b o k u a k a

2.9K 192 18
                                    

Mecz z nekomą szedł im naprawdę dobrze. Każda wystawa rozgrywającego trafiała prosto w ręce ich asa, Bokuto radziił dziś sobie wręcz perfekcyjnie, drużyna idealnie się dopełniała. Druga połowa właśnie miała dobiegać końca, z wynikiem 2:0 w setach, jednak nie mogło być tak idealnie prawda? Kiedy od wygranej drużynę Fukurodani dzieliło pięć punktów, szarowłosy nie trafił wystawy. Mogłoby się wydawać, że to żaden problem, przecież jeden punkt więcej dla drużyny przeciwnej, podczas gdy ma się tak dużą przewagę nic nie znaczy. Jednak nie od dzisiaj wiadomo również, że Kotaro nie był jak inni. Nawet pojedyncza porażka, którą na dodatek aktualnie widziało całkiem sporo osób, mogła zaważyć nie tylko na nastroju kapitana, ale także na losie całego meczu. Najbardziej ze wszystkich zdawał sobie z tego Akaashi. Więc kiedy piłka uderzona przez Bokuto trafiła w siatkę, a kapitan nie zdawał się tym przeciąć, naprawdę się zdziwił.

- Następna będzie lepsza - usłyszał szept szarowłosego, najprawdopodobniej próbującego podbudować się na duchu.

Jednak dalej było tylko gorzej. Po nieudanej zagrywce, kilka punktów później Kotaro był na skraju całkowitej zmiany nastroju. Keiji doskonale to widział. Postanowił, więc następna piłkę rozegrać do Sarukui'ego. Czy to był błąd? zdecydowanie tak.

- Ahh więc sądzisz, że jestem beznadziejny Akaashi? zawsze tak myślałem. - zaczął swój monolog kapitan.

Czarnowłosy zdał sobie sprawę z błędu, żałując równocześnie swojej poprzedniej wystawy. Bokuto mamrotał dalej pod nosem, zaniżając jeszcze bardziej swoją samoocenę. Trener oczywiście to zauważył. Przecież to nie było pierwsze takie zdarzenie.

- Przerwa - ogłosił, patrząc jednoznacznie na wicekapitana, który dobrze wiedział co ma robić. No prawie.

Jak mam mu to wytłumaczyć skoro to moja wina?

Keiji zabrał dwa bidony z wodą z ławki, po czym szybkim krokiem podszedł do Bokuto. Nic nie mówiąc chwycił jego dłoń i pociągnął za sobą do korytarza dzielącego salę gimnastyczną z szatnią.

- Gdzie mnie ciągniesz Kaashiiiii - zaskomlał szarowłosy.

- Bokuto-san, posłuchaj - krok w przód - Jesteś najlepszym atakującym - kolejny krok bliżej kapitana - Przepraszam, że nie rozegrałem tego do ciebie - dzielił ich teraz może metr - wcale nie myślę tak o tobie - chłopak był już na wyciągnięcie ręki - przecież jesteś moim najlepszym p-przyjacielem, oraz jednym z czterech najlepszych atakujących w kraju. Jak śmiałbym tak sądzić?

Akaashi jednak nie zauważył, że z każdym słowem był coraz bliżej. Nie zauważył też, że Bokuto po słowach "najlepszy atakujący" totalnie się wyłączył, a jedyne co skupiało jego uwagę to wygląd drugiego chłopaka.

- Kaashi, myślę tylko o jednej rzeczy, która jest mi w stanie poprawić humor - tym razem to on się zbliżył, kładąc rękę na biodrze Keiji'ego. Ten zaś mimowolnie się zarumienił

- C-co takiego? - zająknął się, najprawdopodobniej pod wpływem tak wielu emocji.

- Nie powiem ci, najpierw musisz się zgodzić - oczywiście, że to brzmi podejrzanie, zwłaszcza zważając na nieobliczalność kapitana, ale cóż mu innego pozostało niż się zgodzić?

- Dobrze al- i jego wypowiedź została przerwana. Dość brutalnie przerwana. Przed usta Bokuto na tych jego. Chłopak przyparł go do ściany, uśmiechając się przez pocałunek. Akaashi nie będąc mu dłużnym, zaangażował się równie mocno. Czarnowłosy mruknął delikatnie, kiedy poczuł język tego drugiego na swojej dolnej wardze.

Z pewnością odpłynęli by jeszcze bardziej, gdyby nie głośne chrząknięcie trenera z przeciwnego końca korytarza.

- Już koniec przerwy.

Haikyuu | First Kiss |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz