Rozdział 4

200 36 14
                                    


– Jakieś nowe informacje? – zapytał na starcie Aleksiej po rosyjsku, nie tracąc czasu na przywitanie. Mimo że dzieliło nas tyle kilometrów, słyszałam jego głos codziennie. Każdego dnia składałam mu raport. Nie musiałam robić tego tak często, ale nie ukrywam, potrzebowałam posłuchać jego głosu. Tęskniłam za nim. Był dla mnie jak ojciec.

– Nie. Na razie nic się nie dzieje – odpowiedziałam po francusku. Aleksiej nie lubił rozmawiać w innym języku niż rosyjsku, mimo że znał przynajmniej pięć. Nie mogłam jednak prowadzić konwersacji w jego ojczystym języku. Ruszczyzna przyciągała uwagę. Dodatkowo miałam wcielać się w postać kobiety z Francji, dlatego właśnie w tym języku postanowiłam przeprowadzić ową rozmowę. – A w Rosji? – dopytałam po chwili.

– Niepokojąca cisza.

– Nic nie kombinuje? – zapytałam, doskonale wiedząc, że Aleksiej domyśli się o kim mówiłam. Ciężko przechodziło mi wypowiedzenie tego jednego nazwiska.

– Wychodzi na to, że nie. Nic słyszałem, żeby Siergiejew wysłał jakiś ludzi.

– Cisza przed burzą – skwitowałam niezbyt z tego faktu zadowolona. Nie lubiłam burz. Wtedy zawsze ktoś umierał.

– Zdecydowanie. Musisz być czujna.

– Jestem. Nie ustępuję Nicolasa nawet na krok – oznajmiłam, uśmiechając się półgębkiem, czego na szczęście Aleksiej nie mógł zauważyć. Nie potrzebowałam usłyszeć jednego z jego moralizatorskich wykładów.

– Miałaś go chronić, nie kokietować. – W głosie mężczyzny było słychać niezadowolenie mieszającą się z troską. Bał się o mnie. Zrobiło mi cieplej na serce. To było przyjemne uczucie wiedzieć, że komuś na mnie jeszcze zależy.

– Nie kokietuję go – zagrzmiałam natychmiast w odpowiedzi, udając oburzenie, jak gdyby naprawdę zabolało mnie to określenie.

– Jeszcze. Zapomniałaś dodać.

– Nie zaprzeczę. Jestem bliżej spotkania go niż dalej.

Przez głośniki telefonu usłyszałam głośne westchnięcie. Wyobraziłam sobie, jak w tej chwili przejechał ręką po siwiźnie na głowie, dłużej przytrzymując dłoń na samym czubku głowy.

– To nie jest kolejny chłoptaś, których do tej pory poznawałaś. To przyszły boss – zagrzmiał twardo. 

– Wiem. Odrobiłam pracę domową.

Teraz zapewne przewrócił oczami, słysząc mój nazbyt pewny siebie głos. Lubiłam drażnić się z Aleksiejem, tym bardziej jeżeli prowadziliśmy rozmowę telefoniczną. Mógł jedynie na mnie krzyknąć, choć to przestało na mnie działać, jak tylko wkroczyłam w etap nastolatki. Teraz jedynie uciszało mnie jego spojrzenie, które nieraz było ostrzejsze niż żyletki.

– Uważaj na siebie – skapitulował słabym i zmęczonym głosem.

Zamilkłam. Nie lubiłam go w takim wydaniu. Jako mała dziewczynka słuchałam o Aleksieju opowieści. Silny i nieugięty, który ma pod sobą niemal całą rosyjską mafię. Twarda ręka i żadnych słabości. Takiego do dziś go zapamiętałam. Mimo że już od dawna wiedziałam, jak bardzo te opowieści nie miały zakotwiczenia w rzeczywistości, to i tak kurczowo się ich trzymałam. Przy naszym pierwszym spotkaniu postrzegłam go jako bohatera. Pragnęłam, żeby taki obraz jego w mojej głowie pozostał już na zawsze.

– Ty też – odparłam po dłuższej ciszy, czując jak łzy napływają do oczu. Myśl, że mogłabym stracić Aleksieja, powodowała, że miałam ochotę rozpłakać się jak mała dziewczynka. Bez niego nie poradziłabym sobie. Był dla mnie latarnia morską. Wysyłał smugę światła, dzięki której mogłam odnaleźć drogę, gdy gubiłam się w tym świecie. Gdy gubiłam samą siebie.

Odcienie szkarłatuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz