Kendra leżała na twardej pryczy.
Po nieudanej misji ratunkowej prawie codziennie wypominała sobie co mogła zrobić inaczej, wiedziała jednak, że to nie ma sensu. Co było, to było, już się nie odczyni.
Gapiąc się w sufit w swojej celi zastanawiała się co z Paprotem i Sethem. Jak oni mogli wytrzymać w takich warunkach przez dłuższy czas? No tak, Seth jest przecież zaklinaczem cieni... pasuje tu jak ulał
Ale Paprot? Po głębszych analizach stwierdziła że jego aura i moc jednorożca daje mu jakąś ochronę, podobnie jak jej, wróżkokrewnej.
Powoli miała już dosyć tego miejsca, siedziała tu już około trzech miesięcy, jedzenie podawane było jak w zegarku, dwa razy dziennie (przypuszczała że mniej więcej o ósmej rano i wieczorem). Nie wspominając już o tym, że całe dnie zamknięta była w celi. Jedynie w soboty mogła wyjść na dziesięć minut aby wejść pod prysznic i zmyć z siebie cały brud z minionego tygodnia.
Powoli zaczynała już świrować, i zaczęła rozmyślać o misji. Znowu. Lecz tym razem nie o tym co sama źle zrobiła, ale inni. Bo na pewno nie była jedyną winną niepowodzeniu misji.
Pomyślmy... Zaczęła od początku, a mianowicie od Setha: Czy gdyby nie otworzył tych przeklętych drzwi w Burzowej Stanicy... ale gdyby to ona sama to zrobiła, co by się stało.... Seth był nieprzewidywalny, czy w ogóle użyłby laski wygnania? A jeśli już tak, to do czego? Usunąłby Celebranta? Ronodina? A może tak jak ona, wygnałby kamień? Porzuciła osobę Setha, ponieważ po prostu nie wiedziała co on by zrobił na jej miejscu.
Czyli kolejna osoba... trochę później... Paprot! Właśnie, Paprot.
Czy gdyby nie wyruszył na misję do strzelistych skał i został z nią w Gadziej Opoce, czy wtedy byłaby tutaj? W tym zatęchłym lochu? Na pewno nie, odpowiedziała sobie. Ale wtedy pewnie Strzeliste Skały szybciej by upadły, a Agad...
Agad szybciej by umarł... Ukryła twarz w dłoniach bo czuła, że zaraz zacznie płakać. Spróbowała przełknąć gorzkie łzy, ale one nie chciały zacząć płynąć. Nienawidziła takiego stanu. Nie mogła nawet wyrzucić z siebie emocji związanych ze zmarłymi przyjaciółmi.
Po jakimś czasie się uspokoiła. Znów zaczęła w dalszym ciągu myśleć o tym co by było gdyby Paprot nie wyruszył do strzelistych skał. Ale, chwila moment... gdyby Agada nie było wtedy, kiedy nieumarli z czarnodołu wyszli na zamek i drogi, żeby ich wywabić do Celebranta, Dromadus nie miałby czasu żeby zmienić się w czarodzieja, i przyjść im z pomocą... czyli prawdopodobnie byłaby już martwa, tak jak Tanu, dziadkowie i cała załoga Twierdzy Czarnodół.
Czyli nie, Paprot nie był winny jej uwięzieniu. Już prawie jej się wyczerpały pomysły kiedy nagle w jej głowie uformował się bardzo prawdopodobny pomysł.
A Królowa Wróżek? No przecież! Poszła do niej przed wyruszeniem, by zaczerpnąć od niej rady, bo nie była pewna czy sobie poradzi. A królowa ją namawiała, chociaż pewnie wiedziała, że nie ma szans z wielką armią nieumarłych, i to w ich żywiole. Nawet jej nie pomogła, tylko dała swoją "koronę", która była tylko stopem z metalu bez żadnej mocy, jak to zauważyła później... Jakim cudem była taka ślepa? Gdy tylko kryzys demonów został zażegnany, a jej królestwo uratowane, pozbyła się Kendry jak starej zabawki!
W Kendrze buchnął płomień wściekłości, a ona wcale nie zamierzała się go pozbywać, bo to jedyna rzecz jaka dawała jej energię i siłę do dalszego życia.
Chęć zemsty.
Kilka godzin później, zauważyła, że już nie myślała o Paprocie tak ciepło, jak kiedyś. Na pewno znał plany swojej matki... Dalej szykowała swoją zemstę, ale wiedziała że najpierw musi ochłonąć i stworzyć nową siebie, wypraną z emocji, ze szczelną maską na twarzy.
Nie miała już nic do stracenia, a wiedziała że zemsta najlepiej smakuje na zimno...
------------
"Wypij mleko"
CZYTASZ
Czarna Róża - Baśniobór
FanfictionSzukasz opowieści, w której Kendra stoi po stronie światła i szerzy moc przyjaźni? Jeśli tak, to równie dobrze możesz tego nie czytać. Tutaj w Kendrze budzą się mroczne moce i zdradliwe myśli, a ona sama dąży do upadku i klęski jasnej strony oraz w...