̶X̶̶V̶̶I̶̶I̶

917 62 15
                                    

Przewróciłam się na łóżku, ziewając cicho. Z Matt'em wróciłam dopiero nad ranem. Jednak miałam ambicje zjawić się na popołudniowym treningu. Dlatego spojrzałam na opaskę. Była dwunasta. Leniwie podniosłam się do siadu i odgarnęłam włosy z twarzy. Nie byłam jakoś super wyspana. Jednak było zdecydowanie lepiej niż wcześniej. Zebrałam się z łóżka i podeszłam do szafy. Obrałam na siebie czarne dresy i tego samego koloru stanik sportowy. Tak ubrana wyszłam z pokoju. Udałam się na stołówkę, jednak mogłam liczyć tylko na kanapkę. Nie było żadnej szansy na nic bardziej sycącego. Więc musiałam się zadowolić tym, co dają. Dlatego zjadłam kanapkę i ruszyłam na siłownię. Tam znalazłam resztę. Upięłam włosy w niskiego koka i weszłam do pomieszczenia.

- Wróciła samotnicza dusza. - Mruknęła Dagger z wyczuwalnymi pretensjami. Wiedziałam, że teraz będzie mi to wyrzucać. Liczyłam się z tym już, kiedy wkręcałam się w wyjście z dawnym trenerem. Dlatego teraz nie byłam zaskoczona. - Jedna rodzi, druga stwierdza, że chce być samotnym łowca. Kto jeszcze chce odejść?

- Przestań już. - Warknął na nią brat, który widocznie miał dosyć jej wiecznych pretensji. - Nie bądź taka zazdrosna, bo ci z tym nie do twarzy. - Mruknął, na co ta z pretensjami przewróciła oczami. - Zawsze masz do wszystkich pretensje, a ty jestem kurwa nieomylna co?

- Przestań się do mnie dopierdalać. To, że Ty tak wszystko olewasz, nie znaczy, że, wszyscy mają aż tak wyjebane. Niektórzy chcą mieć karierę. - Zauważyła, krzyżując ramiona na piersiach.

- I obyś jej nie miała wredna suko. - Wtrącił Demo zdecydowanie posuwając się o krok za daleko. - Tylko Museve cię znosi więc się od niej opierdol.

I w tym momencie świetnie rozumiałam tych, którzy chcieli polować sami. Drużyna była momentami przesraną sprawą. Kłóciliśmy się częściej, niż ustawa przewidywała i do tego zawsze wyzywaliśmy się przy tym od najgorszych. Nie jestem pewna czy ktoś z nas kiedykolwiek tak pojechał po wilkołakach. Nawet ona w naszych odczuciach nie zasłużyła na takie słowa. Zresztą czasem się zastanawiałam, czemu to robią? Zabijają, bo to była ich jedyna opcja? Czy oni w ogóle wierzyli, że postępują słusznie? Myśleli o tym w ogóle? Cholera czasem za dużo myślę.

- Spokój! - Krzyknął Mutung przerywając ich kłótnie. Czasem współczułam mu takiej drużyny. Byliśmy okropni. I nie do pogodzenia. - Przestańcie się tak kurwa zachowywać. Ruszać dupy i trenować, a nie marnować energię na te wasze przepychanki. A ty. - Rzucił, przenosząc na mnie spojrzenie. - Zastanów się, czy chcesz być w drużynie, czy sama? A teraz zajmij się treningiem. - Polecił, na co skinęłam głową.

Podeszłam na bok i zaczęłam się rozciągać. Wiedziałam, że bym zły. Czuł się zdradzony i olany. I rozumiałam to. Z dnia na dzień dowiedział się, że ktoś z jego drużyny dąży do usamodzielnienia. Nagle okazało się, że nie może na mnie polegać. I w każdej chwili mogę odejść. To nie było fair. Jednak teraz były rzeczy ważniejsze. Prawda. Teraz to o niej myślałam. Chciałam tej prawdy a teraz miałam szanse, by ją poznać.

Kiedy skończyłam rozgrzewkę, weszłam na bieżnie. Ustawiłam w miarę wolne obroty. Nie chciało mi się bić rekordów. Byłam tym wszystkim zbyt zmęczona. Psychicznie, jak i fizycznie. Nie mogłam spać po nocy i dowiadywałam się coraz nowszych rzeczy, które powoli mnie wyniszczały.

Czy dam rady zabić wilkołaka z wiedzą, którą mam teraz? Nie mam pojęcia. I całkiem szczerze nie chciałam się przekonywać.

- Chyba się nią nie przejmujesz? - Spytał Sai stając obok mnie. Oparł się o bieżnie, a ja spojrzałam na niego zdziwiona. On rzadko kiedy ze mną rozmawiał.

- Niby po czym wnioskujesz? - Spytałam, przenosząc na niego spojrzenie. Uniosłam jedną brew, jak miałam w zwyczaju i wzięłam jeden głębszy wdech.

- Masz jakąś nietęgą minę. - Zauważył, krzyżując ramiona na piersi. No tak pewnie ładnie się krzywiłam, kiedy myślałam o tym całym gównie, w które się wpakowałam.

- Nie o nią chodzi. - Zapewniłam, przenosząc spojrzenie na ścianę przede mną. Jak to mówią nic tak nie łączy, jak nienawiść do tych samych ludzi. Może dlatego postanowił pogadać. I dlaczego liczyłam, że teraz po prostu sobie pójdzie. - Myślę.

- O czym myślisz? - Spytał uparcie ciągnąć dyskusje. Od kiedy on tak lubi ze mną dyskutować?

- O przeszłości i przyszłości. - Przyznałam zgodnie z prawdą nie chcąc wchodzić w szczegóły.

- Męczy cię to, kim byłaś? - Spytał a ja nieco niepewnie, przeniosłam na niego spojrzenie.

- Czy ktoś na kim mi zależało, tam jest? Możesz mnie szukał lub czekał? - Dodałam, przygryzając dolną wargę. - A nawet jeśli nie to chciałabym wiedzieć kim byłam. Chciałbym mieć szanse pożegnać tych, którzy zginęli, kiedy ja przeżyłam... Chociaż może tak jest łatwiej? Może żyje mi się lepiej nie pamiętając, o tym całym głównie które być może przeżyłam. Głupio mi, bo myślę o ludziach, których nie pamiętam, bo mogli być różni. Może teraz myślę, że chciałabym móc pochować rodziców a może byli tylko parą chui, którzy nie wiem... Bili mnie lub po prostu mieli we mnie wyjebane. Może spotkało mnie coś, z czym nie umiałam żyć i to, że zapominałam jest moim największym błogosławieństwem... Kurwa dużo tych może. - Zauważyłam, śmiejąc się lekko. Nie był to jednak śmiech pełen rozbawienia czy radości, a raczej pewnej goryczy.

- Ta niepewność jest najgorsze. Jednak jeśli nie możemy pamiętać, to chyba tylko pozostaje nam wierzyć, że tak jest dobrze. - Stwierdził, wzruszając ramionami.

Westchnęłam cicho przypominając sobie wilczyce z lasu. Co, jeśli ona naprawdę jest moją siostrą? Jeśli ten wilk, który wtedy ze mną rozmawiał, jest moim bratem? Jeśli nasza matka się o mnie martwi i chciałaby mnie zobaczyć? Jeśli to prawda jestem córką Alfy. Mam rodzinę, przyjaciół jakąś przeszłość, która wcale nie została zakopana pod zgliszczami rozwalonego miasta. I nadal mogłam do niej wrócić.

Z rozmyślania wyrwał mnie widok znanego mi czarnego napoju. Wyłączyłam bieżnie i z niej zeszłam. Podeszłam niepewnie do stolika i wzięłam swój bidon.

Nikt nie będzie mną manipulował.

- Idę do kibla. - Rzuciłam i nie czekając na niczyją reakcję wyszłam z siłowni.

Przeszłam przez długi wręcz przerażająco jasny korytarz i podeszłam do drzwi na jego końcu. Przekroczyłam ich próg, znajdując się w toalecie. Przeszłam obok kabin wychylając się, by upewnić się, że nikogo oprócz mnie tutaj nie ma. I kiedy byłam tego pewna, podeszłam do zlewu. Odkręciłam bidon i wylałam jego zawartość.

Podjęłam decyzję. Zaufałam wilkołakom, bo coś głęboko we mnie kazało mi im uwierzyć. I teraz pozostało mi się tylko modlić o to, by nie przyszło mi za tę wiarę zapłacić najwyższej ceny.

Wilcza łowczyni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz