Alex siedział samotnie w studio i wystukiwał rytm "This Band Is Back" pałeczkami o podłogę. Był umówiony z Williem. Czekanie powoli zaczynało mu się dłużyć. Nagle usłyszał zbliżający się dźwięk deskorolki.
Pod studio podjechał wyczekiwany przez chłopaka duch. Płynnym ruchem zdjął kask, jedną nogą schodząc z deski, oparł się o obramowanie drzwi.
- Siemka, hot dog - uśmiechnął się.
- Prosiłem Cię, nie nazywaj mnie tak - w głosie blondyna brzmiała nuta wyrzutu, ale widać było wyraźnie, że się cieszy na widok Williego.
Chłopak podszedł do niego i uderzył go po przyjacielsku w ramię - To co? Idziemy?
- Tak, możemy iść - Alex machnął ręką w losowym kierunku - Dokąd?
- Niespodzianka - szatyn uśmiechnął się tajemniczo i odwrócił się po deskorolkę.
Blondyn podbiegł do niego.
- Chwila, nie mam deski - zorientował się. - Wziąłeś też dla mnie?
- Totalnie przepraszam, zapomniałem - Willie wyglądał jak uosobienie skruchy.
Alex posmutniał. Nagle podniósł głowę.
- Mógłbym wziąć deskorolkę Julie - zaproponował.
- Świetny pomysł - duch odetchnął z ulgą. - Mam nadzieję, że nie będzie zła.
- Nie powinna być - wzruszył ramionami perkusista i teleportował się.
Po chwili pojawił się z powrotem, trzymając w rękach deskorolkę wokalistki przyozdobioną wzorem w kwiaty. Willie spojrzał na przyniesiony przedmiot zaintrygowany.
- Co to za kwiat? - zapytał.
- To dalia - Alex zrobił minę znawcy.
Willie prychnął śmiechem, ale w jego oczach dało się zauważyć rosnący podziw.
- A ty skąd wiesz?
- Julie nam mówiła. To ulubiony kwiat jej zmarłej matki - w jego głosie słychać było smutek.
Willie zwiesił głowę.
- Chodźmy - powiedział po chwili i założył kask. - Spójrz, o tym nie zapomniałem - podał drugi kask Alexowi, na co tamten zareagował śmiechem.
- Lepiej się pospiesz - rzucił Willie przez ramię, odpychając się od ziemi.
Perkusista puścił się za nim.
>*<
- Długo jeszcze - zapytał się Alex zmęczonym głosem po kilkunastu minutach jazdy.
- Już prawie jesteśmy - zaśmiał się Willie. - Widzisz tamtą górkę?
- Widzę - odpowiedział półprzytomnie blondyn.
- Świetnie, właśnie tam zmierzamy - uśmiechnął się szatyn - Dasz radę, hot dog.
- Dzięki...
>*<
Niedługo później dotarli na miejsce. Gdy tylko Alex spojrzał na roztaczający się przed nimi krajobraz, natychmiast zapomniał o zmęczeniu. Z górki było widać całe Hollywood.
- Fajnie, co nie? - zapytał się z uśmiechem Willie.
- Jest... Ja... To... - zaciął się kilkukrotnie blondyn, niezdolny do wyduszenia z siebie słowa z zachwytu.
- Też tak zareagowałem, gdy byłem tu pierwszy raz - duch poklepał go po plecach.
- Często tutaj bywasz? - spytał Alex, gdy tylko był w stanie się odezwać.
CZYTASZ
Love song - Julie and the Phantoms
FanficKontynuacja fascynującej historii zespołu Sunset Curve na podstawie trzyosobowego rp. Reggie i Alex postanawiają zbliżyć ze sobą Luke'a i Julie. Żeby to osiągnąć muszą znaleźć kogoś bardziej żywego, kto im w tym pomoże. Jedyną opcją okazuje się być...