1999
Po powrocie z domu od razu przybiegłam do Drake’a, wyrzucając z siebie słowa, opowiadając o tym, że z matką coraz gorzej. Nie miała dużo czasu, a my staliśmy w miejscu. Właśnie wtedy przerwał mi, pogłaskał po policzku i oznajmił, że mamy trop. Ba, nie tylko to. Mieliśmy sporą szansę na coś natrafić po zyskaniu jakiegoś nowego wspólnika. Co prawda przywykłam do tego, że była nas tylko trójka – Sully był zajęty innymi sprawami i wpadał coraz rzadziej – ale nie liczyły się moje zachcianki, bo, tak jak wspomniałam, nie było czasu.
— Mój ojciec przestał pić i ciągle płacze — westchnęłam głęboko, siedząc mu okrakiem na kolanach w salonie przy stole, na co chwycił w dłoń mój policzek i pocałował mnie w kącik ust. Tak radził sobie z cięższymi tematami, ale rozumiałam to. Sama rzadko komukolwiek się zwierzałam, nie umiałam pocieszać. Łączył nas ten dystans. — Kim jest ten wasz amigo? — dopytałam o zignorowany poprzednio temat, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej, czegokolwiek. — Kolejny dureń napalony na złoto?
— Nie jest naszym amigo — odparł Sam. — A kasy ma więcej niż Victor kiedykolwiek miał, jest synkiem snobistycznych milionerów. Nie wiem, czy potrzymamy go długo. Może się przydać, ale...
Miał zdrowych, bogatych rodziców. I mnóstwo pieniędzy na własne wydatki. Skręcało mnie z zazdrości.
— A nie mogę go uwieść, żeby dał mi trochę tej kasy na leczenie matki? — burknęłam pod nosem, na co położył dłonie na dole moich pleców i przycisnął mocniej do siebie.
— Nawet go nie dotkniesz — zagroził Sam poważnie.
— Tak to jest, kiedy zakochasz się w biednym złodzieju — mruknęłam smętnie, specjalnie go tym prowokując, aż zacisnął dłonie na moich pośladkach. — Spokojnie, cariño. W moim sercu nie ma miejsca dla żadnego bogatego gówniarza. Jest tylko dla ciebie.
Jako że parę godzin temu Nate zniknął, pewnie by dogadać lepiej współpracę, byliśmy sami. W mieszkaniu panowała cisza. Ręce Sama przesunęły się po moim ciele w górę, a ja podniosłam ramiona, żeby mógł z łatwością zdjąć moją bluzkę, którą odłożył na stół. Złączyłam prędko nasze usta. Drake pocałował mnie równie mocno i z podobnym uśmiechem, odpinając mi stanik, kiedy delikatnie kłułam go paznokciami w barki, napierając na jego usta zachłannie. Miałam go tylko dla siebie. Już od roku, tak właściwie. I chciałam, by trwało to już zawsze.
Z uprzedzeniem rozpięłam mu rozporek, a on oderwał się ode mnie po odłożeniu górnej części bielizny i skupił się na całowaniu moich piersi. Miał dzisiaj nastrój na grę wstępną, co bardzo mnie cieszyło. Odchyliłam nieco głowę, stękając cicho, gdy zahaczył zębami o sutek. Jego dłoń wsunęła się pod materiał moich spodni. Nie zatrzymał się, dotarł pod majtki i dopiero tam, nisko, przystanął w wiadomym celu. Poczułam palce i jęknęłam mu koło ucha, pochylając się znów. Objęłam jego szyję, podciągając się, by pomóc mu lepiej sprawiać mi przyjemność.
CZYTASZ
GOLDEN DESIRES ➵ Thief's End ✓
Fanfiction❝Złoto i diamenty były dla niego ważniejsze❞ Henry Avery miał łeb na karku, ukrywając skradziony skarb na tamtym statku, ale jak każdy kapitan w końcu poszedł z nim na dno. Samuel Drake był na tyle głupi, by nie widzieć niczego poza wizją siebie ze...