̶V̶

1.3K 82 31
                                    

Spałam, kiedy usłyszałam alarm. Zamierzałam go zignorować. Wiedziałam, że kiedy ekipa, która wzywają się zjawi, alarm po prostu się wyłączy. To działo się tutaj tak często, że można się było przyzwyczaić. Wystarczyło to tylko przeczekać i iść spać dalej. I tak zamierzałam zrobić. Leżałam tak dobre pół godziny do momentu, kiedy ktoś wparował do mojego pokoju. Leniwie przeniosłam na niego spojrzenie, by zorientować się, że to Mutung. Spojrzałam na niego, pytająco licząc, że szybko wytłumaczy mi, po co przyszedł i sobie pójdzie.

- Nie słyszysz alarmy? Ruszaj się! - Rozkazał a ja skrzywiłam się nie rozumiejąc, o co w ogóle mu chodzi. - Kurwa wzywają nas. Gdzie masz opaskę?

- O kurwa. Została u Rosalin. - Rzuciłam, podnosząc się do siadu. - Serio nas?

- Wychodzi na to, że miałaś rację. Także ruszaj się ku łaski swojej. - Rzucił wkurzony, a ja zerwałam się z łóżka.

Blondyn jeździł wzrokiem po moim ciele. Przez chwilę zastanawiałam się, o co mu chodzi. I tak dopiero po chwili zorientowałam się, że jestem naga. Jakoś nie specjalnie mi to przeszkadzało. Od kiedy pamiętam, nagość jakoś nie specjalnie mi przeszkadzała. Poza tym często sypiałam nago. Tak było mi po prostu najwygodniej.

- No co? W życiu nie widziałeś gołej kobiety? - Spytałam, rozkładając ręce. Wiem, że byłam naga, jednak nie było w moim ciele nic tak specjalnego by musiał mi się tak przyglądać.

- Masz tatuaże. - Oświadczył, wskazując je palcem.

Pod jedną piersią na żebrach miałam wytatuowany napis Hurt me a pod drugą Never again. Nie pamiętam, o co w nich chodziło. Miałam je od samego początku. Musiałam je zrobić, zanim jeszcze straciłam pamięć.

- Nie pamiętam, jak je robiłam. - Wyjaśniłam podchodząc do szafy, z której wyjęłam bieliznę. - Pamiątki mojej tajemniczej przeszłości. - Dodałam, wzruszając ramionami. Ubrałam na siebie majtki i stanik sportowy obracając się do niego przodem.

- Pójdę po twoją opadłe. - Zaproponował a nim coś odpowiedziałam, wyszedł z pokoju.

Szybko ubrałam na siebie zwykłą czarną koszulkę i czarne spodnie. Do tego włożyłam wojskowe buty i tak wyszłam z pokoju. Zbiegając ze schodów upinałam włosy w niskiego kucyka. Kiedy przebiegałam obok budynku szpitalnego, dołączył do mnie lider. Podał mi opaskę, która ja przyjęłam i ubrałam.

- Jak to się stało, że jej zapominałaś? Jest przecież cholernie ważna. - Zauważył, jakby to wcale nie było takie oczywiste.

- Wkurzyła mnie głupia szmata. - Oznajmiłam, poprawiając ubrania. - Nie wiem, co próbowała osiągnąć, ale rzuciła we mnie cholernym długopisem. W ciebie też?

- Tak. Nie wiem, co jej odbija. - Przyznał, wzruszając ramionami. - Dla nich jesteśmy jak obiekty eksperymentu. Może kiedyś to się zmieni. Jednak póki co jesteśmy pierwszą generacją takich łowców i mamy tego pecha, bo to znaczy, że niewiele o nas wiedzą. A chcą się dowiedzieć.

- Kurwa. - Mruknęłam, wchodząc do odpowiedniego budynku.

- Za dużo przeklinasz. - Stwierdził, na co ja jedynie przewróciłam oczami.

Niemal przebiegłam długi korytarz wpadając do sali, gdzie zebrała się już reszta drużyny stanęłam w rzędzie i spojrzałam na naszego trenera. Mutung stanął obok niego, a ja skupiłam na nich spojrzenie.

- Wysyłamy was do strefy dwudziestej piątej. Zlokalizowaliśmy tam niewielką grupę wilków około trzech czterech osobników do odstrzału. - Wyjaśnił wskazując na mapie odpowiedni teraz. - Dostaniecie słuchawki. Musicie wykonywać rozkazy i się nie sprzeciwstawiać. To cholernie ważne. - Dodał bardzo stanowczo.

Każdy z nas dostał komunikator. Wsadziłam niewielką słuchawkę do ucha. I gdybym powiedziała, że się nie stresuje, to bym skłamała. Czułam jak moje serce, szybko bije. Jednak nie chciałem uciekać. Byłem zmotywowana, by poradzić sobie jak najlepiej.

- Chodźcie za mną. - Polecił nasz lider i ruszył do wyjścia.

Bez słowa ruszyłam za nim. Po drodze mogłam stwierdzić, że prowadzi nas do zbrojowni. Wyjęłam z kieszeni skórzane rękawiczki i je ubrałam. Kiedy wszyscy się zatrzymali, ja wpadłam na Arc'a. Zrobiłem krok do tyłu i spojrzałam na niego przepraszająco.

- Nie stresuj się tak. To niezdrowe. - Rzucił, przeczesując palcami rude włosy. - Uda się. To łatwa misja. Ćwiczyliśmy takie setki razy.

- Wiem. Jednak wiem też, że to ważny dzień. - Wyjaśniłam, biorąc głęboki wdech. - Nie chce spieprzyć już za pierwszym razem.

- Nie spieprzymy. Jesteśmy na to zbyt dobrze. - Zapewnił, puszczając mi oczko.

Weszłam do zbrojowni i zgarnęłam jeden z łuków. Wzięłam kołczan i napełniłam go ulubionymi strzałami. Zarzuciłam go na plecy i spojrzałam na resztę. Wyciągłam rękę w bok i złapałam rzucony w moją stronę sztylet.

- Lepiej mieć i nie potrzebować jak potrzebować i nie mieć. - Rzuciła Dagger klepiąc mnie po ramieniu. - Dzisiaj będziemy górą. - Zapewniła poprawiając włosy upięte w warkocz.

- Święta zasada każdego wojownika. - Dodałam i wychowałam sztylet do buta.

- Tylko na siebie uważaj. Byłoby szkoda cię stracić. - Oświadczyła, mijając mnie.

Ruszyłam do wyjścia i dogoniłem lidera. Szłam z nim ramię w ramię i spojrzałam na niego. Wydawał się być mocno skupiony. Jakby już teraz był na polowaniu.

- Gdzie zrobisz nową kreskę? - Spytałam, a kiedy spojrzał na mnie pytająco, palcem wskazałam jego wytatuowaną na czarno ramię. - Ponoć robisz ja za każdego zabitego willa.

- Bo robię. Szybko idzie. - Oświadczył, przyglądając się swojej ręce. - Wiesz, wilki żyją w stadach i za jednym razem można zabić ich całkiem sporo. Zresztą sama zobaczysz.

- I już się boję. - Przyznałam, idąc w stronę samochodu. - Kto prowadzi?

- Na pewno nie ty, bo jesteś do dupy kierowcą. - Stwierdził, na co szturchnęła go w ramię. - No co taka kurwa prawda.

- Ty też za dużo przeklinasz. - Rzuciłam, na co tym razem to on przewrócił oczami. - I jestem nie najgorszym kierowcą. Tylko Ty sobie coś ubzdurałeś.

- I tak to Dagger będzie prowadzić. - Rozkazał, a ja skinęłam głową. - I chyba nie będę ratować drugiej ręki. Jedna wystarczy. Jeśli zrobię jeszcze jakiś tatuaż, to na pewno będzie miał jakieś głębsze znaczenie.

- A czy nasze życie ma jakiekolwiek głębsze znaczenie? Może jesteśmy tylko łowcami? - Spytałam, wbijając dłonie do kieszeni spodni. - Bez tego miejsca nie mamy nic. Tożsamości, bliskich, pracy, pasji. To, co dano nam tutaj to wszystko, co mamy.

- Masz rację. Jedna mi jest z tym dobrze. Nic do stracenia. Jest cel i mniej bólu. - Oświadczył a ja w zasadzie, to musiałam się z nim zgodzić.

- Widać tak musiało być. - Podsumowałam, wsiadając do samochodu. - Takie było nasze przeznaczenie.

Po chwili wszyscy się do nas dołączyli i ruszyliśmy. Westchnęłam cicho, krzyżując ramiona na piersiach. Starałam się uspokoić tak by niczego nie spieprzyć. To było zbyt ważne, bym mogła sobie na to pozwolić. W końcu co jeśli dziś spiepsze i przez to znowu nie będę nas nigdzie wysyłać? Nie umiałabym wybaczyć sobie takiego błędy.

Wilcza łowczyni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz