4.

10.1K 411 91
                                    

— No i jestem z nim zaręczona — skończyłam opowiadać babci o wydarzeniach z ostatnich lat.

— Tak się cieszę! — babcia wzięła mnie w ramiona — Coś tam mi się obiło o uszy, gdy oglądałam wiadomości, ale i tak najpierw muszę poznać i zobaczyć na oczy tego człowieka. Kiedy go tu przyprowadzisz?

— Jake ma teraz mnóstwo spotkań, ale myślę że powinien znaleźć trochę czasu. W Warszawie zostajemy jeszcze trzy dni i ten czas chciałabym spędzić z tobą, i tak nie mam nic innego do roboty — wzruszyłam ramionami.

— A kiedy wnuki? — zapytała podekscytowana staruszka.

— Oh babciu, jeszcze mamy czas — powiedziałam, chcąc jak najszybciej zakończyć temat. Babcia chyba wyczuła że nie mam nastroju żeby o tym rozmawiać dlatego zadała kolejne pytanie.

— No dobrze, a ślub?

— Po ślubie Lily — wzruszyłam ramionami.

— Ah no tak! Co u mojej gwiazdy? Opowiadaj!

I tak zleciały kolejne godziny, na odpowiadaniu na lawinę pytań zadawanych przez moją babcię. Przy okazji przekazałam pozdrowienia od mamy, Ricka i Artura. Około dziewiętnastej pożegnałam się z babcią i wyszłam z przytulnego domu, kierując się w stronę auta z którego już wysiadał jeden z goryli. Otworzył mi drzwi i gdy już miałam wsiadać, usłyszałam:

— Rosie?!

Zatrzymałam się w pół kroku i zaczęłam się rozglądać, nagle dostrzegając męską sylwetkę stojącą na ganku w sąsiednim domu. Zmrużyłam oczy próbując dostrzec jego twarz, ale ze względu na otaczającą nas ciemność było to niemożliwe. Nagle mężczyzna zaczął się kierować w naszą stronę. Gdy był już blisko, nagle przede mną wyrosła sylwetka jednego z goryli. Zasłonił mi widok swoimi wielkimi plecami, odgradzając mnie od nieznajomego.

— Pani Shanon proszę wejść do auta — powiedział drugi z ochroniarzy, wskazując ręką na otwarte drzwi.

— Chwileczkę — odparłam i zmarszczyłam brwi. Wyłoniłam się zza pierwszego goryla i spojrzałam na nieznajomego, wysokiego blondyna.

Dopiero teraz dostrzegłam że na ulicę podjechało drugie auto, z którego wysiadła ochrona. Wszyscy zachowywali się tak, jakby mężczyzna stojący przede mną, był potencjalnym mordercą. Spojrzałam na jego twarz na której malował się szeroki uśmiech, i wesołe oczy które teraz patrzyły na mnie z nadzieją.

— Kacper? — zapytałam niepewnie, powoli przypominając sobie znajomego.

— Tak! O mój Boże jak się cieszę że mnie pamiętasz! Ostatni raz widzieliśmy się jak mieliśmy po szesnaście lat. Kupa czasu!

Z Kacprem poznaliśmy się siedem lat temu, kiedy przyjechałam do Polski. U babci za bardzo nie było co robić, a jak się okazało ma całkiem przystojnego sąsiada w moim wieku. To wtedy potajemnie podkochiwałam się w Kacprze, jednak nasz kontakt urwał się tydzień później, gdy wyleciałam z powrotem do stanów. Teraz wszystko się zmieniło, i pomimo jego atletycznej sylwetki i przystojnej twarzy, kompletnie mnie nie pociąga.

Goryle widząc, że znam mężczyznę i że Kacper nie jest groźny, postanowili dać nam odrobinę przestrzeni, jednak nadal będąc w pogotowiu. Przewróciłam oczami w myślach i zaczęłam rozmawiać z blondynem.

— Widziałem cię w wiadomościach. Gratulacje z okazji zaręczyn! Opowiadaj, co u ciebie?

— Dziękuje, wszystko w porządku. Miło jest w końcu odwiedzić babcie. A u ciebie?

— Ah no wiesz, jakoś leci... nowa praca, mama trochę choruje, ale tak to jest w porządku.

— Co z mamą? — zmarszczyłam brwi.

Oni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz