A nie twoim psem~?{+18}

2K 87 138
                                    

TW: Sex
Jest to rozdział jedynie dodatkowy, opisujący głównie scenę seksu, robię to osobno, by osoby, które nie lubią takich scen mogły to po prostu przeskipować, bo i takie osoby tu są ^^
W poprzednim rozdziale zostało to streszczone, więc nic nikogo nie ominie :3

~~{***}~~

      Był dość mroźny wieczór wczesną wiosną. Chłodny wiatr świstał pomiędzy powoli pustoszejącymi ulicami Jokohamy, roznosząc po nich bladoróżowe płatki kwitnących wiśni. Na niebie widać już było pierwsze gwiazdy oraz księżyc w pełnej swej okazałości.

     Nakahara Chuuya chwiejnym krokiem, podtrzymywany przez swojego partnera z Mafii Portowej, szedł w ciszy w tylko im znane miejsce. Po drodze nie rozmawiali, nie chcieli się przypadkiem pokłócić na środku ulicy i zwrócić uwagi przypadkowych przechodniów.

      Kiedy jednak weszli do środka, rudzielec odsunął się od wyższego i bez słowa wyjaśnienia ruszył do niewielkiej kuchni. Szatyn poszedł za nim, ale nie zamierzał tego komentować. Jego partner nie odezwał się jeszcze ani razu tego wieczoru i nie reagował w barze na jego zaczepki, co odrobinę go zaniepokoiło. Przecież tego niskiego mafiose irytowała już sama obecność partnera...

      Osamu uniósł brew. Widząc, jak drugi chłopak przeszukuje szafki, chwiejąc się z boku na bok, prawie potykając się o własne nogi, jedynie pokręcił głową w zażenowaniu.

- Kurwa. Dazai, gdzie ty do chuja masz alkohol? - prychnął w końcu. Jego irytacja sięgała już zenitu. Wyższy uśmiechnął się z politowaniem i pokręcił głową w niedowierzaniu.

- Nie pijesz więcej Chibi. - powiedział stanowczo, choć z lekkim rozbawieniem w głosie - Masz jutro pracę, a na kacu będziesz się niepotrzebnie denerwował. - dodał z westchnieniem, obserwując, jak Nakahara obraca się do niego z mordem w oczach - Chodź, usiądziemy na kanapie i opowiesz mi, co cię aż tak dręczy, że dalej masz zamiar się upijać. - ognistowłosy spojrzał na niego nieco skołowany i w momencie nieco się speszył.

- Nie idę jutro do pracy. - mruknął, lekko nadymając policzki i chwytając w dłoń ramie wolnej ręki - Poprosiłem Ane-san o dzień wolnego. - Osamu zmarszczył lekko brwi w zdziwieniu.

- Po co? Czyżbyś jednak się przeziębił? Mówiłem, żebyś wziął szalik na sobotnią misję, ale nieeee, po co. - burknął, podchodząc do niższego z lekkim rozbawieniem na twarzy.

- Nie jestem chory kretynie! - warknął Nakahara poirytowany i odtrącił wyciągniętą w jego stronę dłoń.

- To po co dzwoniłeś? - maniak samobójstw cofnął dłoń, ale wciąż intensywnie wpatrywał się w rozmówce, chyba po raz pierwszy nie potrafiąc rozgryźć intencji tego wiecznie wkurzonego rudzielca.

- Bo... - zjechał dłonią po drugiej ręce i zaczął bawić się palcami, nieświadom jak bardzo widać po nim stres i zakłopotanie - Świętowałem. - lekko zachwiał się, postępując krok w stronę brązowookiego - I spojrzałem na telefon, będąc w barze, od razu pomyślałem o tobie i, że... - tu urwał, przełykając ogromną gulę ciążącą mu na gardle i odwrócił wzrok - Że miło by było, uczcić to wspólnie. - spuentował, a Osamu aż wstrzymał oddech w szoku, prawie krztusząc się powietrzem. Po jego wnętrzu rozlało się jednak dziwnie przyjemne ciepło.

- Co świętować? - zapytał rzeczowo, na wypadek jakby to jednak był jakiś podstępny żart. Chwycił go pod rękę i skierował się z nim do salonu. Posadził go na kanapie i przyjrzał się mu z góry, oceniając, jak pijany musi być, by się tak zachowywać.

- Awansowałem! - Uśmiechnął się dumnie, a szafiry zabłysły żywo, choć ogień w nich zgasł równie szybko, co się pojawił - Chociaż, jak tak teraz o tym myślę... Ciebie to pewnie nie obchodzi... - Osamu uniósł brew, po czym podszedł do przeszklonej szafy i wyciągnął z niej kieliszek, niską szklankę oraz butelkę wina.

"Wine & Whiskey "Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz