1. Jean

2.4K 63 75
                                    

Już od samych początków Twojego szkolenia w Korpusie Treningowym zaczęłaś zwracać wyjątkową uwagę na jednego z rekrutów.

Jean Kirstein.

Dyskretne spojrzenia, dokładanie wszelkich starań do tego, by przebywać jak najczęściej w tych samych miejscach, czasem nawet szukanie okazji na przypadkowy dotyk... W tamtych czasach byłaś jednak zbyt wycofana, aby cokolwiek w tym kierunku zadziałać. W dodatku staliście w obliczu zagrożenia, jakim byli przedostający się przez wyrwę w murze tytani, mogący w każdej chwili sforsować kolejną bramę. Widziałaś także, w jaki sposób Jean patrzy na Mikasę Ackerman i miałaś gorzką świadomość, że na Ciebie nigdy w ten sposób nie spojrzy. Zaniechałaś więc jakiekolwiek zamiary zbliżenia się do niego. Z każdym kolejnym dniem Jean coraz rzadziej odwiedzał Twoje myśli.

Jednak tego jednego ranka w trakcie treningu walki wręcz, nadarzyła się wyjątkowa okazja do tego, aby zamienić z nim słowo. Mianowicie, ten łysy brutal, czyli instruktor Shadis, kazał wam dziś ćwiczyć ze sobą w parze.

— Ty tam! Trenujesz dzisiaj z końskim ryjem — zakomenderował. Nie zamierzałaś się sprzeciwiać i Jean też nie, mimo że wyraźnie nie podobało mu się bycie nazywanym końskim ryjem.

— Psiamać... Jak ja nie znoszę tego łysego cymbała — mruknął cicho chłopak, gdy podchodził w Twoją stronę. Zaraz jednak obejrzał się za siebie, żeby być pewnym, że łysy cymbał niczego nie słyszał i posłał Ci pozornie zupełnie obojętne spojrzenie. Przełknęłaś ślinę i w ostatniej chwili chwyciłaś lecący w Twoją stronę drewniany sztylet do ćwiczeń. Jean uśmiechnął się nonszalancko. — Zaatakuj pierwsza, postaram się być dla ciebie delikatny.

— No dobra — odparłaś bez przekonania, nie wiedząc, co innego mogłabyś powiedzieć. Upewniłaś się, że Twój chwyt na sztylecie jest stabilny, po czym ruszyłaś do ataku. Twoja siła fizyczna może i była na dość przyzwoitym poziomie, jednak to zwinność, szybkość oraz umiejętność analizowania poczynań przeciwnika na bieżąco były Twoim największym atutem. Musiałaś więc działać szybko, zanim zderzysz się z tężyzną wyższego i postawniejszego chłopaka, która najprawdopodobniej Cię zmiecie. Uderzyłaś od frontu, doskonale wiedząc, że będzie próbował zablokować Twój atak. Ty jednak wtenczas prędko się wycofałaś, by chwycić mocno jego dominującą rękę i zmienić swoje położenie względem jego ciała w taki sposób, żeby przedramię wykręcone spoczywało na jego plecach. Tym sposobem wyrwałaś z ust Jeana ciche, gniewne warknięcie, jednak nie poprzestałaś na tym chwycie, nie chcąc dać mu czasu na uwolnienie się i kontratak. Choć zdążył jeszcze chwycić Cię wolną dłonią za rękaw kurtki, czym zachwiał Twoją równowagę, to jednak udało Ci się w ostatniej chwili doprowadzić do skutku kopnięcie w zgięcia kolan. Jako że Twój ostatni cios miał na celu posłanie Jeana na kolana i doskonale ten cel spełnił, a jego chwyt za rękaw Twojej kurtki był tak solidny, jak się spodziewałaś, oboje niebawem runęliście na ziemię. Jednak to Ty byłaś na górze, swoim ciężarem ciała przygniatając chłopaka z twarzą przyciśniętą do podłoża. Upadek pozwolił Ci wyswobodzić rękaw, jako że Jean w pierwszej kolejności pomyślał o tym, aby z pomocą niezablokowanej ręki przynajmniej odrobinę zamortyzować upadek. Choć w pierwszej chwili wylądowałaś dość niezgrabnie, prędko się poprawiłaś, wzmacniając chwyt na jego ręce, kolanem dociskając jego plecy, dając jak najmniej szans na zrzucenie Cię, a na koniec ostentacyjnie przycisnęłaś czubek drewnianego sztyletu do miejsca pomiędzy jego łopatkami. Gdyby to nie były ćwiczenia, już byłoby po nim.

— D-dałem ci fory...! — warknął przez zaciśnięte zęby, wiedząc, że pokonałaś go w walce. Sama byłaś dość zaskoczona takim obrotem spraw, ale nie zamierzałaś ukrywać, że zwycięstwo, nawet w tak banalnym ćwiczeniu, przyjemnie połechtało Twoje ego. Gdy wynik tego pojedynku był już stuprocentowo jasny, uwolniłaś go ze swojego chwytu, po czym stanęłaś na równe nogi, czekając, aż i on się podniesie. Pomijając pobrudzone od spotkania z podłożem ubranie, zauważyłaś, że jego przystojna twarz też nieco na tym ucierpiała, a minę miał nietęgą. Spuścił wzrok, zaciskając pięści. Ups, wygląda na to, że naruszyłaś trochę jego męską dumę. Po cichu parsknęłaś śmiechem i już znacznie bardziej pewnie niż przed walką, podrzuciłaś sztylet w jego kierunku, bo ćwiczenie składało się z dwóch pojedynków.

SNK ~ One-shoty ~ character x readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz