6

240 8 1
                                    

Obudziłam się bardzo wcześnie niż zawsze. Co było dla mnie ogromnym zdziwieniem, ale dzięki temu mogłam podziwiać piękny wschód słońca. U mnie nie ma takich wspaniałych widoków jak w Nibylandii. Tutaj dosłownie wszystko jest inne. Każdą najmniejsza roślinka przepełniona jest magią. Tu wszystko wydaje się inne, ale na swój sposób piękne. Może życie tutaj jest trudne może i czasem niebezpieczne, ale jedno wiem, chyba znalazłam moje miejsce w życiu. Czuję, że jest tu coś dla mnie ważnego i muszę tu zostać. Nie wiem co to, ale nie mogę tego zostawić.
Muszę jakoś przekonać Peter'a, że nie jestem żadnym zagrożeniem, ani niczym złym, że nie mogę tu zostać. Tylko to będzie trudne, przekonać takiego buraka jak Peter.
Nagle poczułam, że ktoś do mnie podszedł. Odruchowo podskoczyłam przerażona, ale ujrzałam ten piękny uśmiech:
-Przepraszam...nie pomyślałem, że cię przestraszę- powiedział niepewnie Felix.
-Nic się nie stało. Poprostu zamyśliłam się...
-Nad czym? Jeśli oczywiście mogę wiedzieć.
-Myślałam nad tym wszystkim...tutaj jest tak pięknie, ale wiem, że życie tutaj może być trudne, jednak...może to dziwne, ale jest tu coś co nie pozwala mi wrócić do domu. Tutaj jest coś o wiele ważniejszego niż moje poprzednie życie. Na tą chwilę nie wiem o co z tym chodzi, ale się dowiem.
-Tęsknisz za tym co tam było?
-Trochę tak i trochę nie. Tęsknię za rodziną, ale jednak nie ma tam nic co zmusiłoby mnie do powrotu. Gdyby...żył Taylor...bez żadnego 'ale' wróciłabym do domu.
-Widzę, że bardzo za nim tęsknisz.
-Oj tak...był moim powodem do szczęścia, lecz gdy zmarł...czułam jakby coś we mnie również umarło...-po chwili poczułam łzy w oczach, nie chciałam już płakać, jednak to było silniejsze ode mnie- nie mogę zrozumieć tego jak to się stało. Taylor zawsze był bardzo dokładny w tym co robi...nigdy nie popełniał błędów, a...a wtedy...
-Może miał słabszy dzień i może dlatego coś mu nie wyszło...
-Taylor nigdy jak miał słabszy dzień nie zabierał się do pracy nad motorem. Wiedział, że to nie będzie dobrą decyzją- powiedziałam trochę wkurzona słowami Felix'a- Taylor nigdy nie popełniał błędów. Nigdy nie dopuszczał nikogo do motoru, bo sam dobrze wiedział co musi przy nim zrobić. Zawsze robił to z dokładnością i skupieniem- mówiłam zła, ale wtedy zdałam sobie sprawę, że przecież Felix nie znał Taylor'a i przecież nie wiedział jaki był, a ja tak na niego naskoczyłam- przepraszam...przecież go nie znałeś...
-Hej...Wendy nic się nie stało. Rozumiem, że się zdenerwowałaś. Raczej każdy na twoim miejscu zachowałby się w ten sposób- spojrzałam na niego i słabo się uśmiechnęłam. Znamy się krótko, a on jest dla mnie jak dobry przyjaciel. Rozmawiamy jakbyśmy znali się od lat. Zrobiło mi się głupio, że zadręczałam go swoimi problemami, nawet pomimo tego, że chciał mnie wysłuchać- może się przejdziemy?-Zapytał, a ja tylko uśmiechnęłam się lekko i poszłam wraz z chłopakiem. Przez cały czas szliśmy w ciszy, ale była ona przyjemna. Mogłam słychać jak Nibylandia powoli budzi się do życia. To było coś pięknego. Nigdy nie widziałam czegoś takiego. Mogłabym tak mieć codziennie.
-Jesteśmy na miejscu- odezwał się nagle Felix gdy dotarliśmy na piękną polanę. Była przepełniona różnorodnymi kwiatami i małymi świetlikami, które nadawały klimat temu miejscu- kiedyś gdy poszedłem z samego rana na spacer znalazłem to miejsce. Nikt raczej tutaj nie był. Raczej tak znaczy, że pewnie Peter już tutaj był. Wiesz...nie lubi on opowiadać o sobie...mam nadzieję, że podoba się tobie tutaj.
-Jest wspaniała...Felix to miejsce jest tak piękne...
-Bardzo się cieszę, że podoba się tobie. Uwierz miałem taką samą reakcję gdy tutaj dotarłem. Marzyłem żeby zabrać tutaj kogoś aby podziwiał razem ze mną to miejsce. Niestety jestem inny niż reszta.
-W jakim sensie inny?
-Dla nich liczy się to który będzie silniejszy i lepszy, a dla mnie liczy się otaczający świat. Czy dzisiaj będzie piękna pogoda czy będzie padało. Czy mój ulubiony kwiat ma się dobrze. Wiem, że to dziwne, przecież rzadkość spotkać takiego chłopaka.
-A dla mnie to wspaniałe- na moje słowa Felix spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko. Widziałam te iskierki w oczach.
-Dziękuję Wendy.
-Za co?
-Za zrozumienie, reszta od razu by mnie wyśmiała, a ty jesteś inna. Jesteś wspaniała.
-To miłe, dziękuję- resztę czasu spędziliśmy w ciszy podziwiając każdy drobny element tej magicznej wyspy. Mogłabym tak żyć już na zawsze.
Nie rozumiem dlaczego inni chłopcy mając w zasięgu tak piękne widoki zajmują ciągłą walką. Żyją tylko tym, nic więcej się nie liczy. Dobrze, że przynajmniej jeden chłopak stawia coś innego na pierwsze miejsce. Będę miała z kim porozmawiać i pomarzyć.
-Fajnie się tutaj siedzi, ale czas wracać.
-Niestety, ale masz rację- ostatni raz spojrzeliśmy na teraz już nasze miejsce i poszliśmy w stronę obozowiska.
Gdy byliśmy już na miejscu zobaczyliśmy, że prawie wszyscy nadal śpią. Mówiąc prawie mam na myśli, że nie spali już Peter i Justin.
-No witam gołąbeczki. Gdzie się podziewaliście?-Już miałam odpyskować Peter'owi, ale wyprzedził mnie Felix:
-Na spacerze- spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Dlaczego pozwala temu bałwanowi tak się odzywać. Stwierdziłam, że nie będę rozpoczynać z rana kłótni i budzić nie potrzebnie resztę chłopców, więc usiadłam w ciszy obok Justin'a.
-Wendy, musimy porozmawiać- nie odpowiedziałam tylko wstałam z miejsca i poszłam za przyjacielem.
Gdy byliśmy już na wystarczającej odległości chłopak się odezwał:
-Wendy...wszystko w porządku?
-Tak...jest dobrze.
-Przecież widzę, że coś się dzieje.
-Justin...ja...bardzo tęsknię za Taylor'em...-wtedy przestałam się już kontrolować. Dałam swobodnie łzą lecieć po moich policzkach.
-Wiem kochana- nagle chłopak mocno mnie przytulił. Byłam bardzo wdzięczna, że zawsze wspiera mnie gdy nagle czuję się źle. Jednak czułam coś dziwnego. Nie umiem tego zbytnio wytłumaczyć, ale czuję jakby od Justin'a biło ogromne szczęście...nie może ja już zaczynam wariować?

One Reason WhyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz