pov Lena
-Na co czekasz? Otwórz je - Powiedziała Jennifer. Spojrzałam w jej oczy, w których zauważyłam strach, zdenerwowanie i ogromny stres, a następnie na klucz który trzymałam w dłoni. Nie wiedziałam czego mogłam się spodziewać po otworzeniu tych drzwi. Powoli przekręciłam klucz i nacisnęłam klamkę. Pociągnęłam do siebie a moim oczom ukazało się duże, zaciemnione pomieszczenie
-Prowadź - Na moje słowa brunetka weszła do środka i włączyła wszystkie światła. Udała się w głąb budynku a ja ruszyłam za nią zamykając za sobą drzwi. Przeszłam kilka kroków i zaniemówiłam. Wszystko wskazywało na to, że moja kobieta za moimi plecami stworzyła klub
-I jak się podoba?
-Wygląda cudownie. Ale w dalszym ciągu nie wszystko rozumiem
-Dla jasności, teraz to twoje miejsce. Tak jak mówiłaś mi kiedyś, twoim marzeniem było otwarcie klubu. Więc cię trochę wyręczyłam.
-Dlaczego to zrobiłaś nic mi o tym nie mówiąc? I w samochodzie wspominałaś coś o planach
-Widzisz, gdy cię pierwszy raz zobaczyłam, wiedziałam że nie będziesz mi obojętna. I tak się stało. W krótkim czasie stałaś się osobą za którą oddałabym życie - jej głos zaczął się załamywać - całkiem nie dawno stwierdziłam że chce Ci pomóc zrealizować Twoje marzenie i z pomocą twojego taty się udało.
-Czyli..
-Czyli nie zdradzam cie. Jednak przykro mi że tak pomyślałaś. Pomimo tego jestem pewna, że chce cię mieć przy sobie już do końca swojego życia dlatego zadam Ci jedno bardzo ważne dla mnie pytanie - klęknęła na jedno kolano i z kieszeni wyciągnęła niewielkie, czerwone pudełeczko - Leno, czy zostaniesz moją żoną? - zamarłam a łzy napłynęły do moich oczu. Oczywiście to były łzy szczęścia
Czy chcę zostać żoną kobiety, przy której czuję się na prawdę szczęśliwa? Co to za pytanie?
-Oczywiście że chcę! - wypowiedziałam cicho, ale wystarczająco aby Jennifer usłyszała. W jednej chwili rozpromieniała a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Włożyła mi śliczny pierścionek na palec po czym mnie przyciągnęła to pocałunku. Nagle ktoś zaczął powoli klaskać i wyłonił się z zacienionego miejsca
-No no, Jennifer nie spodziewałem się oświadczyn z twojej strony. Wiedziałem że kobiety są twoją słabością ale że nauczycielki? I żeby się oświadczać? Nie poznaję cię! - Powiedział jakiś mężczyzna który najwidoczniej znał moją narzeczoną
-Czego chcesz Robert? - powiedziała wyraźnie zdenerwowana i zaskoczona
-Potrzebuje cię do czegoś. Właściwie to tylko twojego ciała żeby sprawdzić jak działa pewna substancja która trafiła w moje rączki
-No chyba cie pojebało. Mało masz ludzi do eksperymentów?
-Dużo, bardzo dużo. Ale ja chce ciebie
-Dlaczego mi to robisz?
-Przez ciebie nie jestem z Werką!
-Człowieku, jak bym wiedziała że się z tobą pieprzy to bym jej kijem przez szmatę nie tknęła. I nie moja wina że jesteś chujowy nie tylko w łóżku.
-Dobra już nie komplementuj mnie tak. Twoja panna wie że wyruchałaś pół miasta? Nie? Szkoda a teraz idziesz ze mną. Po dobroci albo i nie. Nie obchodzi mnie to. - Powiedział i wyszedł ale na jego miejsce weszło kilku 'dużych' facetów. Jennifer walczyła, ja również, ale zadziwiła i zaimponowała mi jej siła i umiejętność walki. Niestety po krótkim czasie, panowie w kominiarkach wygrali i zabrali moją ukochaną. Jedyne co mi przyszło do głowy w tym momencie to zadzwonić do ojca.
pov Jennifer
Obudziłam się w nieznanym miejscu. Była to jakaś pusta sala a ja byłam przywiązana do fotela. Byłam obita i osłabiona. Nie wiedziałam również czy chłopak podał już mi tą substancję o której mówił czy czekał aż odzyskam świadomość.
-Witam cię ponownie kochanie. Jak byś się tak nie rzucała to już byśmy mieli wszystko za sobą. Ale przecież zawsze są z tobą problemy więc czemu by tym razem miało być inaczej?
-Po prostu to kurwa zrób i mnie wypuść
-Widzę że ci się śpieszy. Ale nie mogę cię od razu wypuścić, chociaż chciałbym bo nie mogę patrzeć na Twój fałszywy ryj.
-Im szybciej zaczniesz tym szybciej zniknę ci z oczu. - Westchnęłam wiedząc że nie ma dla mnie już ratunku. Nie wiedziałam co mnie czeka a tym bardziej czy przeżyje. Chłopak się dumnie uśmiechnął i napełnił strzykawkę płynem - Wiesz w ogóle gdzie i ile tego wstrzyknąć? Może to się pije?
-Yyy, no właśnie najlepsze w tym wszystkim jest to że nic nie wiem na temat tej podejrzanej substancji. Wjebe ci to w żyłę. Połowę tego co mam bo jak się okaże że staniesz się jakimś strongmenem czy meta człowiekiem to sam sobie drugą połowę wstrzyknę - I niech ktoś mi powie że on nie jest psychopatą
Już nic się nie odzywałam. Zamknęłam oczy i próbowałam się trochę uspokoić. Nagle poczułam ból spowodowany przez Roberta. Chyba się kurwa nie spodziewałaś delikatnego wbicia igły zjebie
-Nie mogłeś tego delikatniej zrobić? - Powiedziałam i nagle obraz zaczął mi się rozmazywać a dźwięki coraz gorzej do mnie trafiały.
***
-Idioto co jeśli ona umrze!?
-To że od dwóch godzin jest nieprzytomna nie znaczy że się zaraz nie obudzi
-Tak samo mówiłeś półtorej godziny temu. Jak jej się coś stanie to nie chce mieć z tym nic wspólnego. Pomyślałeś co będzie jak ojciec jej dziewczyny zacznie jej szukać? Przecież on nas zabije!
-Narzeczonej. Ojciec mojej narzeczonej - odezwałam się gdy coraz lepiej zaczynałam się czuć
-No kurwa jeszcze lepiej! Gratuluję pomysłu Robert!
-Pociesze was tym że tak szybko was nie zabije, a ja osobiście się wami zajmę
-Dobra zamknij sie. Jak się czujesz
-Czułabym się lepiej jak byś się w końcu umył bo jebiesz jak skurwysyn
-Wybacz stary, ale ona ma rację - zaśmiał się chłopak którego nigdy w życiu na oczy nie widziałam
-Pierdolcie sie! - Powiedział obrażony i wyszedł
-Stary, nie znam cię ale obiecuje że nic ci się nie stanie jak mnie wypuścisz zanim ten idiota wróci - powiedziałam cicho. Chłopak spojrzał się na mnie ze strachem w oczach. Był cały roztrzęsiony przez co mogłam się domyśleć że Robert go do tego zmusił
-On mnie zabije
-Albo on albo ja...
-kurwa! - krzyknął i podszedł do mnie aby mnie rozwiązać
-To jeszcze mi powiedz gdzie jesteśmy
-Na Ukrainie...
-Co kurwa? Kiedy wy mnie zdążyliście wywieźć
-Robert dał Ci dużo leków nasennych dożylnie
-Zabije kurwiarza
-Uważaj na siebie, proszę