7. Sasha

361 26 13
                                    

Wszyscy grubo przeliczyliście się w kwestii kadetów naprawdę chętnych, aby wstąpić do Żandarmerii. Obstawialiście, że znajdzie się tam przynajmniej siódemka spośród wytypowanej dziesiątki, a tymczasem do wspomnianego korpusu zdecydowała się dołączyć tylko jedna osoba. Reszta, ku zdziwieniu znacznej większości innych kadetów, wybrała Korpus Zwiadowczy. Ty również. Ci, którzy zdecydowali się na najmniejsze zło, czyli Oddział Stacjonarny, najprawdopodobniej mieli was za wariatów, którym spieszno do śmierci, ale właściwie to nie było im się co dziwić, że właśnie tak postrzegali zwiadowców. Miałaś jedynie nadzieję, że nadejdą takie dni, kiedy zwiadowcy przestaną być uznawani jedynie za bandę samobójców.

Gdy następnego ranka po wyborze dywizji dotarliście do kwatery głównej Korpusu Zwiadowczego, dowództwo dało wam chwilę, żeby trochę odetchnąć, rozejrzeć się po okolicy, może zaczepić starszych stażem zwiadowców i tak dalej. Generalnie, na dzień dzisiejszy nie było zaplanowanych żadnych konkretnych zajęć, więc jeszcze przez ten krótki czas można było nacieszyć się beztroską wolnością.

Młody zwiadowca, jak podejrzewałaś, rekrut sprzed roku lub też dwóch, rozdzielił pomiędzy was pokoje, najczęściej jedno lub dwuosobowe. Choć kwatery były bardzo obszerne, wiadomym było, że Korpus Zwiadowczy poza tym, że zwyczajnie nie cieszy się dużą popularnością, to dodatkowo podczas ekspedycji ponosi spore straty w ludziach - stąd też spora część wszystkich pomieszczeń stała pusta. Jako że w trakcie szkolenia udało Ci się zaprzyjaźnić z niejaką Sashą Blouse, od razu jednogłośnie wyraziłyście chęć mieszkania w jednym pokoju. Gdy zostałyście już same w pomieszczeniu, od razu rzuciłyście swoje rzeczy na wybrane przez siebie łóżka, a następnie Ty padłaś plecami na materac i westchnęłaś ciężko.

- Coś czuję, że ta decyzja może odbić się na nas w taki sposób, jaki nie śnił nam się nawet w najgorszych koszmarach - powiedziałaś mimochodem, ale Sasha nie zdawała się słuchać i nic nie odpowiedziała. Podparłaś się więc na łokciu, żeby zobaczyć, co może być powodem jej milczenia. Na jej twarzy dostrzegłaś wyraz lekkiego zdenerwowania, ale gdy palcami lewej ręki zmięła materiał koszuli w okolicy brzucha, od razu wiedziałaś, co jest na rzeczy. W końcu jej wzrok zatrzymał się na Tobie.

- Wstawaj, musimy iść - rzekła stanowczo. Usiadłaś, unosząc brwi w zdziwieniu. Przecież dopiero przed chwilą się położyłaś!

- Co? Niby dokąd i po co? - zapytałaś z wyraźną niechęcią względem wychodzenia gdziekolwiek w tej chwili. Wolałaś trochę się polenić, skoro już była ku temu okazja. Cóż, jednak Sasha miała zupełnie inne plany, a gdy ona się uprze, to nie ma na nią sposobu. Zdecydowanie szarpnęła Cię za rekę, przez co poderwałaś się z łóżka. Zaraz też położyła dłonie na Twoich ramionach i lekko Tobą potrząsnęła, patrząc Ci w oczy ze śmiertelną powagą.

- Przecież musimy znaleźć kuchnię oraz skryte w niej cenne jedzonko. Może ci zwiadowcy raczą się soczystym mięskiem... - odparła i rozmarzyła się na tyle, że z kącika jej ust zaczęła powoli lecieć strużka śliny. Spojrzałaś na nią pobłażliwie, a następnie sięgnęłaś w kierunku twarzy przyjaciółki, by swoim rękawem przetrzeć jej buzię. Dopiero wtedy Sasha oprzytomniała i mocno zaciskając palce wokół Twojego nadgarstka, wyciągnęła Cię z pokoju.

- Zwariowałaś, Saszka? - zapytałaś, jeszcze próbując się z nią siłować na korytarzu, ale zmotywowana chęcią jedzenia Sasha była silniejsza niż kiedykolwiek. Szlag by to! - Chcesz znowu za kradzież jedzenia biegać w kółko aż do utraty tchu?

- Zlituj się, nie jadłam prawie przez całą noc - jęknęła żałośnie i szarpnęła Cię za rękę tak mocno, że niemal obie padłyście na podłogę jak długie. Cudem udało się wam utrzymać równowagę i właśnie wtedy postanowiłaś, że musisz dać za wygraną. Jedzenie całkowicie namieszało jej w głowie. Westchnęłaś ciężko i dałaś się prowadzić Sashy, która szukając kuchni wyglądała jak drapieżnik na tropie ofiary.

- Aha, to na pewno tutaj - szepnęła podekscytowana Sasha, zatrzymując się przed drzwiami, które w pewien sposób wydawały się być inne od reszty. Drżącą z wrażenia dłonią chwyciła za klamkę i otworzyła drzwi, jednak zamiast kuchni wypełnionej jedzeniem, ukazało się jakieś stare biuro i niski mężczyzna zamiatający pomieszczenie. Gdy ów mężczyzna usłyszał dźwięk otwierających się drzwi, odwrócił się w waszą stronę i zsunął na szyję chustę, która jeszcze przed chwilą zasłaniała dolne partie jego twarzy. Nieprzyjemny dreszcz przebiegł po Twoich plecach, gdy ten facet przeszył was swoim lodowatym wzrokiem.

- Ej, bachory - powiedział tylko, ale wy niewiele myśląc rzuciłyście się do ucieczki. Biegłyście tak prędko, że aż się za wami kurzyło, i nie zatrzymałyście się, dopóki nie dotarłyście do końca korytarza i nie upewniłyście się, że ten przerażający facet za wami nie poszedł.

- Jednak to nie tam - westchnęła Sasha, osuwając się powoli po ścianie, by finalnie usiąść na podłodze. - Ach, jeszcze chwila i umrę z głodu!

I nagle otwarły się drzwi znajdujące się dokładnie naprzeciwko was, a z pomieszczenia wyszła jakaś pulchna pani w średnim wieku, zdejmując kuchenny fartuszek, którym była przepasana. Nic nie powiedziała, tylko z nikłym zainteresowaniem rzuciła na was okiem i ruszyła wgłąb korytarza, gdy znienacka uderzył was niebiański zapach świeżego pieczywa. Nawet u Ciebie wywołał on bardziej obfitą produkcję śliny, nie mówiąc już o Sashy, która o niczym innym z pewnością nie myślała jak o wgryzieniu się w chrupiącą powierzchnię jeszcze ciepłego chlebka... Tak więc Ty za chwilę oprzytomniałaś, ale Sasha nie i od razu wyrwała się w kierunku drzwi. Była jak w amoku. Próbowałaś ją zatrzymać, ale zamiast tego dałaś jej się wciągnąć do pomieszczenia.

- Sasha, do jasnej cholery, co jeśli ta kobieta za chwilę tu wróci? - syknęłaś z niezadowoleniem, podczas gdy Twoja przyjaciółka pochylała się już nad stertą świeżych bułeczek ułożonych w plecionym koszyczku.

- Dla takich pyszności jestem gotowa podjąć każde ryzyko - odpowiedziała tylko i nim się obejrzałaś, zaczęła napychać sobie usta pieczywem. Westchnęłaś tylko, wiedząc, że nie ma sposobu, by ją powstrzymać i postanowiłaś, że też weźmiesz sobie jedną, zanim Sasha zeżre wszystkie. Zawsze byłaś pod wrażeniem, jak wiele jedzenia jest w stanie wcisnąć w siebie ta dziewczyna. Gdy więc skończyłaś jeść tę jedną bułkę, Sasha miała na koncie już cztery i wcale nie musiała na tym poprzestawać, jednak mimo wszystko znieruchomiała nagle.

- Ktoś tu idzie, słyszę kroki - powiedziała, patrząc na Ciebie błagalnym wzrokiem. Zaklęłaś więc pod nosem i w pośpiechu rozejrzałaś się w poszukiwaniu jakiejś dobrej kryjówki, bo kroki było słychać już tuż tuż. Pusta beczka. Wielki wór po kartoflach. Zaklęłaś pod nosem, niech będzie.

- Pakuj się do tej beczki, Saszka - szepnęłaś, odkładając pokrywę i łapiąc dziewczynę pod pachami, by unieść ją nad ziemię i pomóc jej wejść do kryjówki. Gdy była w środku, z powrotem nałożyłaś pokrywę, a sama wlazłaś do worka i skuliłaś się na podłodze, udając stertę ziemniaków. Sekundy dzieliły was od wejścia osoby do pomieszczenia. Po głosie było słychać, że to kobieta, prawdopodobnie ta sama, która minęła was na korytarzu.

- Cholerne szczury! - zawołała kucharka najpewniej na widok brakujących bułek i okruszków rozsypanych na stole. A potem prędko wybiegła, więc stwierdziłaś, że to dobry moment, aby się ulotnić. Niezdarnie wygrzebałaś się z worka i od razu podniosłaś pokrywę beczki, w środku widząc Saszkę beztrosko zajadającą bułkę, którą musiała zabrać, nim kobieta wróciła do kuchni.

- Wyłaź, zawijamy stąd - powiedziałaś, więc dziewczyna czym prędzej wyskoczyła z beczki, przewracając ją po drodze. Obie wyleciałyście z kuchni jak na skrzydłach, pędząc w kierunku swojego pokoju. Jak tylko zatrzasnęłyście za sobą drzwi, ty padłaś zdyszana na łóżko, a Sasha tuż obok Ciebie.

- Skoro już się najadłam, to teraz pora na drzemkę - powiedziała beztrosko i jak gdyby nigdy nic, przytuliła się do Ciebie, zarzucając na Ciebie jedną nogę i obejmując Cię ręką. Twarz wtuliła w Twoją szyję i wtedy też usłyszałaś, jak głośno wciąga powietrze nosem. - Pięknie pachniesz. Jak truskawkowy deser...

Nie spodziewałaś się tego. Poczułaś się inaczej niż zwykle, gdy razem spędzałyście czas, jednak te uczucia były całkiem miłe, więc nie chciałaś się ich pozbywać. Niepewnie rozpuściłaś kucyk Sashy i wplotłaś palce w jej miękkie włosy, przymykając oczy. Zaraz potem sama zasnęłaś, ciesząc się ostatnią chwilą beztroskiej wolności nim wszyscy razem zaczniecie ciężko pracować jako zwiadowcy.

SNK ~ One-shoty ~ character x readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz