9

177 4 0
                                    

Z samego rana powiadomiłam z Felix'em resztę chłopców o naszych podejrzeniach. Ledwo co powstrzymywali się od wygarnięcia i rozmówienia się z Justin'em jednak zdecydowaliśmy, że jeszcze nie teraz z nim porozmawiamy. Poczekamy na odpowiedni moment.
-Słuchajcie jest ważna sprawa!-Powiedział Peter i wszyscy spojrzeli na niego- czuję, że dzieje się coś dziwnego. Musimy podzielić się w grupy żeby sprawdzić coś się dzieje. To robimy tak Simon, Adam i Luka idą w stronę łąki wróżek. Ja, Felix i Justin idziemy na plażę. Wendy, Matt i Dzwoneczek sprawdzicie góry. Oliver, Kaspian i Victor pójdźcie i trochę musicie śledzić Haka tak dla pewności. Reszta zostaje tutaj- jak rozkazał Peter tak zrobiliśmy. Jak najszybciej ruszyłam z Matt'em i Dzwoneczkiem w stronę gór. Miałam nadzieję, że Pan się pomylił i wszystko jest w porządku. Chociaż sama mam dziwne przeczucie, że coś jest nie tak.
Po bardzo długim marszu wkońcu dotarliśmy na miejsce. Po drodze nie zauważyliśmy nic dziwnego. W okolicy gór również. Wydawało nam się, że jest tak jak zawsze, lecz z tyłu głowy coś podpowiadało mi, że szykuje się coś złego. Nie chciałam martwić moich towarzyszy moimi przeczuciami, więc postanowiłam na tą chwilę milczeć.
Trochę nam się zeszło za nim sprawdziliśmy wszystkie zakamarki, ale nic nie znaleźliśmy. Ze zmartwieniem wróciliśmy do obozu. Może to źle, ale miałam nadzieję, że ktoś znalazł coś podejrzanego, bo ten tajemniczy spokój mnie nie pokoił.
-Znalazł ktoś coś?-Zapytał z nadzieją Peter, niestety nikt się nie odezwał. Bardzo mnie to martwiło. Przecież czujemy, że coś jest nie tak, ale nikt nic nie znalazł. O co może w tym wszystkim chodzić?
Musiałam się przejść aby sobie wszystko poukładać. Za dużo rzeczy krążyło po mojej głowie. Sprawa z Taylor'em i Justin'em. Teraz Nibylandia. Jestem już zmęczona tym. Za dużo się dzieje i przez to mam ogromny mętlik w głowie.
-Hej, nie martw się będzie dobrze- usłyszałam nagle obok siebie głos.
-Łatwo mówić- powiedziałam patrząc smutno na Matt'a.
-Wiem, ale czasem te słowa dają chodź trochę otuchy.
-Martwi mnie to wszystko. Czuję, że nie jest dobrze, ale...ale i tak nikt nic nie zauważył. Jak to jest możliwe?
-Nie mam pojęcia, ale musimy się dowiedzieć. To na pewno nie ma przyjaznych zamiarów. Szykuje się coś złego i aż strach myśleć kiedy się zacznie- poczułam nie pokój po jego słowach. Co jeśli ten ktoś lub coś tylko czeka kiedy nasza czujność zgaśnie. Może jest obok nas i patrzy jak będziemy osłabieni. Nie powiem boję się okropnie. Nie chcę aby to były moje ostatnie chwile z tymi wyjątkowymi chłopcami. Nie chcę ich stracić. Stali się dla mnie nową rodziną, nie mogę dopuścić myśli, że może im coś się stać złego.
-Może już chodźmy- powiedziałam wstając z miejsca. Nie czekałam na odpowiedź Matt'a tylko poszłam w stronę reszty. Czułam, że muszę być teraz przy nich. Jeśli to mają być ostatnie nasze chwile musimy je spędzić razem.
Usiadłam przy ognisku obok Felix'a patrząc na każdego z chłopców. Każdy z nich miał poważną minę. Próbowali się uśmiechnąć, ale każdego dołowała nasza sytuacja. Martwimy się o siebie nawzajem.
Starałam się być twarda. Nie chciałam pokazać im mojego bólu, bo wiedziałam, że i tak oni mają go sporo. Jednak niestety z moich oczu poleciało kilka łez co zauważył Felix:
-Nie płacz Wendy jakoś damy sobie radę- powiedział i przytulił mnie. Czułam się wspaniale będąc z nim. Wiedziałam, że przy nim zawsze będę bezpieczna- chodź musimy porozmawiać- na jego słowa od razy wstałam z miejsca i poszłam za nim. Byłam bardzo ciekawa o co może chodzić.
Poszliśmy kawałek dalej od reszty żeby nikt nie przeszkodził nam w rozmowie. Doszliśmy do kolejnej pięknej łąki, na której stało ogromne drzewo. Nie było to zwykle drzewo, ponieważ było w kolorach różu i fioletu. Nigdy nie widziałam czegoś tak wspaniałego.
-Dobra tutaj możemy porozmawiać- powiedział Felix. Widziałam, że czymś się stresuje:
-Wszystko okej?
-Tak...nie...znaczy...-trochę mnie to zmartwiło, ale czekałam aż sam mi wszystko wyjaśni- wiem, że na samym początku zachowywałem się wobec Ciebie z dystansem, a potem wszystko się zmieniło...ja...ja wiem, że znamy się krótko i zrozumiem jak powiesz nie, ale...Wendy ja...kocham Cię- kocham Cię...te dwa słowa dudniały w mojej głowie. Moje serce się cieszyło, ale głowa nie mogła przetrawić tej wiadomości- przepraszam...nie wiem dlaczego to powiedziałem...zapomnij o tym co mówiłem- nie mogłam słychać tych jego bredni i szybko podeszłam do niego łącząc nasze usta razem. Na początku był zaskoczony moim zachowaniem, ale po chwili oddał pocałunek. Położyłam swoje ręce na jego karku pogłębiając pocałunek, a jego powędrowały na moje biodra. Czułam się przy nim taka szczęśliwa i bezpieczna. W tej chwili wiedziałam, że wkońcu znalazłam moje szczęście.
-No witam, witam- usłyszeliśmy nagle za sobą głos. Zawstydzeni odwróciliśmy się w stronę, z której dobiegał- nie no nie przeszkadzacie sobie wcale nie musimy się już zbierać. Wiecie co? Całkiem słodko razem wyglądacie- powiedział Peter uśmiechając się tajemniczo. Na jego słowa na naszych policzkach pojawiły się rumieńce.
Miałam już iść żeby Peter zaraz nie zaczął gadać głupot, ale zatrzymał mnie Felix:
-Nie masz mi za złe, że...
-Ja Ciebie też kocham- powiedziałam przerywając mu, a pojawiły mu się jeszcze mocniejsze rumieńce niż wcześniej. Złapałam go za rękę i wkońcu poszliśmy do reszty. Chłopcy widząc nas trzymających się za ręce uśmiechnęli się szeroko. Jedyną osobą, która nie była szczęśliwa był Justin miałam z nim porozmawiać, ale zatrzymali mnie nasi przyjaciele:
-No wkońcu myśleliśmy, że nie doczekamy się was razem.
-To co można was traktować jak parę- chciałam powiedzieć, że nie jesteśmy razem, ale odezwał się pierwszy Felix:
-Jeszcze nie, ale...Wendy czy uczynisz mnie najszczęśliwszym chłopakiem na świecie i zostaniesz moją dziewczyną?
-Tak...tak! Tak! Tak!-Powiedziałam szczęśliwa i szybko przytuliłam chłopaka. Chłopcy krzyczeli ze szczęścia. Spojrzałam na mojego chłopaka, a on czule mnie pocałował. Jestem taka szczęśliwa, że odnalazłam moje szczęście.

One Reason WhyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz