Rozdział 1 (część 1)

531 51 60
                                    

Uwaga! Występują sceny dla dorosłych!


Duszący zapach tytoniu, alkoholu i potu objął swych szponach salę. Jednak, patrząc po gościach, nikomu to nie przeszkadzało. Mężczyźni siedzieli rozparci na skórzanych kanapach, rozmawiając beztrosko między sobą. Przy każdym znajdowała się choć jedna piękna kobieta, która w tej sali służyła nie więcej jak tylko ozdoba, którą było można klepnąć, dotknąć, zasmakować. W tym sezonie modne były cekiny, dlatego niemal każda miała suknię błyszczącą w świetle świateł.  Aktualna moda w ogóle nie przypadła mi do gustu, dlatego nie szłam z nią w parze. Miałam na sobie klasyczną czerwoną suknię do kolan, czarne szpilki, a głowę okrywała żółta chusta chroniąca od słońca, mimo że był już środek nocy. Oceniając jedynie mój strój, można niechybnie pomyśleć, że znalazłam się w złym miejscu. Jednak nie byłam zagubioną owieczką, wśród krwiożerczych wilków. Ja należałam do tej watahy, do tego miejsca. 

Oficjalnie Złote Pokoje, hotel w centrum samej stolicy, nieoficjalnie Miejsce spotkań moskiewskich diabłów. Co wieczór spotykają się tu najgorsze szuje w tym państwie. Politycy, biznesmeni, prawnicy, handlarze. W tej sali nie było ani jednej uczciwej osoby. Nawet z obsługi każdy miał coś za uszami. Tym bardziej tutejsi ochroniarze. Co drugi z nich siedział w sybirskich więzieniach za gwałty i zabójstwa. Wszystkich tutaj prezentowały dwie cechy: smykałka do szemranych interesów i droga po trupach. Każdy miał ścieżkę ciał za sobą. Może właśnie dlatego tak świetnie się tutaj czułam. Mimo tylu okropnych uczynków, których dokonałam, w tym miejscu i tak było to jedynie ziarenko maku wśród całego zbioru z pól. Nie byłam najgorsza. I choć w tym świecie nie powinno się z tego szczycić, podnosiło mnie to na duchu. Może istniała jeszcze dla mnie nadzieja. A jak nie... to spłonę w piekle razem z tymi wszystkimi moskiewskimi diabłami, stając się jednym z nich.

Poczułam wzrok na sobie. Nie musiałam patrzeć, aby wiedzieć, do kogo należał. Przez tyle lat miałam czas doskonale je poznać.

Moja suknia uniosła się, gdy zrobiłam gwałtowny skręt ciałem. Dźwięk stukotu moich szpilek mieszał się z odgłosem rozmów, śmiechów i spokojną muzyką grającą przez pianistę. Szłam pewnie, zdecydowanie stawiając kroki z wysoko podniesioną głową, rozglądając się przy tym dyskretnie na mijane osoby. Większość doskonale znałam. Choć pojawiły się parę nieznajomych twarzy, a kilka poznanych zniknęło. Starzy odchodzili, przychodzili nowi. Taki był ten biznes, ryzyko zawodowe największe ze wszystkich branż. Granie przeciw prawu było prawdziwym tangiem. Trzeba uważać na każdy krok. Choć w jednym miejscu źle postawiona stopa, mogła zepsuć cały układ.

– Piękna suknia. – Usłyszałam niski, dość nieprzyjemny w słuchaniu głos, ociekającą ohydną pewnością siebie. 

Nieśpiesznie, a nawet leniwie, spojrzałam na właściciela słów, podświadomie czując, że mówił do mnie.

Nowy – pomyślałam, widząc mężczyznę. Zdawałam sobie sprawę kim był, mimo że nigdy wcześniej go tu nie spotkałam. Kiedyś widziałam dokumenty o nim. Arkadij Płotnikow. Szrama od czubka czoła do brody pomogła mi zakotwiczyć na dobre jego postać w pamięci. Blizna była dość głęboka i nieciekawie wyglądała. Albo same cięcie było tak silne i niebezpieczne, albo osoba, która go zszywała, wcześniej była szewcem. Parę lat temu próbował swoich sił w Rosji. No cóż... konkurencja była duża, a wygrać musiał najsilniejszy. On nie okazał się nim. Wyjechał więc z kraju i słuch po nim zaginął, choć nie na długo. Jego nazwisko znów pojawiło się w Rosji i oto teraz sam się w niej znajdował. Jeden z największych handlarzy ludźmi w centralnej Europie.

– Na twoim miejscu nie komplementowałabym przypadkowych kobiet, gdy dwie piękne siedzą koło ciebie – odrzekłam spokojnym głosem, wpatrując się bez lęku w mężczyznę. Kątem oka zobaczyłam, jak jego towarzyszki poruszyły się niespokojnie, gdy o nich napomknęłam.

Odcienie szkarłatuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz