Przewróciłam się na łóżku, ziewając cicho. Z Matt'em wróciłam dopiero nad ranem. Jednak miałam ambicje zjawić się na popołudniowym treningu. Dlatego spojrzałam na opaskę. Była dwunasta. Leniwie podniosłam się do siadu i odgarnęłam włosy z twarzy. Nie byłam jakoś super wyspana. Jednak było zdecydowanie lepiej niż wcześniej. Zebrałam się z łóżka i podeszłam do szafy. Obrałam na siebie czarne dresy i tego samego koloru stanik sportowy. Tak ubrana wyszłam z pokoju. Udałam się na stołówkę, jednak mogłam liczyć tylko na kanapkę. Nie było żadnej szansy na nic bardziej sycącego. Więc musiałam się zadowolić tym, co dają. Dlatego zjadłam kanapkę i ruszyłam na siłownię. Tam znalazłam resztę. Upięłam włosy w niskiego koka i weszłam do pomieszczenia.
- Wróciła samotnicza dusza. - Mruknęła Dagger z wyczuwalnymi pretensjami. Wiedziałam, że teraz będzie mi to wyrzucać. Liczyłam się z tym już, kiedy wkręcałam się w wyjście z dawnym trenerem. Dlatego teraz nie byłam zaskoczona. - Jedna rodzi, druga stwierdza, że chce być samotnym łowca. Kto jeszcze chce odejść?
- Przestań już. - Warknął na nią brat, który widocznie miał dosyć jej wiecznych pretensji. - Nie bądź taka zazdrosna, bo ci z tym nie do twarzy. - Mruknął, na co ta z pretensjami przewróciła oczami. - Zawsze masz do wszystkich pretensje, a ty jestem kurwa nieomylna co?
- Przestań się do mnie dopierdalać. To, że Ty tak wszystko olewasz, nie znaczy, że, wszyscy mają aż tak wyjebane. Niektórzy chcą mieć karierę. - Zauważyła, krzyżując ramiona na piersiach.
- I obyś jej nie miała wredna suko. - Wtrącił Demo zdecydowanie posuwając się o krok za daleko. - Tylko Museve cię znosi więc się od niej opierdol.
I w tym momencie świetnie rozumiałam tych, którzy chcieli polować sami. Drużyna była momentami przesraną sprawą. Kłóciliśmy się częściej, niż ustawa przewidywała i do tego zawsze wyzywaliśmy się przy tym od najgorszych. Nie jestem pewna czy ktoś z nas kiedykolwiek tak pojechał po wilkołakach. Nawet ona w naszych odczuciach nie zasłużyła na takie słowa. Zresztą czasem się zastanawiałam, czemu to robią? Zabijają, bo to była ich jedyna opcja? Czy oni w ogóle wierzyli, że postępują słusznie? Myśleli o tym w ogóle? Cholera czasem za dużo myślę.
- Spokój! - Krzyknął Mutung przerywając ich kłótnie. Czasem współczułam mu takiej drużyny. Byliśmy okropni. I nie do pogodzenia. - Przestańcie się tak kurwa zachowywać. Ruszać dupy i trenować, a nie marnować energię na te wasze przepychanki. A ty. - Rzucił, przenosząc na mnie spojrzenie. - Zastanów się, czy chcesz być w drużynie, czy sama? A teraz zajmij się treningiem. - Polecił, na co skinęłam głową.
Podeszłam na bok i zaczęłam się rozciągać. Wiedziałam, że bym zły. Czuł się zdradzony i olany. I rozumiałam to. Z dnia na dzień dowiedział się, że ktoś z jego drużyny dąży do usamodzielnienia. Nagle okazało się, że nie może na mnie polegać. I w każdej chwili mogę odejść. To nie było fair. Jednak teraz były rzeczy ważniejsze. Prawda. Teraz to o niej myślałam. Chciałam tej prawdy a teraz miałam szanse, by ją poznać.
Kiedy skończyłam rozgrzewkę, weszłam na bieżnie. Ustawiłam w miarę wolne obroty. Nie chciało mi się bić rekordów. Byłam tym wszystkim zbyt zmęczona. Psychicznie, jak i fizycznie. Nie mogłam spać po nocy i dowiadywałam się coraz nowszych rzeczy, które powoli mnie wyniszczały.
Czy dam rady zabić wilkołaka z wiedzą, którą mam teraz? Nie mam pojęcia. I całkiem szczerze nie chciałam się przekonywać.
- Chyba się nią nie przejmujesz? - Spytał Sai stając obok mnie. Oparł się o bieżnie, a ja spojrzałam na niego zdziwiona. On rzadko kiedy ze mną rozmawiał.
- Niby po czym wnioskujesz? - Spytałam, przenosząc na niego spojrzenie. Uniosłam jedną brew, jak miałam w zwyczaju i wzięłam jeden głębszy wdech.
- Masz jakąś nietęgą minę. - Zauważył, krzyżując ramiona na piersi. No tak pewnie ładnie się krzywiłam, kiedy myślałam o tym całym gównie, w które się wpakowałam.
- Nie o nią chodzi. - Zapewniłam, przenosząc spojrzenie na ścianę przede mną. Jak to mówią nic tak nie łączy, jak nienawiść do tych samych ludzi. Może dlatego postanowił pogadać. I dlaczego liczyłam, że teraz po prostu sobie pójdzie. - Myślę.
- O czym myślisz? - Spytał uparcie ciągnąć dyskusje. Od kiedy on tak lubi ze mną dyskutować?
- O przeszłości i przyszłości. - Przyznałam zgodnie z prawdą nie chcąc wchodzić w szczegóły.
- Męczy cię to, kim byłaś? - Spytał a ja nieco niepewnie, przeniosłam na niego spojrzenie.
- Czy ktoś na kim mi zależało, tam jest? Możesz mnie szukał lub czekał? - Dodałam, przygryzając dolną wargę. - A nawet jeśli nie to chciałabym wiedzieć kim byłam. Chciałbym mieć szanse pożegnać tych, którzy zginęli, kiedy ja przeżyłam... Chociaż może tak jest łatwiej? Może żyje mi się lepiej nie pamiętając, o tym całym głównie które być może przeżyłam. Głupio mi, bo myślę o ludziach, których nie pamiętam, bo mogli być różni. Może teraz myślę, że chciałabym móc pochować rodziców a może byli tylko parą chui, którzy nie wiem... Bili mnie lub po prostu mieli we mnie wyjebane. Może spotkało mnie coś, z czym nie umiałam żyć i to, że zapominałam jest moim największym błogosławieństwem... Kurwa dużo tych może. - Zauważyłam, śmiejąc się lekko. Nie był to jednak śmiech pełen rozbawienia czy radości, a raczej pewnej goryczy.
- Ta niepewność jest najgorsze. Jednak jeśli nie możemy pamiętać, to chyba tylko pozostaje nam wierzyć, że tak jest dobrze. - Stwierdził, wzruszając ramionami.
Westchnęłam cicho przypominając sobie wilczyce z lasu. Co, jeśli ona naprawdę jest moją siostrą? Jeśli ten wilk, który wtedy ze mną rozmawiał, jest moim bratem? Jeśli nasza matka się o mnie martwi i chciałaby mnie zobaczyć? Jeśli to prawda jestem córką Alfy. Mam rodzinę, przyjaciół jakąś przeszłość, która wcale nie została zakopana pod zgliszczami rozwalonego miasta. I nadal mogłam do niej wrócić.
Z rozmyślania wyrwał mnie widok znanego mi czarnego napoju. Wyłączyłam bieżnie i z niej zeszłam. Podeszłam niepewnie do stolika i wzięłam swój bidon.
Nikt nie będzie mną manipulował.
- Idę do kibla. - Rzuciłam i nie czekając na niczyją reakcję wyszłam z siłowni.
Przeszłam przez długi wręcz przerażająco jasny korytarz i podeszłam do drzwi na jego końcu. Przekroczyłam ich próg, znajdując się w toalecie. Przeszłam obok kabin wychylając się, by upewnić się, że nikogo oprócz mnie tutaj nie ma. I kiedy byłam tego pewna, podeszłam do zlewu. Odkręciłam bidon i wylałam jego zawartość.
Podjęłam decyzję. Zaufałam wilkołakom, bo coś głęboko we mnie kazało mi im uwierzyć. I teraz pozostało mi się tylko modlić o to, by nie przyszło mi za tę wiarę zapłacić najwyższej ceny.
CZYTASZ
Wilcza łowczyni
WerewolfNie pamiętam, kim byłam ani co robiłam. Dlatego muszę pamiętam, że liczy się tylko to, że teraz jestem łowcą. A moją misją jest zemsta na tych, którzy odebrali mi wszystko.