Cholerny Dazai...

1.2K 90 74
                                    

      Nakahara Chuuya siedział w niewielkiej kuchni w swoim mieszkaniu. Popijał wodę z rozpuszczoną saszetką na ból głowy i wypełniał dokumenty dane mu parę dni temu przez Moriego.

     Mruczał coś pod nosem z niezadowoleniem co jakiś czas, przeklinając się w myślach za słabą głowę. Nie zamierzał jednak stronić od wina, za bardzo uwielbiam ten cierpki, aromatyczny smak, by zrezygnować z niego przez byle migreny.

     Jego praca została jednak przerwana pukaniem do drzwi. Złożył plik papierów w równą kupkę i wstał. Otworzył drzwi bez chwili namysłu, domyślając się, kto to może być.

      Nie mylił się, w drzwiach stał Ryunosuke Akutagawa, niższy stopniem mafijny pies, którego wezwał do siebie około godziny wcześniej.

- Chciał mnie Pan widzieć, Nakahara-San. - czarnowłosy skłonił się lekko w wyrazie szacunku do wyższego stopniem, i wszedł do środka, kiedy niższy przepuścił go w drzwiach.

- Tak. Będę potrzebował cię i Czarnych Jaszczurek dzisiaj wieczorem. Poinformuj ich. Jeśli mają już jakieś plany związane z organizacją, powiedz, że to nagła sytuacja i ja wszystko ureguluje z Morim. - powiedział, kierując się do niewielkiego salonu, wystrojonego w ciepły, przytulny, ale wciąż elegancki sposób.

- Jeśli wolno mi spytać. Co to za misja? - zapytał Ryunosuke i odkaszlnął w dłoń cicho. Podążył parę kroków za hersztem w głąb mieszkania.

- Szukamy i likwidujemy francuską mafię, która wtargnęła na nasz teren. Kiedy się spotkamy, wyjaśnię plan dokładniej. Bądźcie o 19 w magazynie C09. -

     W odpowiedzi Akutagawa skinął głową i opuścił mieszkanie, kierując się do sali treningowej, gdzie spodziewał się zastać co najmniej dwie z trzech Jaszczurek.

      Kiedy drzwi za szarookim się zamknęły, Nakahara stał przy dużym oknie, sięgającym od podłogi do sufitu i spoglądając na Jokohamę w zamyśleniu. Z tej wysokości ledwo widział ludzi, którzy teraz zdawali się jedynie poruszającymi się ulicznych niciach punkcikami. Nie zamierzał jednak zastanawiać się teraz na żadne społeczno-poetyckie tematy. Jego myślami zawładnęły wspomnienia, które od samego rana starał się odepchnąć od swojej świadomości.

    Wspomnienia nocy, która miał nadzieję, że zakończy się inaczej. Która chciałby, by potoczyła się inaczej. Ale nie mógł już nic zrobić, popełnił błąd, z którym teraz musiał żyć.

     Spojrzał na lewą dłoń i zdjął z niej czarną, aksamitną rękawiczkę, chwilę wpatrywał się w nią, zastanawiając się, co by się stało, gdyby wtedy złapał nią, chociażby skrawek płaszcza Osamu. Czy ten zatrzymałby się? Cofnął swoje przeklęte słowa? Czy te ciemne oczy znów tak pięknie by zabłysły, jak w chwili, gdy skosztowali tego zakazanego owocu?

    Nie znał odpowiedzi i zdawał sobie sprawę, że gdybanie nic już nie da. Byli młodzi, głębsze emocje od zawsze były im obce, więc nie dziwne, że nawet w chwili tak namiętnego uniesienia, żaden z nich nie potrafił nazwać ich relacji i zabrakło im tych paru prostych słów, mimo że oboje mieli je na końcu języka.

     Chuuya uchylił okno i wyciągnął cienkiego papierosa ze srebrnego, elegancko zdobionego pudełeczka na fajki. Następnie sięgnął po lufkę, stojącą na drewnianej, wiszącej szafce. Była kunsztownie przyozdobiona, czarna ze srebrzystym uchwytem na fajkę i widocznie zadbana. Herszt miał w zwyczaju dbać o swoje rzeczy i ogólną czystość w swoim mieszkaniu, którą można by nazwać właściwie już sterylnością.

    Włożył fajkę w odpowiedni koniec fifki i zapalił ją, następnie zaciągając się spokojnie. Po chwili wypuścił sporą chmurę szarawego dymu. Otoczyła go czerwona poświata i zawisł w powietrzu w siadzie skrzyżnym, spoglądając za okno, ale nie widział już za nim Jokohamy za dnia.

"Wine & Whiskey "Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz