̶X̶̶X̶

901 69 11
                                    

Biegłam przed siebie ignorując pot spływający po moim ciele. Pogoda ostatnimi czasy naprawdę nas rozpieszczała. Tempertura była bardzo przyjemna. Nie było ani za ciepło, ani za zimno. Do tego nie padał deszcz, przez co treningi na zewnątrz były cholernie przyjemne. Dlatego korzystając z dobrodziejstw pogody i dobrego serca przełożonego wybrałam się na przebieżkę po lesie. Co jakiś czas dostawaliśmy na nie pozwolenia. Takie biegi były serio odprężające do tego pomagały nam oswoić się z lasem. Który był nieodłącznym elementem naszej pracy.

Jakby wilkołaki naprawdę musiały oswajać się z lasem.

Tak potrzebowałam trochę czasu, by ta informacja mogła do mnie dotrzeć. Pomału ją przyswajałam, układając sobie wszystko w głowie. Łapałam się na tym, że siedziałam i obserwował resztę starając się jakoś łączyć ich zachowanie, z zachowaniami wilkołaków. Tak doszłam do tego, że ich warczenie było za bardzo zwierzęce, jak na ludzi. A Sai był nieco zbyt zaborczy względem Mepu. I jak wcześniej było to niezauważalna tak, od kiedy na świecie jest ich syn, ten stał się wręcz nieznośny. Potem przyuważałam takie z pozoru normalne sprawy jak ten cały przyszpieszony refleks, zwiększona siła, wyostrzone zmysły i takie tam. I może z początku wyjaśnienia medyków wydawały się całkiem logiczne. Jednak po dłuższym namyśle już nie koniecznie.

Dlatego jad, który miał zabijać, miałby w ostateczności nas wzmocnić. Delikatnie ujmując, nie logiczne. Chociaż już może po prostu przesadzam i doszukuje się dziury w całym.

Moje uszy nagle wypalały, czujeś kroki. Nie czułam jednak żadnego obcego zapachu. Natychmiast obstawiłam wilkołaka, który zamaskował swój zapach. Dźwięk kroków wywołamy głównie miażdżony liśćmi i pękającymi gałęziami stawał się coraz mniej wyraźny. Najpewniej wilkołak odbiegł.

Nie zważając, na nic biegłam przed siebie. Kiedy usłyszałam wodę płynąca w strumieniu, odruchowo odwróciłam głowę w tamtą stronę. Uwielbiałem wodę. I nagle poczułam jak uderzam w coś twardego. Odruchowy wykonałam dwa kroki w tył i podniosłam spojrzenie, by dostrzec wilkołaka. Tego samego, którego postrzeliła już jakiś czas temu. Jego policzek wyglądał już naprawdę dobrze i nie nosił żadnego znamienia postrzału. Kiedy spojrzenie jego szarych tęczówek spotkało się z moim, wspomnienia ostatniego snu uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą.

- To nigdy nie będziemy my. - Mruknął chłopak, spoglądając na książkę leżącą na moim brzuchu.

Leżeliśmy na trawie wpatrując się w gwiazdy. Po raz kolejny uciekliśmy poza mury domu watahy a w zasadzie teraz już bardziej wioski. Patrzyliśmy w gwiazdy ciesząc się chwilą spokoju. Tylko w takich chwilach mogliśmy cieszyć się życiem zwykłych nastolatków. Nie myśleć tylko o wojnie i o tym, że w każdej chwili ktoś mógł nas zabić. Nie przejmowaliśmy się nawet tym jak bardzo niedpowiedzialne było nasze zachowanie. Mogliśmy zginąć. Jednak teraz, nie chcieliśmy o tym myśleć. Ten jeden raz w życiu chcieliśmy by nasze życie było czymś więcej niż sztuką przetrwania.

- I bardzo dobrze. Nienawidzę tej książki. - Przyznałam spoglądając na twardą okładkę, na której widniał tytuł "Romeo i Julia". - Dlaczego ta książka w ogóle jest uważana za kultowy i cudowny obraz romansu? - Spytałam oburzona spoglądając na wilkołaka, na którego twarzy malowało się ogromne rozbawienie. - Dorosły facet zajebał się, bo nie mógł przelecieć czternastolatki. No romantyczne po chuju.

- Wow serio nienawidzisz tej książki. Nie pamiętam byś kiedy pluła jadem na coś aż tak bardzo. - Przyznał z rozbawianiem, zabierając ode mnie przedmiot. - Dlaczego w ogóle ją czytasz?

- Bo ta stara suka od literatury mi kazała. - Przyznałam, wkładając dłonie pod głowę. Przed oczami stanął mi obraz kobiety po trzydziestce która uczyła mnie tego przedmiotu. I szczerze przyznam, że nie pamiętałam o niej zbyt wiele. Głównie to, że jej nienawidziłam i to z wzajemnością. - Oni znają się jeden dzień. Nie można zakochać się tak szybko.

Wilcza łowczyni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz