie wiedziała, co o tym myśleć.

- Logika! - powiedział Profesor, jakby do siebie. - Dlaczego nie uczą was logiki w tych szkołach? - spytał, choć nie oczekiwał odpowiedzi. - Są tylko trzy możliwości. Albo wasza siostra kłamie, albo zwariowała, albo mówi prawdę. Wiecie, że nie zwykła kłamać, i jest oczywiste, że nie zwariowała. A więc przynajmniej czasowo, zanim nie uzyskamy jakichś nowych danych, musimy założyć, że mówi prawdę.

Brązowowłosa dziewczyna spojrzała na mężczyznę uważnie, ale wyraz jego twarzy nie wskazywał na to, że żartuje.

- Ale jak coś takiego może być prawdą? - spytał Piotr, który do tej pory milczał.

- Dlaczego o to pytasz?

- Z jednego powodu. - odpowiedział blondyn, ukradkiem patrząc na nastolatkę przed sobą. Zaczynał zdawać sobie sprawę, że ona mogła mówić prawdę, choć nie chciał przyznać tego przed samym sobą. Ailey uśmiechnęła się delikatnie do niego, chcąc dać mu otuchy, by kontynuował. - Jeżeli to prawda, to dlaczego każdy, kto wejdzie do szafy, nie znajduje tego kraju? Chodzi mi o to, że tam naprawdę nic nie było, kiedy zajrzeliśmu do środka; nawet Łucja nie twierdziła wówczas, że jest inaczej.

Jesteście naiwni, Piotrze. - pomyślała Ailey. Naprawdę bardzo naiwni.

- A co to ma do rzeczy? - zapytał znowu Profesor.

- Ależ, panie Profesorze, jeśli coś jest prawdziwe, to musi być prawdziwe zawsze!

- Musi? - raz jeszcze zapytał Profesor i Piotr nie wiedział, co na to powiedzieć.

- Otóż nie musi. - odezwała się jasnowłosa, zwracając tym na siebie uwagę. - Mówiłam wam już, że wszystko da się zobaczyć, tylko trzeba umieć patrzeć. Jeśli czegoś nie widzicie, to już tylko i wyłącznie wasza sprawa. Trzeba mieć choć trochę wyobraźni, żeby zobaczyć pewne rzeczy. Wy najwyraźniej tego nie macie.

Zuzanna zagotowała się od środka, choć nie dała tego po sobie poznać. Coraz bardziej przestawała lubić Ailey i to, że wtrącała się w nie swoje sprawy. Może i pomogła Łucji, za co była jej wdzięczna, ale to były ich sprawy i ona nie miała prawa, by się do tego wtrącać. A jednak to robiła.

Brunetka nie wiedziała jednak, że jasnowłosa miała w tym ukryty cel. I realizowała go pomalutku. Nie wiedziała też, że Ailey nie jest normalną nastolatką, która przypadkowo znalazła się w domu Profesora.

- A poza tym brakuje czasu na to wszystko. - dodała Zuzanna, nawiązując do wcześniejszych słów swojego brata. - Nawet gdyby takie miejsce istniało, to Łucja nie miałaby czasu, aby być wszędzie, gdzie opowiadała. Przecież wybiegła z tego pokoju zaraz za nami. Nie minęła nawet minuta, a ona upierała się, że nie było jej całe godziny.

Mówię to jeszcze raz... Jesteście naiwni, Zuzanno. Naprawdę bardzo, bardzo naiwni.

- To właśnie sprawia, że jej opowieść wygląda na prawdziwą. - powiedział Profesor, a Ailey zgodziła się z nim w duchu. - Jeżeli rzeczywiście są w tym domu Drzwi, które prowadzą do jakiegoś Innego Świata ( a powinienem was ostrzec, że to bardzo dziwny dom i nawet ja dobrze go nie znam ) - jeśli więc, mówię, Łucja dostała się do Innego Świata, to wcale bym się nie zdziwił, gdyby się okazało, że tej Inny Świat ma swój własny, odrębny czas; tak więc, niezależnie od tego, jak długo w nim się przebywa, NASZ czas nie ma z tym nic wspólnego. Z drugiej strony nie sądzę, by dziewczynka w jej wieku mogła coś takiego sama wymyślić. Sądzę, że gdyby naprawdę chciała was nabrać, to by się gdzieś schowała i siedziała tam tak długo, żeby to pasowało do jej opowieści.

- I tu się zgadzam. - odezwała się jasnowłosa w tym samym momencie, co Piotr zadał pytanie.

- Ale czy pan naprawdę uważa, że mogą być jakieś inne światy, w tym miejscu, tuż koło nas, tak jak ten? - zapytał blondyn.

Oboje spojrzeli na siebie, posyłając delikatne uśmiechy. Żadne z nich nie kontynuowało dalej, mimo tego, że dziewczyna powiedziała już, co miała powiedzieć. Kiwnęła głową chłopakowi, żeby mówił dalej. Piotr powtórzył swoje pytanie.

- Nie ma nic bardziej prawdopodobnego. - odpowiedział Profesor, zdejmując swoje okulary. Zabrał się do ich czyszczenia, mrucząc do siebie: - Jestem ciekaw, czego oni ich uczą w tych szkołach.

- Ale wobec tego, co mamy robić? - zapytała Zuzanna już po raz kolejny tamtego dnia.
Miała wrażenie, że cała ta rozmowa zaczynała tracić sens.

- Moja panno. - zaczął mężczyzna i spojrzał na rodzeństwo ostro. - Jest pewien pomysł, którego nikt jeszcze nie podsunął, a który warto jest wypróbowania.

- Co to takiego?

- Możemy wszyscy spróbować zająć się własnymi sprawami.

Był to koniec rozmowy.

Opowieści z Narnii: Córka Wielkiego LwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz