13. Annie

398 26 7
                                    

Z pewnością każdy z kadetów, którym udało się ukończyć naukę w Korpusie Treningowym i przetrwać Trost, z niecierpliwością czekał na przydział do wymarzonych dywizji.

Tobie udało się ukończyć trening jako jedna z dziesięciu najlepszych, więc otrzymałaś przywilej możliwości wybrania żandarmerii. Nie zamierzałaś zmarnować takiej szansy - pragnęłaś ukryć się za wewnętrznym murem i mieć choćby namiastkę normalnego życia w zapewne złudnym poczuciu bezpieczeństwa. Przed samą sobą nie wstydziłaś się przyznać do swojego tchórzostwa, jednak wobec innych stwarzałaś pozory żyjącej złudzeniami idealistki. Niektórzy uznawali Cię za głupią, ale wolałaś sprawiać wrażenie głupiej niż wyrachowanej, samolubnej i tchórzliwej.

Moja rzekoma głupota jest niczym przy was, którzy zmarnowali szansę wstąpienia do żandarmerii i wybrali dywizję samobójców, myślałaś, kpiąc ze znacznej reszty osób, które znalazły się w najlepszej dziesiątce. Z nich wszystkich tylko Ty i Annie Leonhardt dokonałyście lepszego wyboru. Swoją drogą, Annie była fascynującą osobą, a Ty byłaś chyba jedyną, poza Bertholdtem i Reinerem, która faktycznie chciała nawiązać z nią pozytywną relację. Cieszyłaś się, że znajdziecie się w tej samej dywizji, bo może wreszcie będziesz miała okazję, żeby lepiej ją poznać i zbliżyć się do niej.

Gdy tylko przybyliście do siedziby w Stohess, dano wam resztę dnia wolną, by się nieco zaaklimatyzować, a pracę mieliście zacząć od jutra. Grupa świeżaków nie była liczna. Poza wami dwiema przybyło tu kilkunastu absolwentów innych korpusów treningowych. Większość z nich zdawała się być dość beztroska i prędko urządzili nam w kwaterach spotkanie integracyjne.

- Ale macie ponure miny. - W pewnym momencie dziewczyna o imieniu Hitch zwróciła się z tymi słowami do Ciebie i Annie. - Niech zgadnę, jesteście ze 104?

- I po tym, co wydarzyło się w Troście, tylko wy dwie wstąpiłyście do żandarmerii? - dopytał jakiś inny chłopak, nie dając żadnej z was odpowiedzieć, jednak po jego pytaniu udało Ci się dojść do głosu.

- Tak, jesteśmy ze 104. Cała reszta najlepszej dziesiątki z naszego rocznika wybrała Zwiadowców, dacie wiarę? - odpowiedziałaś energicznie, chcąc być nie mniej beztroska niż oni. Pochyliłaś głowę na bok, w kierunku Annie, rzucając jej krótkie spojrzenie. - Ale przynajmniej mamy siebie! We dwie zawsze raźniej.

Jej reakcja nie była jednak tym, czego byś oczekiwała, bo dziewczyna zaczęła podnosić się z podłogi z tak samo kamienną twarzą jak zawsze.

- Wcale nie potrzebuję twojego towarzystwa - mruknęła, odchodząc. Chyba miała zamiar wyjść z pokoju, więc od razu obejrzałaś się za nią. Poczułaś się głupio, ale miałaś desperacką wręcz nadzieję, że jeszcze uda Ci się obrócić tę sytuację w żart.

- No weź, Annie! Nie cieszysz się, że wylądowałaś tu z koleżanką mądrzejszą od tamtej hołoty, która zamierza rzucić się prosto w paszcze tytanów? - zawołałaś, siląc się na uśmiech, choć byłaś spięta.

- Mądrzejszą? Wątpię - odparła spokojnie, niewiele myśląc nad odpowiedzią. Teraz naprawdę poczułaś się upokorzona i to jeszcze w towarzystwie osób, które dopiero poznałaś. - Cwańsza jesteś na pewno, ale to nie to samo.

Po tych słowach opuściła pomieszczenie, zostawiając Ciebie i całą resztę osób w niemałym szoku. Byłaś rozczarowana. Naprawdę liczyłaś na to, że wspólne wstąpienie do żandarmerii będzie sprzyjać rozwojowi waszej relacji w dobrym kierunku.

- Chyba nie jesteście dobrymi koleżankami - zakpił zaraz inny chłopak, więc spojrzałaś na niego poirytowana, ale zaraz przybrałaś łagodną minę, uśmiechając się smutno.

- Kiedyś dobrze się dogadywałyśmy, jednak masakra w Troście odcisnęła na niej swoje piętno - skłamałaś, po czym Ty również wstałaś i opuściłaś pomieszczenie tak, jak Annie przed kilkoma chwilami, oznajmiając reszcie, że musisz iść do toalety. No i cóż, na ich durne spotkanie integracyjne już nie wróciłaś, a z Annie także przez następne dni nie zamieniłaś ani słowa. Dobra okazja nadarzyła się dopiero, gdy w pokoju byłyście tylko Ty i ona, bo reszta lokatorek dokądś wyszła, na szczęście, bo niektóre były naprawdę upierdliwe. Annie siedziała wtedy na swoim łóżku, czytając jakąś książkę. Dosiadłaś się bez ostrzeżenia, niby niezrażona tym, co powiedziała Ci jakiś tydzień temu w towarzystwie reszty świeżaków. Ona tylko posłała Ci krótkie spojrzenie znad książki, po czym na nowo wbiła wzrok w papierowe stronice.

- Co czytasz? - zapytałaś, bezpardonowo opierając głowę na jej ramieniu, by zerknąć na tekst.

- Jakieś poetyckie nudziarstwo. Nie mają tu ciekawych książek - odpowiedziała spokojnie. Nie wyglądało na to, aby przeszkadzał jej Twój gest. Inaczej pewnie odsunęłaby się albo zwróciła Ci uwagę, prawda? - Czego chcesz?

- Wiedzieć, dlaczego mnie tak od siebie odpychasz - odparłaś po chwili, choć w pierwszym momencie chciałaś odruchowo powiedzieć, że przecież niczego.

- Bo jesteś fałszywa, nieszczera - powiedziała to tak lekko, jakby mówiła o dzisiejszej pogodzie, wciąż zdając się czytać swoje poetyckie nudziarstwo. Za to Ty aż wyprostowałaś się, patrząc na nią z uniesionymi brwiami. Zaśmiałaś się gorzko.

- Och, dobrze, że ty jesteś prawdziwa i szczera - zakpiłaś. Annie może i miała wciąż swoją kamienną twarz, ale zauważyłaś, że zamarła i lekko się zaniepokoiła. - Myślisz, że nie widać? Swój swego zawsze pozna. Ja tam uważam, że zakłamane hipokrytki powinny trzymać się razem.

- Jak wiele o mnie wiesz? - zapytała, co zdziwiło Cię trochę i nie powstrzymałaś się od okazania tego.

- Wiem tylko tyle, że coś ukrywasz - odpowiedziałaś. - Ale nie obchodzi mnie, co. Przy mnie możesz być fałszywa, ile wlezie.

Annie krótko parsknęła śmiechem, co zaskoczyło Cię niepomiernie, bo nigdy nie słyszałaś, żeby się śmiała. Nigdy nawet nie zdarzyło Ci się widzieć jej uśmiechu! Jednak to, co zrobiła następnie, wprowadziło Cię w stan ciężkiego szoku...

- Chodź tu, ty zakłamana hipokrytko - mruknęła i objęła Cię obiema rękami, a książka spadła na podłogę. Annie zatopiła swoją twarz w Twoich włosach, a Ty przez jakiś czas siedziałaś nieruchomo, nie wiedząc, jak masz na to reagować i skąd w niej taka zmiana swojego stosunku do Ciebie. Wreszcie jednak zdobyłaś się na to, by pogładzić jedno z jej przedramion swoją dłonią. W życiu byś się tego nie spodziewała, ale to było tak mile uczucie, że aż Twoje serce waliło tak mocno, jakby chciało wyrwać się z klatki piersiowej.

Twoje pierwsze doświadczenie jakiejkolwiek bliskości z Annie. Miałaś tylko nadzieję, że nie ostatnie.

SNK ~ One-shoty ~ character x readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz