8. Grzesznicy z wyboru

2.2K 179 19
                                    

Jako zabłąkana siedemnastolatka, Sophie Leisel nie miała wielu planów na przyszłość. Decyzja o ucieczce do Stanów Zjednoczonych była zbyt pochopna i zbyt spontaniczna, aby móc cokolwiek przemyśleć i wykalkulować - jedyne co nią kierowało, to jak najszybsza chęć pozostawienia przeszłości daleko w tyle. Wtedy poświeciłaby wszystko, aby raz na zawsze rozstać się z toksyczną atmosferą panującą w domu i codziennym widokiem namacalnej pamiątki po tragicznej śmierci Logana.

Z całej trójki, to Sophie najgłębiej ukryła swoje emocje. Matka zalewała się łzami nawet wtedy, gdy usłyszała o decyzji swojej córki, a ojciec rzucił się w totalny wir pracy. Zapomnieli o jednej, arcyważnej kwestii - mieli przecież jeszcze jedno dziecko, które stanowiło zagadkę nie do rozszyfrowania.

Nikt nigdy nie powiedział tego głośno, ale Leisel wiedziała, że winią ją za wypadek - ona sama nie potrafiła sobie wybaczyć zupełnie bezsensownego zbiegu okoliczności. Jednak to nieustanne odczuwanie żalu innych sprawiło, że trafiła do samego serca niebezpiecznego świata. Mama nie zadzwoniła do niej ani razu od kiedy opuściła Kanadę. Tata czasami telefonował, ale z upływem czasu częstotliwość rozmów drastycznie spadała, aż w końcu ograniczyła się do wymiany życzeń bożonarodzeniowych.

Niedziwne, że ta ucząca się dopiero prawdziwego życia istota, tak bardzo błądziła. Żadna bliska jej osoba nie podjęła próby nauczenia jej radzenia sobie z ciężkim losem. Mogła liczyć tylko na siebie i własną intuicję - to dlatego popełniała błąd za błędem twardo twierdząc, że to traktowanie życia jako zabawę. Dopiero leżąc samotnie w tak bardzo chłodnym, wyzbytym uczuć łóżku, zastanawiała się czy jest w tym wszystkim jakiś głębszy sens.

- Co ja zrobiłam... - wydusiła z siebie licząc kropki na ścianie swojej sypialni.

Pozwalała sobie na wiele, zazwyczaj łamiąc wszelkie granice moralności - nie była dobrą przyjaciółką, dziewczyną, ani kochanką. Nie mogli na niej polegać, tak samo jak ona nie mogła polegać na nich. Z jednym wyjątkiem.

Kiedy snując się nieznanymi alejkami Nowego Jorku traciła już nadzieję na cud i prawie pogodziwszy się z myślą, że umrze w przeciągu nadchodzącej nocy, natknęła się na wysoką, niezwykle piękną dziewczynę, nie spodziewała się że ten jeden życzliwy gest odmieni w jej egzystencji prawie wszystko. Nadine wyciągnęła do niej rękę mimo, że nie została życzliwie przyjęta przez zagubioną Kanadyjkę. Nie zraziło jej jednak dość chłodne zachowanie Sophie i trwale starała się nawiązać z nią bliższą znajomość - w końcu poskutkowało. Zamieszkały razem w dużym, przestronnym mieszkaniu, dzieląc każdą chwilę upływających dni. Gdy okazało się, że jeden ze znajomych reżyserów szuka asystentki, Leopold stwierdziła, że to wielka szansa dla jej przyjaciółki - szansa, by mogła raz na zawsze pożegnać się ze smutkiem. Poleciała z nią do Los Angeles, wprowadziła w tamtejsze obyczaje, znalazła przychylnych znajomych i życząc powodzenia, zostawiła pod opieką własnego chłopaka.

Może właśnie dlatego, niesforną Leisel targały tak wiele wyrzuty sumienia. Mało kto rozumiał jej psychikę i absurdalne, zupełnie wyssane z palca zasady, a Nadine nigdy nie zadawała pytań - była jedną z tych osób, które absolutnie stały po jej stronie.

Nienawidzenie ludzi przychodziło jej z łatwością, ale nielubienie Lepold było najcięższą rzeczą z jaką przyszło zmierzyć się Sophie.

- Nie mogę tak dłużej. - Harry zbyt mocno zaakcentował ostatnie słowo. To on postanowił wymierzyć osąd na ten chory związek i skończyć śmieszną maskaradę.

Sophie spojrzała na niego panicznym wzrokiem. Jeszcze żaden mężczyzna nie powiedział czegoś tak bardzo krzywdzącego. Oni jej nie zostawiali, zazwyczaj to właśnie blondynka kończyła romanse odchodząc bez wyjaśnień, uciekając do kolejnych ofiar.

Nie tym razem.

- Że co? - Podkreśliła swoje podirytowanie podnosząc do góry brew. Nerwowo zaczęła ściskać materiał jasnej koszulki, którą kilka godzin temu miał na sobie Styles.

- To co słyszałaś. - Jego lodowaty ton zbił ją z tropu. Nie miał w zwyczaju odzywać się w taki sposób. Na pewno nie w jej towarzystwie. - Nie widzisz co się z nami dzieje? Niszczymy się.

Miał rację. Niszczyli się za każdym razem coraz bardziej. Uzależniali swoje ciała od pieszczot, palących zmysły wulgarnych uwag i dręczących dni wyczekiwania na kolejne spotkanie. Powoli przestawali dawać sobie radę sam na sam. Harry nie potrafił o niej nie myśleć, nawet w obecności Nadine. Gdy kładł się spać obok swojej dziewczyny wyobrażał sobie, że to Sophie właśnie składa pocałunek na jego ustach. To zaszło za daleko.

- Nie mów mi, że dopiero teraz to zauważyłeś - prychnęła i podniosła się do pozycji siedzącej. - Jesteś próżny.

-Nic nie rozumiesz? Już dawno straciłaś nad tym kontrolę. Złamałaś reguły, które wymyśliłaś. Przez Ciebie zdradziłem najlepszą dziewczynę na jaką mogłem kiedykolwiek trafić. Sprawiasz, że się sobą brzydzę.

- Do niczego cię nie zmuszałam. - Automatycznie wyciągnęła z nocnej szafki paczkę czerwonych Marlboro i podążyła do okna otwierając je na oścież.

Nie pamiętała, kiedy zaczęła palić. To musiało stać się bardzo wcześnie, skoro jej jedynym wspomnieniem był fakt, że zaciągała się od zawsze. Sławne, klasyczne zwijki były jej odwzajemnioną miłością, czymś co ją uspokajało i działało jako doskonały lek na zszargane nerwy. W jej mieszkaniu zawsze można było znaleźć wagon papierosów, bo bez nich nigdy nie zaznawała spokoju.

Sophie miała tylko dwa nałogi - tytoń oraz zdradzanie wszystkich wkoło.

- Jesteś toksyczna - wychrypiał prosto w jej plecy. Nie odwróciła się, kiedy podszedł zbyt blisko, wręcz ocierając się o jej wypięte pośladki.

Nawet podczas kłótni nie miał tyle siły, by oprzeć się żądzy posiadania jej tu i teraz. Wystarczył lichy gest, a już miała go w garści. Dlatego musiał z nią skończyć, to była jedyna szansa na uratowanie się przed ostatecznym zepchnięciem do otchłani piekła.

- Zawsze tak mówicie. - Wypuściła gęstą chmurę dymu i przerzuciła włosy na lewą stronę. - A potem wracacie i chcecie jeszcze więcej.

- Jedyne czego chcę to odzyskać Harry'ego, który nie wskakiwał przyjaciółkom swojej laski do łóżka. - W jego głosie dało się wyczuć znacznie mniej pewności niż na początku. Jak miał od niej odejść, skoro już na wstępie zaczynał się łamać?

- Rób jak uważasz.

- Nie jest ci żal? - zapytał, zapinając klamrę paska, który jeszcze niedawno z niego ściągała.

- Mam ważniejsze sprawy na głowie, niż ty.

W głębi duszy jednak krzyczała. Pod zimną i twardą skorupą niezależnej kobiety błagała, aby nie wychodził i mocno ją przytulił. Nie miała siły na kolejne składanie poturbowanego serca. Za wiele razy ją zostawiano, zbyt wiele przeszła i zbyt mocno cierpiała, by wciąż unosić się dumą.

Ale dalej to robiła - stawiała swoją wyższość ponad wszystko inne. Ponad rodzinę, Logana, przyjaciół, pracę, Harry'ego, a nawet życie.

A oni wciąż odchodzili, nie rozumiejąc jak krucha jest w środku.

Gdy Styles opuścił jej loft, akcentując w doniosły sposób swoje pożegnanie potężnym trzaskiem drzwi, zrozumiała że to rzeczywiście może być ich koniec. Że nie dostanie od losu kolejnej szansy na szczęście, że wykorzystała dostępny limit.

Chwyciła w drżące dłonie telefon i wykręciła numer do jedynego człowieka, który mógł jej pomóc.

- Dudley? - Walczyła ze łzami. Los Angeles jeszcze nigdy nie widziało jak płakała.

- Sophie. Jak dobrze że dzwonisz. - Jego dziwny, niepewny ton wywołał u Leisel spore obawy. - Zjebałem na całej linii.

- Co się stało?

- Przespałem się z Nadine. Z Nadine, ja pierdole, Leopold.

WITHOUT PRIDE - H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz