Ironicznie po mojej zdradzie i powrocie do Rafe’a, zaczęliśmy lepiej się dogadywać. Wcześniej dosłownie co chwila któreś z nas wszczynało kłótnię, może przez to opóźnialiśmy zawarcie małżeństwa, a teraz miałam wrażenie, że najchętniej wziąłby ze mną ślub tu i teraz.
W miarę wspinania się zjadało mnie coraz więcej wyrzutów, ale nie z powodu samej zdrady, a tego, że jednak spotkamy Drake’ów. Co miałabym zrobić? Pozwolić im się pozabijać i potem zostać przy tym, kto przeżyje?
Chwila, to brzmi jak plan.
— Szefowo, straciliśmy kontakt z trzecią grupą — zagadał do Nadine jeden z najemników, wsuwając krótkofalówkę za pasek i zatrzymując naszą małą wycieczkę krajoznawczą. Dziewczyna przeklęła cicho, zataczając się.
— Nie, nie — mruczał Rafe, chwytając się pod brodę. Jego wzrok błądził między skałami i drzewami. — Nie, kiedy jesteśmy tak blisko. Przeklęty Drake. — Uniosłam brew. Ta, skarbie, przeklęci oni obaj. Przeklęci, zaklęci. Czar robienia cię w chuja i unikania losu, który nienawidzi ich zapewne bardziej od ciebie. — Zostaw więcej ludzi, snajperów, nie pozwolę im tego sobie odebrać. Ta wyspa należy do nas. Nadine, rozejdziemy się tutaj dla zachowania równowagi. Natrafisz na nich, zabij.
Pstryknęłam palcami.
— W silnych emocjach nie działasz racjonalnie — wypuściłam z siebie i otrzymałam typowe dla niego spojrzenie.
— Przynajmniej działam — odparł poważnie, robiąc gest ręką.
— Zawrócę się, będę trzymać sytuację pod kontrolą — oznajmiła Nadine, kiwając głową na paru najemników i cofając się drogą, skąd przyszliśmy. — Może natrafię na coś, co przeoczyliśmy. Zostańmy w kontakcie.
Więc na logikę, jeśli, czysto teoretycznie, braciszkowie jednak mieliby pojawić się nam na oczy, rzucając się w paszczę lwa jak to mieli w zwyczaju, zdecydowanie wolałabym nie znajdować się wtedy po środku tornada. Zbyt wiele spięć łączyło tą trójkę facetów, potrzebowałam swobody, uwolnienia się choćby na jakiś czas spod ich wpływów. No i tak na dobrą sprawę z Nadine przecież była mniejsza szansa na to, że faktycznie cokolwiek byśmy znalazły. To miał być miły spacerek.
— Idę z nią — rzuciłam prawie od razu, unosząc obie ręce jakbym kapitulowała. Rafe przechylił głowę.
— Cass — powiedział powoli, kiedy postawiłam krok w przeciwnym kierunku. Był zawiedziony, nieco wkurzony. Typowe. Patrzyliśmy na siebie jakiś czas, wymieniając nieme zdania, aż westchnął i machnął ręką, drugą opierając o swoje biodro. — Jak chcesz. Bawcie się dobrze.
— Pogadamy sobie jak to dziewczyny — sarknęłam, jednak zwracając się do Nadine pokazałam uśmiech. Wywróciła na mnie oczami i poprowadziła drogą z powrotem w dół, a potem w kierunku wielkiego, wysokiego budynku.
CZYTASZ
GOLDEN DESIRES ➵ Thief's End ✓
Fanfiction❝Złoto i diamenty były dla niego ważniejsze❞ Henry Avery miał łeb na karku, ukrywając skradziony skarb na tamtym statku, ale jak każdy kapitan w końcu poszedł z nim na dno. Samuel Drake był na tyle głupi, by nie widzieć niczego poza wizją siebie ze...