Odebrałeś...

1.7K 125 243
                                    

      To był zwykły, letni dzień w Jokohamie; słońce świeciło, ludzie spacerowali w parku z dziećmi i kochankami, morze lśniło w promieniach słońca, a w Zbrojnej Agencji Detektywistycznej pewien wysoki mężczyzna, o dość nietypowej prezencji migał się od wypełniania raportów, cholernie irytując tym swojego partnera.

- Dazai! Do jasnej Anielki! Zalegasz z raportami już ponad tydzień. - mężczyzna o przydługich włosach związanych w kucyk, tupał w zirytowaniu nogą, nachylając się nieco nad biurkiem, na którym, jak gdyby nigdy nic, wyciągnął się niszczący jego plan dnia szatyn.

- Kunikida-kuuun, jak będziesz tak ciągle podnosił głos, to w perspektywie roku całkiem go stracisz. - odparł, nawet nie unosząc na rozmówcę wzroku, nie musiał tego robić, by wiedzieć jaki wyraz właśnie przybrała jego twarz.

- Huh? Naprawdę? - zapytał, poważniejąc nieco, z nutą zmartwienia w głosie.

- Zdecydowanie, no dalej, powinieneś to sobie zapisać~. - mężczyzna jedynie uniósł rękę owiniętą po nadgarstek bandażami i ruchem dłoni ponaglił współpracownika, który posłusznie wyjął swój "Ideał" i zaczął w nim pisać. - Żartowałem~. - oznajmił po chwili z wrednym uśmieszkiem pod nosem i cicho parsknął na dźwięk łamanego pióra.

- Ugh, TY! - Kunikida aż trząsł się z nerwów - Te raporty mają zaraz leżeć na moim biurku pięknie uzupełnione! - zażądał, a widząc, jak szatyn powoli obraca się w stronę chłopaka z krzywo obciętą fryzurą, który starał się wypełniać swoje papiery i nie zwracać uwagi na nich, dodał - Wypełnione przez ciebie. - Dazai jęknął przeciągle w niezadowoleniu, ale podniósł się z drewnianego biurka.

- Dazai-san, powinien się pan tym zająć, jeśli będzie pan to odkładał, ta sterta będzie tylko rosła... - powiedział białowłosy, na chwilę przestając notować, spoglądając na mentora w zakłopotaniu.

- Widzisz, nawet dzieciak jest bardziej pracowity niż ty. Bierz się do roboty, masz to dziś skończyć, jak nie to skonfiskuje wszystkie twoje liny. - zagroził blondyn, a Osamu poczuł, jak po jego karku przebiegają zimne ciarki.

- Hai, Hai... - westchnął smętnie, sięgając po pierwszy papier, kiedy nagle zastygł w bezruchu, na dźwięk dobiegający z kieszeni jego płaszcza, wiszącego na wieszaku. Czas w tej chwili wydał mu się zwolnić, a rzeczywistość oddalać bardziej niż zwykle.

     Dazai podniósł się gwałtownie i ignorując zdziwienie współpracowników, ruszył w stronę, z której po całym pomieszczeniu niosła się rockowa piosenka, której nie słyszał od paru dobrych lat. Wyjął z kieszeni lekko wibrujący, czarny telefon z klapką, który ewidentnie miał już swoje lata. Nie mówił o tym, tylko przestarzały model, ale liczne rysy i przetarcia na obudowie. Otworzył go, przez chwilę nie mogąc uwierzyć w to, co widzi na wyświetlaczu.

- Dazai? - Kunikida wydawał się być nieco wybity z codziennego rytmu, przez odstające od "normy" zachowanie Osamu - Co to za telefon? - zmarszczył brwi, nie rozpoznając przedmiotu; czy jego partner miał go ze sobą cały czas?

      Szatyn zignorował to pytanie i uśmiechnął się pod nosem, wciąż wpatrując się w świecący ekran, a jego wzrok złagodniał, napełniając się pewnym melancholijnym rozczuleniem.

- Już myślałem, że się nie doczekam... - szepnął pod nosem, przykładając telefon do ucha.

- Dazai-san, kto dzwoni? - zapytał niepewnie Atsushi, unosząc dwubarwne oczy znad wydruków. Szatyn zdawał się jednak nie rejestrować tego, co dzieje się dookoła, skupiając się w pełni na telefonie. Wcisnął zieloną słuchawkę.

- Jest południe, a ty już pijesz, alkoholiku. - powiedział, nawet nie myśląc, by przywitać się po ludzku. Jego głos był dziwnie ciepły, jakby zatroskany. To jedynie pogłębiło skołowacenie pozostałych członków Agencji, ale on w ogóle się nimi nie przejmował. W telefonie jakiś czas dzwoniła jedynie cisza, nim lekko zachrypnięty od alkoholu głos w końcu rozbrzmiał cicho.

"Wine & Whiskey "Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz