Rozdział 3

230 39 35
                                    

Charlotte

Wysiadł z samochodu i od razu poprawił rękawy płaszcza. Na ogół nie lubiłam w ubiorze mężczyzn, ani kraty, ani rudych odcieni, ale odkąd obserwowałam Nicolasa, moje postrzeganie się zmieniło. Te dwa elementy dodawały mu jeszcze więcej wdzięku, choć wcześniej myślałam, że osiągnął już limit. Jak zawsze prezentował się nienagannie. Nie nacieszyłem się długo jego widokiem. Szybko zniknął mi z oczu, wchodząc do środka wieżowca. Odwiedzał to miejsce już co najmniej czwarty raz, przez ostatnie trzy tygodnie mojej obserwacji. Wywnioskowałam, że spotykał się z jakąś kobietą. Wątpiłam, że była to jego dziewczyna, bo przez ostatnie tygodnie sypiał jeszcze z dwoma innymi. Że chyba był jednym z tych mężczyzn, którzy zarówno chcieli pozostać osiedleni i wolni. Miałam nadzieję, że jednak tak nie było. Bo wtedy cały czar, który na mnie rzucił, prysnąłby jak mydlana bańka, znikając nieodwracalnie.

Poczułam wibracje w ręku. Nie odrywając wzroku od miejsca, w którym zniknął Nicolas, odebrałam dzwoniący telefon.

– No witaj. – Usłyszałam radosny głos Blondi. – Dzwoniłaś dwa razy. Coś się stało? Nie mogłam wcześniej odebrać, miałam sprawę do załatwienia.

– Tak się składa, że również mam do ciebie sprawę.

– Zamieniam się w słuch.

– Dałabyś radę załatwić mi wejście do zamkniętej strefy, w którymś z klubów Donati?

Mimo że rozmawiałyśmy przez telefon, usłyszałam, jak gwałtownie zassała powietrze.

– Z góry ci powiem... nie ma szans. Mimo że mam długie ręce, nie sięgają aż tam.

Cmoknęłam z niezadowolenia.

– Nawet jako towarzyszka kogoś?

– Musielibyśmy znaleźć osobę, która by się zgodziła, i już tu zaczyna się problem. Nie mamy takiej osoby. Jedynie famiglia ma stałe wejście. Reszta jest zapraszana, gdy chodzi o sprawy biznesowe. Dlatego wszystko, co tam zostaje ustalone, zostaje w tych ścianach.

– Niedobrze – oznajmiłam po rosyjsku, na chwilę się zapominając.

– Chcesz wywołać spotkanie z Donati – wywnioskowała.

– Tak – potwierdziłam. – Od tygodnia próbuję wpaść na niego. Myślałam, że najłatwiej będzie w jego własnym klubie. Tylko nie przewidziałam, że albo zamyka się w gabinecie, albo idzie do zamkniętej strefy i nie mam nawet możliwości jakkolwiek zadziałać.

Blondi mruknęła coś cicho, najwyraźniej nad czymś myśląc.

– A inne miejsca? To musi być koniecznie klub?

– Jest jest to jedyne stałe miejsca, w którym wiem, że go znajdę. Często też odwiedza swoje kluby ze stripitzem, ale tam nie będę się pchać.

– Słusznie – wtrąciła Blondi, przyznając mi rację.

– Miałaś co do jednego racje – kontynuowałam. – Jest jak duch. Już dawno nie obserwowałam osoby tak nieufnej do świata. Wchodzi innym wyjściem, wychodzi innym. W jednej chwili ma czarny płaszcz, w drugiej żółty. Wjeżdża Maserati, wyjeżdża Mercedesem.

– Ma głowę na karku – skwitowała.

– I zdolności do utrudniania mi życia.

Roześmiała się na moje słowa, ja za to cicho westchnęłam.

– Wiesz co... spróbuję coś wymyślić. Poruszę kontakty i może coś załatwię.

– Byłoby świetnie, gdyby się udało.

Odcienie szkarłatuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz