̶̶X̶̶I̶̶I̶̶I̶

1K 63 17
                                    

Przewracałam się po łóżku, nie mogąc zasnąć. Absurdalne myśli nie dawały mi spokoju. Nie mogłam przez nie zasnąć, co doprowadzało mnie do szału. Obróciłam się na prawy bok i poprawiłam kołdrę. Przymrużyłam powieki i zbliżyłam nadgarstek z opaską. Była piąta rano, a ja naprawdę czułam się koszmarnie. Byłam niewyspana, jednak nie mogłam zasnąć. Za dużo myślałam. I - co gorsza - nie mogłam przestać. A kiedy tylko zamykałam oczy, widziałam twarz wilkołaka z tymi świetliście niebieskimi oczami. Dokładnie takimi, jakie widziałam za każdym razem, gdy patrzyłam w lustro.

W końcu podniosłam się z materaca. Wkurzona rzuciłam kołdrę na bok i wstałam z łóżka. Podeszłam do szafy, poprawiając materiał czarnych majtek. Miałam na sobie tylko je i sportowy stanik. Otworzyłam drzwi mebla i zgarnęłam pierwsze lepsze ubrania. Narzuciłam na siebie luźna czarną koszulkę i czarne legginsy. Podeszłam do drzwi wyjściowych i ubrałam na siebie czarne buty sportowe. Tak ubrana wyszłam z pokoju nawet nie przejmując się tym, jak bardzo jestem rozczochrana. Zbiegłam ze schodów i wyszłam z budynku mieszkalnego.

Szybkim krokiem ruszyłam do biblioteki. Musiałam koniecznie sprawdzić jedną rzecz. Dlatego weszłam tam i od razu ruszyłam do działu opisującego biologię wilkołaków. Tutaj były w zasadzie tylko takie książki. O wilkołakach i łowcach. Raczej na nic innego nie można było liczyć. Co bywało cholernie denerwujące. Zwłaszcza kiedy chciałeś tylko jednego wolnego wieczoru z jakąś fajną książką. Taką, w której nie czyta się tylko o wilkołakach i historii łowców.

Podeszłam do półki i zaczęłam szukać książki, w której mogłam odnaleźć odpowiedź na moje pytanie. To byłby jakiś dowód. Chociaż nie byłam pewna czy jestem gotowa na odpowiedź. To musiałam ją poznać.

W końcu znalazłam książkę o chorobach wilkołaków. Zdjęłam ją z półki i usiadłam, opierając się o nią placami. Otworzyłam spis treści i odnalazłam numer strony z chorobami genetycznymi. Otworzyłam ją i znalazłam to, czego tak bardzo nie chciałam znaleźć, a jednocześnie musiałam to zobaczyć.

Wilkołaki ze względu na specyficzną budowę oka mogą cierpieć na pewną mutację. Ich oczy w ludzkiej postaci mogą przybierać nienaturalną świetlistą barwę.

Taką jak moje.

Kurwa.

Podniosłam się z ziemi, odkładając książkę na miejsce. Czy ludzie mogą mieć takie oczy? Jeśli nie słowa wilkołaka były prawdą. Czyli całe moje życie było jednym wielkim kłamstwem.

- Co tu robisz o tej godzinie? - Podskoczyłam wystraszona i tylko dzięki półce stojącej obok nie przywitałam się z podłogą. Która do najczystszych nie należała. A na czarnych ciuchach ten kurz odznaczałby się jak na niczym innych. Spojrzałam na Matta, który stał, opierając się o drugą półkę. Poprawiłam włosy, biorąc głęboki wdech. - Kurde wyglądasz jakbyś zobaczyła, wilkołaka z wścieklizną.

- Zabawne. - Mruknęłam odpychając się od półki, by stanąć na własnych nogach. - Nie mógł zasnąć. I chciałam zająć się czymś pożytecznym.

- Więc chodź potrenować. Opowiesz mi w międzyczasie o pierwszej akcji. - Zaproponował i nawet nie czekając na moją odpowiedź, ruszył do wyjścia. Jakby odpowiedź była oczywista. A wcale nie była. Bo nie chciałam wspomnieć tej cholernej akcji która, wszystko zniszczyła.

Mimo wszystko ruszyłam za blondynem. Wyszłam z biblioteki i szłam jakieś dwa metry za nim. W głowie układałam sobie, co takiego powiem. I okazało się, to trudniejsze niż myślałam. Nic nie wydawało się wystarczająco sensowne. Poza tym byłam słabym kłamcą. Prędzej czy później gubiłam się między własnymi przekrętach. Zresztą zawsze, kiedy kłamałam, wszyscy szybko się orientowali. Byłam w to po prostu do dupy i tutaj nie było dyskusji.

- Więc jak było? - Spytał, spoglądając na mnie przez ramię. - Tylko lepiej skup się na tym, jak się czułaś. Bo to co się działo jest mało ciekawe i odkrywcze.

- Było... To było ekscytujące. Ta adrenalina. Ciężko mi to w ogóle opisać. Bo jak mam ująć w słowa te wszystkie emocje. Oczekujesz ode mnie niemożliwego. - Stwierdziłam, krzyżując ramiona na piersiach. - Wiesz, że nie jestem zbyt wylewna i chujowo idzie mi ubieranie emocje w słowa.

- Widzę, że coś nie gra. Znam cię trochę za dobrze by się nie domyślić. - Oznajmił, zatrzymując się w miejscu. Kiedy go dogoniłam ruszył dalej tym razem w moim tempie. - I tak nigdy nie byłaś zbyt wylewna. I nigdy jakoś szczególnie mi to nie przeszkadzało. Jednak mogłaś się zdobyć no jakąś bardziej wylewną wypowiedź. Bo teraz przebyłem beznadziejną rozmowę i marzyłam tylko o tym, by się skończyła.

- Więc po co pytasz? - Spytałam, przy okazji upijając nisko włosy. Były nieuczesane więc teraz pewnie wyglądały jeszcze gorzej, niż kiedy były rozpuszczone. Jenak teraz miałam to gdzieś. To i tak miał być tylko trening. - Nigdy nie szły nam rozmowy o emocjach. Więc je sobie darujmy i przejdźmy do czynów.

- Nawet nie wiesz, jak cudownie dwuznacznie to zabrzmiało. - Zauważył uśmiechając się, w ten swój typowy sposób. Poruszył jednocześnie sugestywnie brwiami i włożył dłonie do kieszeni dresowych spodni.

To, co było między nami wbrew pozorom dawno się skończyło, teraz łączyła nas tylko przyjaźń. Chociaż dla niektórych przyjaźń po czymś takim była niemożliwa. To nam wychodziła ona całkiem sprawnie. A przynajmniej tak mi się wydawało.

Kiedy weszliśmy na siłownię, od razu podał mi taśmy zabezpieczające. Niektórzy nazywali je owijkami cholera wie, czy to tak naprawdę się nazywało. Owinęłam je wokół rąk i spojrzałam na niego. On od razu do mnie podszedł i zaczął mi pomagać.

- Poradzę sobie sama. - Zapewniłam, jednak on wydawał się mieć to kompletnie gdzieś. Nadal robił swoje, na co ja przewróciłam oczami. Nie lubiłam, kiedy ktoś tak mnie olewał. - Powiedziałam coś.

- A ja jak zawsze cię ignoruje. - Zauważył, nawet na mnie nie patrząc. Skupił się na moich dłoniach i taśmach a ja po raz kolejny przewróciłam oczami. - W końcu wypadną Ci z oczodołów.

- Daruj sobie te teksty tatuśka. - Zarządzałam, zaciskając dłonie. Spojrzałam na niego, po raz kolejny oblizując spierzchnięte usta.

- Myślałem, że je lubisz. - Zauważył, na co szturchnęłam go w ramię. Ten w odpowiedzi zaśmiał się lekko. Ruszyłam w stronę worków treningowych. On od razu przypieszył kroku i mnie wyprzedził. - Zobaczymy czy czegoś się nauczyłaś. - Stwierdził, podtrzymując worek. - Uderzaj tylko mocno i stanowczo.

Uderzyłam w worek średnio przekonana. Z każdym uderzeniem byłam jednak coraz bardziej agresywna. Udrzenia były coraz szybsze i mocniejsze. Chciałam odreagować to całe dziadostwo, które ostatnio działo się w moim życiu. Wszystko nieco nadmiernie się skomplikowało, a ja dzisiaj przekonałam się, że prawda jest daleka temu, w co wierzyłam. I teraz byłam już pewna, że nie mogę tego tak zostawić. Musiałam poznać prawdę. I to za wszelką cenę.

Wilcza łowczyni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz