2. Znamię grzechu na grzesznicy

3.6K 245 12
                                    

- Czy ty oszalałeś? - krzyknęła spoglądając na swoje odbicie w lustrze. Wielka, granatowa plama znajdująca się na lewym boku jej szyi wyglądała przerażająco, jednak nie to przeszkadzało Sophie najbardziej. - Ciekawe co powiem Nadine, gdy to zauważy. - Opadła bezwładnie na łóżko, dokładnie obok roześmianego bruneta. To on był sprawcą niewybrednej malinki i nie próbował nawet ukryć swojego zadowolenia. Podobało mu się, że właśnie blondwłosa dziewczyna będzie nosić na sobie oznakę jego przynależności. Bo nie wyobrażał sobie żeby ktokolwiek inny mógł być autorem tego wyrachowanego symbolu.

- Daj spokój. - Bezceremonialnie machnął ręką jakby odganiając niewidzialnego owada i złapał nadgarstek blondynki przyciągając ją do siebie siłą. Oboje byli zupełnie nadzy i pozbawieni jakiegokolwiek wstydu.

Znali swe ciała niemal na pamięć. Pamiętał że nie lubiła, gdy ktoś dotykał jej pieprzyka pod prawą piersią i że dostawała szału, gdy przejeżdżał ręką po jej obojczykach. Ona znowu doskonale wiedziała, gdzie ma składać pocałunki, by wywołać u niego spazmatyczne błaganie o więcej. Mimo tylu wspólnych razy, ich seks nigdy nie był nudny.

Harry lubił Sophie za to, że nie protestowała, gdy chciał wypróbować nowe metody. Gdy znowu potrzebował zwyczajnej, prostej czynności, bez słowa zająknięcia przyjeżdżała i robiła to, co do niej należało. Nie traktował jej jak dziwki, albo panienki do towarzystwa. Mógł przecież mieć ich na pęczki, nawet za darmo - wystarczyło poprosić jedną z nachalnych fanek. Sophie jednak była dla niego kimś więcej - z nikim nie było mu tak dobrze jak właśnie z nią. Doskonale znała jego potrzeby, wiedziała który guzik wcisnąć, a którego lepiej nie dotykać. Miała piękne dłonie, które kochał jak wariat, najbardziej wtedy, gdy dotykały jego gorącej skóry, jędrne, duże piersi - najlepsze jakie widział na oczy, zwyczajną sylwetkę - nie wychudzoną, nie przejedzoną. Lubił dotykać jej malutkiej oponki i drażnić się mówiąc do niej „grubasku". Nawet Nadine nie znała go tak doskonale jak ona.

Sophie też nie zadawała pytań. Wystarczył jeden telefon i po chwili stała pod drzwiami. Czasami najpierw siedzieli w salonie oglądając nudne i durne programy i jedząc popcorn - popisowe danie Stylesa. A potem on ściągał z niej bluzkę i błyskawicznie pozbywał się koronkowego stanika - zawsze go ubierała kiedy miała się z nim spotkać, doskonale wiedząc, jak bardzo go kręci. Dotykał jej piersi, a ona udawała, że naprawdę ją to pobudza. W rzeczywistości nie lubiła patrzeć na dwa, potężne wybrzuszenia twierdząc, że są stanowczo za duże i pozbawione jakkolwiek seksowności. Gdy pozbywał się jej spodni, ona odpinała kolejne guziki kolorowej koszuli. Lubiła te jego wzorzyste części garderoby, bo tylko on potrafił wyglądać w nich zwyczajnie dobrze. Przemieszczali się powoli do sypialni gubiąc kolejne ciuchy, aż w końcu okryci jedynie gęstym powietrzem wpijali się w fakturę materaca. Nie znosiła, gdy mówił podczas seksu, ale nie potrafił się powstrzymać. Szeptał jej do ucha durne słówka, a ona śmiała się szczerze. Następnie zmęczeni wtulali się w swoje ramiona i w duszy przysięgali, że to będzie ostatni raz - lubili się oszukiwać, a potem łamać własne, niewypowiedziane zakazy. Wiedzieli, jak cholernie się do siebie podobni, wręcz identyczni.

- Idiota - rzuciła naciągając na biodra porzucone w kącie, sportowe majtki. Nie rozumiał dlaczego do tak wulgarnego stanika zawsze nosiła aseksualne bokserki. Ale miała głęboko w poważaniu jego pojękiwania i nieudolne błagania o zmianę bielizny. Kochała skrycie Calvina Kleina i w życiu nie zgodziłaby się na zamianę charakterystycznej gumki na jakieś pseudo seksowne stringi. - Jutro przyjeżdża. Na pewno zauważy. - Jeszcze raz odwróciła się do lustra i dokładnie obejrzała nową ozdobę. Harry często miewał głupie pomysły, które nierzadko prawie kończyły się katastrofą. Na widok granatowego kleksa przypomniała sobie, jak kiedyś bawili się na balkonie, a jeden paparazzi prawie zrobił im zdjęcie. Wtedy nawet on sam stwierdził, że wyobraźnia poniosła go za daleko. Przestraszył się jak diabli - nie tego, że Nadine zobaczy jego harce, ale opinii Simona i całej reszty odpowiedzialnej za PR. Przecież był ulubionym chłopcem, pierwszym na liście potencjalnych kandydatów do zrobienia solowej kariery. A Harry o niczym innym nie marzył, jak o odcięciu się w końcu od metki popowego cukiereczka. Od zawsze ciągnęło go do ostrzejszych kawałków i głębszych tekstów. Powtarzał sobie, że musi przecierpieć jeszcze kilka lat, bo wszyscy się starzeją, a nastolatki nie będą chciały słuchać trzydziestoletnich facetów udających dzieci.

WITHOUT PRIDE - H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz