Dobra, nie pierdol już.

275 25 80
                                    

Ostatecznie skończyło się na tym, że od ich ostatniego spotkania minęły dwa miesiące.

Dwa miesiące, bez żadnego kontaktu między nimi. Ostatnim, co można by jeszcze zaliczyć do jakiejś wymiany informacji między nimi to dwie karteczki dzień po ostatnim spotkaniu.

Chuuya znalazł swoją przyklejoną do lodówki w swoim apartamencie w kwaterach głównych. Była to długa karteczka z opisem dokładnie jak poradzić sobie ze śledzącymi cię ludźmi i jak obrócić to tak, by nie wyjść na zdrajcę, a na członka organizacji, któremu można ufać i któremu zależy dogłębnie na organizacji. Ostatecznie skończyła ona z pozostałymi w pudełeczku na nie przeznaczonym.

Druga karteczka była zwykłym prostym dziękuję, którą Dazai zastał przyklejoną do swoich drzwi. Od wewnątrz rzecz jasna. Osamu uśmiechnął się na to krótko. Wziął sobie karteczkę i parę nocy trzymał ją pod poduszką, później jednak uznając że może się porwać i przełożył ją do niewielkiej szkatułki na półce w której trzymał zazwyczaj swój krawat z broszką.

Chuuya właściwie nie miał czasu na wyjście do baru przez te dwa miesiące, nawet jeśli bardzo tego chciał i nie ważne jak nieziemsko tego potrzebował. Mori zarzucił go masą obowiązków, a sam starał się nieco wybielić w oczach przełożonego, bo nawet po zastosowaniu się do instrukcji byłego mafiosy, miał wrażenie, że Ougai tylko czeka na jego potknięcie. Czas jednak cholernie mu się dłużył i zdawało mu się, jakby ta rozłąka go dusiła.

Osamu z kolei spokojnie czekał na telefon byłego partnera, ostatecznie miał przeświadczenie, że ten numer był przeznaczony jedynie na potrzeby rudowłosego. Nie chciał mu zawracać głowy pierdołami i tracić jego czasu, nie ważne jak bardzo rudzielec nie przekonywałby go na ostatnich spotkaniach, że telefon działa w obie strony. Świat się nie palił i nie walił, a nawet jeśli coś takiego miałoby miejsce, Nakahara nie potrzebował specjalnego zaproszenia by zjawić się u jego boku. Ostatecznie skoro był w stanie przeczekać parę lat, czym było w porównaniu z tym parę miesięcy.

Inną kwestią było to, jak bardzo Osamu wzbraniał się przed byciem w jakimkolwiek stopniu obciążeniem dla Nakahary. Mógł się tego wypierać, wzbraniać przed pogodzeniem się z tym, ale w głębi serca bał się zadzwonić. Strach, poczucie winy, obawa przed odpowiedzią, tak naprawdę nie ważne czy pozytywną czy negatywną, ale odpowiedzią samą w sobie, bo oznaczałaby ona jakąś zmianę, przerwanie pewnej rutyny, która była mu ostoją... To wszystko było jak głazy ciążące na jego barkach i przygniatające go, odbierając siłę i dech w piersi...


***


Tamta noc była cicha i spokojna. Bezchmurne, gwieździste niebo i lekki wiatr, ledwo dający radę poruszyć liśćmi w koronach drzew. Było tak cicho, że najspokojniejszy oddech zdawał się krzyczeć. Niektórzy mafiosi nawet wstrzymywali go, kiedy to powolnym, miękkim krokiem mijali kolejne korytarze.

Dochodziła druga nad ranem. Mafijne godziny pracy, zwłaszcza jeśli chodzi o misje, najczęściej można było zaliczyć do nocnej zmiany. Dlatego też Nakahara właśnie wraz z niewielkim oddziałem przemierzali korytarze z pozoru opuszczonego budynku. Mieli cynk od jednego z informatorów, że tu skrył się szef organizacji, która niedawno miała czelność otwarcie wyzwać Portówkę na zimną wojnę.

Chuuya dostał za zadanie zinfiltrować ów miejsce po cichu i w najlepszym wypadku, który był bardziej wymaganiem niż sugestią ze strony Moriego, pozbyć się szefa wrogiej organizacji. Jednostka mieściła się bowiem niedaleko miasta i nie mógł po prostu użyć korupcji, by zrównać miejsce z ziemią. Rudowłosy zdawał sobie sprawę z tego, że ta misja była testem. Mori ostatnimi czasy dawał mu coraz to dziwniejsze misje i coraz gorzej korespondujące z jego zdolnościami i charakterem. Jak gdyby chciał, aby egzekutor zawiódł. Podążając więc ciemnym korytarzem przeklinał Boss'a, za jego paranoiczną potrzebę sprawdzenia jego wierności i zdolności adaptacyjnych, zamiast wysłać go na coś poważniejszego i bardziej adekwatnego. Przecież nawet dla niego powinno być oczywistym, że ten rodzaj misji o wiele bardziej pasowałby do Jaszczurek, lub chociażby samej Gin, która zdecydowanie nawet sama poradziłaby sobie ze zdjęciem jednego typa i może paru ochroniarzy. A jeśli już musiał w misji uczestniczyć egzekutor Portówki, to przecież Ozaki byłaby najlepszym wyborem.

"Wine & Whiskey "Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz