Epilog.

516 52 630
                                    

— Uratuję go, a potem mu przyłożę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

— Uratuję go, a potem mu przyłożę.

Prychnęłam pod nosem. Nate nigdy nie uderzyłby swojego brata, cokolwiek by nie zrobił. Jego odruchem obronnym było gapienie się na winnego tymi wielkimi, smutnymi oczami. Czasem tego nienawidziłam, bo stosował to też na mnie, namawiając do szukania Eldorado, czy innych mitycznych skarbów, które okazywały się być przeklęte na najróżniejsze sposoby.

— Skupmy się na razie na ratowaniu, co? — zachęcił Sully.

Musieliśmy okrążyć miasteczko i dogonić Sama od drugiej strony, co graniczyło z cudem, biorąc pod uwagę fakt, że nie mieliśmy pojęcia jak do niego dotrzeć, gdzie był i czy w ogóle uda nam się znaleźć drogę.

Samolubny imbecyl.

Przytrzymałam się na chwilę w truchcie, żeby ścisnąć mocniej swój amatorski opatrunek na łydce. Potem przestałam już o tym myśleć, skupiając się na liczeniu sposobów w jakie obiję Drake'owi mordę.

Dotarliśmy do wysokiego muru. Gonił nas czas, wyspa stawiała nam na drodze kolejne przeszkody. Niezbyt fair. Nate i Sully przepchnęli pod murowaną ścianę jakiś wóz, a i Elena pomogła go przytrzymać, gdy wspinałam się po nim w górę. Kolejny problem – ręczny hamulec pękł i wóz zaczął zjeżdżać. Pod murem był pagórek.

— Nate, idź — stęknęła blondynka, ledwo przytrzymując ciężar, więc jej mąż poszedł w ślad za mną. Wyciągnęłam rękę, pomagając mu się wspiąć.

— Cholera — podsumował Sully, gdy wóz zjechał, uderzając mały piracki posąg po środku placu. — No i jak mamy się tam teraz dostać?

Rozejrzałam się, ale wokół nie znalazłam niczego przydatnego.

— Nie mamy czasu — stwierdziła Elena.

Miała rację. Sam był szybki, mógł przebyć już połowę drogi do tej pieprzonej góry. Oczywiście, że nie powstrzymywało go krwawiące ramię i twarz, skoro nie powstrzymali go błagający przyjaciele.

Klepnęłam Nate'a w plecy, kiwając głową na znak, że trzeba było się ruszać. Jego walnięty brat mógł dać się zabić.

— Nate, nie, nie idziecie sami — nie zgodził się Sullivan. Brzmiał na nieco rozżalonego. Nie chciał pakować tego dzieciaka w jeszcze większe tarapaty, mnie również.

— Słuchajcie, od razu do was wrócimy, w porządku? — zapewnił łagodnie Nate.

— On nie odpuści bez walki.

— To będziemy walczyć — powiedziałam stanowczo, stawiając buta na krawędzi muru i patrząc na tą dwójkę z góry.

— Tak czy siak przyprowadzimy go z powrotem — dodał Nate. — Po prostu przestaw samolot jak najbliżej tej góry. Bądźcie gotowi na szybką ucieczkę.

— A mamy opcję na jakąś inną ucieczkę? — Sully podrapał się w wąsa, odpuszczając niechętnie.

Wyciągnął skądś zwiniętą linę i rzucił mi, wiedząc, że nie byłam przygotowana na poruszanie się po wyspie bez terenówek.

GOLDEN DESIRES ➵ Thief's End ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz