4. Armin

713 40 16
                                    

Do Korpusu Zwiadowczego pragnęłaś dołączyć, od kiedy tylko rozpoczęłaś szkolenie w jednostce treningowej. Przez te wszystkie lata nie zmieniłaś zdania i nawet upadek Trostu nie wywołał u Ciebie wątpliwości związanych z tą decyzją. Spodziewałaś się także, że i Armin się tam znajdzie. Pasował do tej dywizji jak ulał. Być może nie mógł poszczycić się zbyt wielką tężyzną fizyczną, ale miał coś, bez czego sama siła nie była wystarczająca, aby odnieść zwycięstwo. Armin posiadał naprawdę wybitny umysł i zdolność jasnej oceny sytuacji, co pokazał między innymi podczas waszej pierwszej wyprawy za mury. To nie był jednak pierwszy ani zapewne ostatni raz, kiedy jego niesamowita intuicja uratowała Ci życie. Już wcześniej zaczynałaś coś czuć do tego chłopaka, ale z czasem dostrzegłaś, że powoli zaczynasz zatracać się w tym uczuciu.

Gdyby nie okoliczności, które zmusiły was do porzucenia ciał, pewnie mielibyście jeszcze ręce pełne roboty przy pochówku poległych żołnierzy, z godnością, tak jak powinno to mieć miejsce po każdej misji, w której ktoś oddaje życie. Ci, którym udało się wrócić w jednym kawałku, mieli jednak świadomość, że wyprawa zakończyła się fiaskiem. Ty też byłaś przygnębiona tym faktem. Śmierć ponieśli nie tylko niedoświadczeni rekruci, ale również utalentowani zwiadowcy z elitarnej jednostki. Czy jednak to skłoniło Cię do żałowania swojej decyzji? Nie do końca, ponieważ od samego początku wiedziałaś, z czym wiąże się wstąpienie w szeregi zwiadowców i gotowa byłaś podjąć to ryzyko.

Leżąc w łóżku późnym wieczorem, próbowałaś uporać się z ponurymi myślami wypełniającymi Twoją głowę. Z zadumania wyrwało Cię ciche pukanie do drzwi. Z nieskrywanym zaciekawieniem podniosłaś się z posłania, mając jednak nadzieję, że to nic ważnego. Być może za dużo wymagałaś od losu, ale teraz pragnęłaś tylko i wyłącznie odpocząć.

- Armin - westchnęłaś w zdumieniu, widząc go w progu Twojej sypialni. Rzadko Cię odwiedzał, a już w ogóle tak późnym wieczorem. Chłopak posłał Ci niepewny, smutny uśmiech. Zwróciłaś uwagę na jego rozwichrzone włosy i koszulę, której kilka górnych guzików było rozpięte. Jeszcze nigdy nie miałaś okazji zobaczyć go w takim wydaniu, ale musiałaś przyznać, że ta estetyczna niedbałość dodawała mu jeszcze więcej uroku.

Ty i Armin byliście ze sobą dosyć blisko od czasu Twojego małego wypadku podczas przenoszenia skrzyni wypełnionej wymiennymi ostrzami do sprzętu. Mimowolnie przejechałaś palcem wzdłuż blizny na swojej dłoni, odtwarzając w głowie wspomnienia z tamtego dnia, kiedy ją nabyłaś. I cóż, lubiłaś ją, bo kojarzyła Ci się z chwilą, gdy po raz pierwszy poczułaś ciepło delikatnych dłoni Armina i gdy po raz pierwszy dałaś mu całusa w trakcie odbywania kary w magazynie ze sprzętem do trójwymiarowego manewru. Szkoda tylko, że przez te wszystkie wydarzenia minionych tygodni mijaliście się częściej, niż byście tego chcieli. Zdarzało Ci się wówczas sporo bujać w obłokach i myśleć tylko o tym, jak wiele byś dała, by znów potrzymać go za rękę, nie mówiąc już o ponownym zetknięciu Waszych ust, chociaż na krótką chwilę.

- Wybacz, że o takiej porze - szepnął przepraszającym tonem. - Mógłbym wejść?

- Ach, nie szkodzi... I tak nie mogę zasnąć. Wejdź - odparłaś i odsunęłaś się z drogi, a gdy Armin przekroczył próg Twojego pokoju, zamknęłaś za wami drzwi. Od razu siadłaś na łóżku, nie spuszczając wzroku z blondyna, czekając, aż powie coś na temat tego, dlaczego postanowił złożyć Ci wizytę. On jednak usiadł na krześle i tylko westchnął ciężko, opierając łokcie na swoich kolanach z głową zwieszoną w dół, przez co jego przydługie włosy w całości zasłoniły mu twarz.

- Ty też wciąż nie możesz pozbierać się po tej wyprawie? - zagaiłaś cicho, wpatrując się w jego sylwetkę przykurczoną na krześle. Słysząc Twoje słowa, chłopak wyprostował się powoli, na moment obracając głowę w lewo, by zerknąć za okno. Wówczas mleczna poświata rozjaśniła jego twarz, gdy tylko księżyc wyłonił się zza chmur. Obserwowałaś go z ustami lekko rozchylonymi ze zdumienia tym, jak cudownie wygląda, gdy lunarne światło oblewa jego delikatną, chłopięcą twarz. Mimowolnie położyłaś dłoń na swojej piersi, czując, jak bicie Twojego serca zaczyna przyspieszać.

- Tak... Gdy w walce giną najlepsi z najlepszych, z morale reszty oddziału niemal nic już nie zostaje. Trudno uwierzyć w to, że oni nie przetrwali, a taki tchórz jak ja wrócił w jednym kawałku - odparł, wreszcie zwracając spojrzenie w Twoją stronę. Skrzywiłaś się lekko. Nie lubiłaś, kiedy tak umniejszał swojej wartości i miał poczucie winy przez coś, na co nie mógł mieć absolutnie żadnego wpływu.

- Nie mów tak, Armin. Wcale nie jesteś tchórzem - zaoponowałaś, patrząc na niego zmartwionym wzrokiem. - Jesteś odważniejszy od większości z nas. Ja sama nie byłabym w stanie tak bez wahania zaoferować, że zostanę w środku pustkowia bez konia, na pastwę tytanów, tylko po to, by zwiększyć szanse na przeżycie moich towarzyszy. Poza tym, to dzięki tobie ta tytanica mnie wtedy nie zdeptała. Zawdzięczam ci życie. I z pewnością nie tylko ja.

Chłopak zerknął na Ciebie lekko zaskoczony i jakby zmieszany tym, co powiedziałaś, a potem wbił wzrok w swoje dłonie, które ułożone na kolanach zaciskał w pięści. Widać, że nieczęsto słyszał takie słowa.

- Jest jeszcze coś... Mam pewne podejrzenie, kto może kryć się za kobietą tytanem - dodał, a Ty zamarłaś. - Mam najszczerszą nadzieję, że się mylę.

- Kto to może według ciebie być? - zapytałaś od razu, chcąc znać szczegóły. Armin jedynie westchnął ciężko i powoli podniósł się z krzesła.

- Niepotrzebnie ci o tym wspominałem. Zapomnij o tym, póki co - powiedział spokojnie, po czym ostrożnie usiadł na Twoim łóżku. - Może to samolubne w perspektywie tego, jak fatalnie zakończyła się wyprawa, ale chciałbym teraz po prostu nacieszyć się tym, że jesteś cała oraz tym, że ja żyję i mogę być tu z tobą.

Po tych słowach przysunął się bliżej i usiadł tuż za Tobą, a jego szczupłe ramiona delikatnie oplotły Twoją talię. W pierwszym momencie zadrżałaś lekko, jednak prędko się rozluźniłaś i po prostu zatopiłaś w objęciach Armina, który po chwili ułożył czoło na Twoim barku, a jego złote włosy połaskotały Cię w szyję. Zwykle, jeśli pojawiał się między wami jakiś fizyczny kontakt, to Ty byłaś jego inicjatorką, dlatego jego działania były w tym momencie naprawdę miłą odmianą. Umieściłaś jedną swoją dłoń na jego dłoni, kciukiem gładząc jej zewnętrzną stronę. Poczułaś wtedy, jak jego mięśnie powoli przestają się napinać i chłopak stopniowo się relaksuje. Palce drugiej ręki wplotłaś w jego miękkie włosy, wzdychając z zachwytem. Słowami nie dało się wyrazić, jak bardzo uwielbiałaś być z nim. Uwielbiałaś to do tego stopnia, że chciało Ci się płakać.

- Armin... Pocałuj mnie - szepnęłaś, powtarzając dokładnie to samo, co powiedziałaś mu wtedy w szpitalu. Różnica była taka, że teraz nie było cienia szansy, by do środka wparował jakiś łysy brutal i zaczął się na was wydzierać.

Chłopak podniósł głowę i jedną swoją dłoń położył na Twoim policzku, najpierw delikatnie go gładząc, a potem ostrożnie obracając Twoją twarz w swoją stronę. W momencie, gdy zbliżał się do Ciebie, na jego buzi pojawił się lekki uśmiech, po czym wasze usta zetknęły się ze sobą zupełnie nienachalnie, ale za to czule. Armin odrobinę na Ciebie naparł, przez co obydwoje wylądowaliście na łóżku. Nie przestał Cię jednak obejmować, a nawet nieco mocniej przywarł do Twojego ciała, zatapiając nos w Twoich włosach i chłonąc ich woń.

- Mógłbym dziś z tobą zasnąć? - zapytał cicho i znieruchomiał w oczekiwaniu na odpowiedź. Przytaknęłaś, a wtedy on naciągnął na was koc, upewniając się uprzednio, że jesteś dokładnie przykryta. To było takie słodkie, że w pierwszej kolejności dbał o Ciebie, a dopiero potem mógł pomyśleć o sobie. - Śpij dobrze.

- Dobranoc, Armin - odparłaś szeptem, przymykając oczy. W objęciach tak ważnej dla Ciebie osoby sen przyszedł niemal natychmiast i nie dręczyły Cię żadne nocne koszmary. Nie mogłaś sobie przypomnieć, kiedy ostatnim razem spałaś tak spokojnie.

SNK ~ One-shoty ~ character x readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz