Rozdział 8

409 42 16
                                    

Wziął głęboki wdech. Teraz musiał kontrolować swój temperament. Nie chciał przecież wypaść jako ktoś, kto ma kompletnie zszargane nerwy, albo jest chory na umyśle.

 Właśnie otrzymał poprzez posłańca bardzo niebezpieczną dla niego wiadomość. Okazało się również że wróżkokrewna będzie musiała iść na pierwszą misję wcześniej, niż on to sobie zaplanował. 

- Spokojnie... Oddychaj, nie zachowuj się jak świr - zaczął mamrotać do siebie nieświadomy tego faktu.

Próbujesz wmówić sobie, że nie jesteś szalony? Rozmawiając ze sobą? Żałosne. - Prychnął, słysząc denerwujący głosik z tyłu swojej głowy, ale wiedząc że faktycznie było to stwierdzenie prawdą. Zignorował go, powtarzając jak mantrę:

Spokojnie, spokojnie, spokojnie... - Aż dopóki jego siostra nie wyszła zza drzwi celi.

Widząc go, opartego przy ścianie, z bladą twarzą, od razu do niego podbiegła. Chciała go przytulić, ale ten od razu się odsunął i otworzył oczy.

- Przecież wiesz, że nie lubię przytulania - mruknął.

- Każdy kiedyś go potrzebuje.

- Ale nie ja! - warknął mroczny jednorożec.

Wstał spod ściany i spokojnie, choć nieco sztywnie podszedł do drzwi celi, za którymi po kilku chwilach zniknął, zamykając je za sobą szczelnie z hukiem. 

· § · § · § · § ·

Musiała być przygotowana na każde pytanie. Od tego przecież zależały jej dalsze losy... 

 Trzeba było przekonać mrocznego jednorożca, że była silna. Że nie jest tą samą, do bólu dobrą i jasną dziewczynką, którą była do niedawna.

 Że umiała sama o siebie zadbać i że byłaby dobrym sprzymierzeńcem w nadchodzącej wojnie ze smokami..

Drzwi otworzyły się z hukiem, a do środka wszedł jednorożec.

Nie zamierzała po prostu siedzieć przy ścianie i odpowiadać monosylabami tak jak zwykle. Teraz była na czymś podobnym do przesłuchania o pracę, musiała współpracować. No... Może nie do końca podobne... Ale tak czy owak, musiała się wykazać. Wstała, opierając się o ścianę.

Wiedziała, że jednorożec może spróbować jakichś swoich sztuczek. Na to też musiała być przygotowana. I tak jak się spodziewała, Ronodin od razu zaatakował swoją mocą, próbując wywołać aurę podobną do tej, którą wytwarzały demony i inne podobne im stworzenia. Najpierw łagodnie, a później coraz mocniej i mocniej.

 Poczuła zimno, próbujące się wedrzeć do jej kokonu wróżkowej magii.

Chciało ją obezwładnić, unieszkodliwić. Odpierała wrogą moc, daleko od niej.

- Przestań! - Krzyknęła. 

 - Czemu bym miał?

- Bo oszukujesz! W sumie moja i tak jest mocniejsza...

- Czyżby? - Drwiący uśmieszek wkradł się na jego usta. - Może teraz spróbujesz ją odeprzeć? 

Chłód natarł na nią kilkadziesiąt - albo tak jej się zdawało - razy mocniej. Wciskał się w szczeliny, czuła go w kościach, żyłach, skórze. Błyskawicznie zawładnął jej ciałem, które teraz odmawiało posłuszeństwa. Próbowała się poruszać, ale bezskutecznie. Czuła się jakby została uwięziona w odlanej formie z żelaza. Razem z głową, tyle że mogła oddychać i mrugać oczami. To nie było miłe uczucie.

 Już dawno odwykła od bycia sparaliżowanym smoczym strachem. I nie tylko smoczym. A tu nagle trafił się godny przeciwnik. W pewnym sensie cieszyła się, zaczynało już się jej robić nudno. Mogła znów poczuć ten specyficzny dreszczyk strachu.

Czarna Róża - BaśniobórOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz