4. Witaj w świecie grzesznicy

2.9K 221 28
                                    

Cichy stukot obcasów za drzwiami tylko potwierdzał jego przypuszczenia. Sophie musiała rozchodzić nowe szpilki i pewnie zabrała się za to na godzinę przed wyjściem. Dudley znał ją na wylot. Mógł w ciemno zgadywać jaki kolor szminki wybierze, co powie na przywitanie, a nawet jaki stanik ma na sobie. Spokojnie więc odliczył do dziesięciu, a kiedy ustanowiony czas minął, jak na zawołanie blond czupryna stanęła w progu z nietęgim wyrazem twarzy. To również przewidział. Wyminął ją bez słowa na powitanie i od razu podążył do kuchni, by nalać sobie czegoś mocnego.

- Ciebie też miło widzieć - powiedziała pod nosem i powróciła do przechadzania się tam i z powrotem. Krwistoczerwone obcasy wbijały się w jej stopy, powodując dramatyczny ból. Jednak przyrzekła sobie, że nie po to wydała tygodniowe wynagrodzenie, żeby leżały gdzieś głęboko w szafie i nigdy nie zobaczyły tego, dla którego je kupiła.

- To Ci nie pomoże. - Dudley wskazał olewacko na jej nogi i przysiadł na podłokietniku kanapy. ­- Mówiłem, że trzeba zacząć wcześniej. Ale ty przecież nigdy nie masz czasu.

- Znawca kobiecych butów - prychnęła i rzucając teatralnie włosami, zniknęła w łazience. Miała zamiar wyglądać dzisiaj jak milion dolarów. Niestety, wiedziała, że jej przyjaciel, jak zwykle z resztą, miał rację.

Piękne, czerwone szpilki musiały zostać w domu. Z ulgą zdjęła je z obolałych stóp i cisnęła w najodleglejszy kąt małego pomieszczenia. Spojrzała jeszcze raz w lustro i uśmiechnęła się łagodnie - chociaż makijaż wyszedł tak jak chciała.

Wędrując do swojej ograniczonej garderoby rzuciła lekceważące spojrzenie wygodnie usadzonemu chłopakowi i z mocną determinacją wyruszyła na poszukiwania odpowiedniej kreacji. Nie miała zamiaru wyglądać jak kolejna podrzędna i upita laleczka, która liczy na szybki numerek. Zayn nie był w końcu typem mężczyzny, który idzie na łatwiznę. Przewertowała najciemniejsze zakątki szafy i w końcu znalazła idealny strój.

A potem radośnie wmaszerowała do salonu i z zadowoleniem zaprezentowała się przyjacielowi.

- Boże, Sophie. Nie wiedziałem, że to jakaś specjalna impreza. - Dudley był wręcz zaskoczony.

Sophie była piękna. Wiedział to od momentu, kiedy pierwszy raz ujrzał ją na przesłuchaniu. To dlatego do niej podszedł. Na początku wcale nie chodziło mu o przyjaźń. Wydała się interesująca, nietuzinkowa. Nie podejrzewał, że okaże się najbardziej niezwykłą kobietą jaką przyjdzie mu spotkać w swoim życiu. Z chwilą gdy to zrozumiał, postanowił, że nigdy nie zepsuje ich relacji. Grzechem byłoby ją stracić.

Dzisiaj jednak przeszła samą siebie. Prezentowała się gwiazdorsko w obcisłych, skórzanych spodniach i nonszalancko zapiętej czarnej koszuli. Czerwone szpilki zamieniła na kolor ciemnego fioletu, co idealnie kontrastowało się z jej różową szminką. Pierwszy raz widział ją w spiętych włosach - wyglądała równie idealnie, co w rozpuszczonych. Sophie musiała zostać królową nocy, innej opcji nie przewidywał.

Nie miał pojęcia, co w niej było. Rzeczywiście, urodę miała niesamowitą, ale przecież mógłby znaleźć tysiące kobiet równie urodziwych. Jej figura - kształtne biodra, duże piersi i porcelanowa cera, wszystko to składało się na obraz posągowej damy, jednak nie wyróżniało ją z tłumu sunącego bulwarem Hollywood. Mimo to zawsze chciał być obok niej. Zupełnie jakby sprawiała, że wszystkie kłopoty ulatywały w nicość. Wystarczyło, by się uśmiechnęła pokazując rząd śnieżnobiałych zębów, a miał wrażenie, że to właśnie ona jest kwintesencją jego szczęścia.

- Dobra, przestań się ślinić. - Posłała mu ten uwodzicielski uśmieszek zawstydzenia i energicznym ruchem ręki wskazała by ruszył swoje cztery litery. - Zbierajmy się.

WITHOUT PRIDE - H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz