Mój oddech przyspieszył, serce stanęło.
Patrzyłam prosto w wężowe oczy smoka, myśląc tylko o ucieczce i nie mając na nią żadnych szans.
Zaraz, miałam.
Teraz przydałby mi się łuk Sary.
A pierwsza zasada w Akademii brzmiała: Nigdy nie patrz mu w oczy. To go drażni. To cię zabije.
Ja głupia.
To mnie zabije.
Jestem martwa.
Wodnik. Niezbyt wybredny - posili się nawet dzieckiem. A ja, ze względu na średni wzrost i kruchą budowę ciała, wydawałam się smaczną przystawką...
Nie ruszał się.
Patrzył mi w oczy.
Zastygł w bezruchu, zupełnie jak ja. Zwinięty w kłębek, z rozpostartymi miniaturowymi skrzydłami.
- Sara - wyszeptałam. - Gdzie jesteś?
- Tutaj. - ledwo dosłyszalny głos, tuż za nim, a jak dużo dał mi siły! Nigdy się tak nie ucieszyłam na myśl o polowaniach siostry. - Eliksir.
- Nie. - syknęłam. - Nie on. Nie ten.
- Nie ten eliksir, kretynko. Kontroler ognia.
Sięgnąłam ręką do pasa, wciąż utrzymując kontakt wzrokowy ze stworem. Teraz, gdybym nagle go przerwała, zaatakowałby mnie w ułamku sekundy.
Wyciągnęłam najgorętszą buteleczkę. Smok poruszył się lekko i prychnął parą z nosa. ,,Zaraz mnie ugotuje" - pomyślałam. Odkręciłam wieczko kryształu, przyłożyłam do ust i pozwoliłam słodkiej, zminej mgiełce wpłynąć do gardła. Po chwili coś palącego przeszyło mnie w sercu, żyłach, głowie. Przed oczami pojawiły się mroczki, ale nie spuszczałam smoka ze wzroku.
- Boli?
- Bardzo. - szepnęłam.
- Zaraz przestanie. Patrz mu w oczy. Jeżeli cię zaatakuje, wypowiedz zaklęcie. Pamiętasz?
- Tak. - po mojej głowie tłukło się Ignis.
Ogień, ogień, ogień. Nowa energia, siła, życie, śmierć. Nieszczycielska potęga, moc w moich rękach. Co za uczucie... Bolesne. Ale jakie trzeźwiące...
- Uważaj. Ja go zaatakuję, ty go...
Ryk.
Ogłuszający ryk, jakiego żaden wodnik nie bylby w stanie z siebie wydusić. Coś potężnego, silniejszego nadlatywało z gór...
- UCIEKAJ!
Zerwałam się do biegu, nie bacząc na wodnika - zresztą on też zwiał, ukrywając się wśród skał. Małe smoki zaraz do niego dołączyły.
Ruszyłam pędem przed siebie, nawet nie wiedziałam, gdzie konkretnie - pod górę, raz przez las, raz polanką...
Biegłam, aż mięśnie rozbolały mnie jak przygniatane głazami. Słyszałam, że Sara pędziła za mną, długo, tak długo, że dotarłyśmy do terenów, pokrytych pierwszym śniegiem. Słońce kładło ostatnie, czerwone promienie na stalowoszarych górach, obłoki płynęły na błękitno-różowym niebie. Wokół rozlewała się pomarańczowa poświata, delikatny mróz szczypał w twarz i dłonie. Gdy na horyzoncie za nami pojawił się rąbek księżyca Sara dogoniła mnie i kazała przystanąć. Usiadłyśmy tam, gdzie stałyśmy - ukryte wśród głazów. Przez wiele minut nic nie mówiłyśmy, aż Sara, jeszc lekko jeszcze dysząc, wyszeptała:
- Na Jowisza, uciekłyśmy przed mroźnikiem.
- Podobno występują tylko na terenach polarnych.
- Tak, ale jako że Ardenvara jest raczej umiarkowanie ciepłym klimatem, pojawiają się rzadko i tylko w górach. Cholera, zwiałyśmy przed mroźnikiem!
- I wodnikiem - podsunęłam, dumna z siiebie, choć nie mogłam zrobić nawet kroku z powodu zmęczenia.
- Dwa smoki jednego dnia. Hej, nawet jak na Łowcę Smoków to dużo!
- Tak. - przewróciłam oczami. - Ale żadnego nie złapałyśmy.
- Kiedy już złapiemy tego zamachowca, przysięgam ci na Wszechmogącego, że zostanę Łowcą.
- Może ja też się pokuszę. - pokiwałam glową i zapatrzyłam się w zachodzące słońce. Oparłam brodę na kolanach i objęła je rękoma, tak, jak lubiłam siedzieć i rozmyślać.
Wychowano mnie w wierze we Wszechmogącego i jego trzech towarzyszy - Jowisza, Neptuna i zdradzieckiego Saturna. Każdy z nich kontrolował jeden żywioł. Jowisz - powietrze, Neptun wodę, a Saturn ziemię. Ostatni z nich, syn smoka i pierwszej królowej Ardenvary, oprócz panowania nad najsilniejszym żywiołem - ogniem - nauczył się kontroli pozostałych i został nazwany Wszechmogącym. Powstało na jego temat wiele legend, a kilka wieków później został uznany za Świętego i nadano mu miano Boga. Ludzie modlili się do niego, gdy czuli pragnienie posiadania włąsnego smoka - choć ,,posiadanie" to złe słowo. To niesamowita więź, potęga, siła, moc. Pomaga też podróżnikom, kupcom, statkom handlowym i czuwa nad zwierzętaim. Rolnicy mogą prosić Saturna, dość złośliwego Świętego, o dobre plony, do Jowisza modlą się marynarze o szczęśliwe wiatry, natomiast Neptun proszony jest o deszcz. Każdy może modlić się na swój sposób, czy to z drewaninym krzyżykiem w ręku, czy pracując w polu. Jednak najlepszą drogą dla głęboko wierzącego jest wyrzeknięcie się rodziny, przyjaciół i swego pochodzenia, by wyruszyć w długą i męczącą podróż do klasztoru w głębi Gór Smoczych. Nikt dokłądnie nie wiedział, gdzie on się znajduje - jeżeli ktoś się na to zdecyduje i wyruszy w góry, pozostanie mu czekać, aż obserwujący go wojownicy, ukryci wśród drzew i śledzący każdy krok wędrowca, wybiorą: albo przyjmą cię do klasztoru (innymi słowy: więzienia o zaostrzonym rygorze), albo zrezygnują z ciebie i pozwol.ą ci szczeznąć w górach.
Jednak Łowca...
Przygoda. Podróżowanie od lądu do lądu, poszukiwanie własnych wartości i ideałów, niezależność od wszystkiego i wszystkich...
- Prześpij się. - poradziła Sara. - Ja będę czuwać.
- Myślę, że jeśli nadleci jakiś smok, raczej go usłyszymy. - uśmiechnęłam się. Przymknęłam oczy i skupiłam się na żarze w mym sercu - niech rozejdzie się po ciele, dając mi spokój i błogi sen przez całą noc...
Uwolniona magia powoli wypełniła mnie całą, i nawet nie musiałam się kłaść. Poczułam przyjemne ciepło pod powiekami i odpłynęłam.
CZYTASZ
Księżniczka z Ardenvary
FantasyFull spontan, jednak mam nadzieję, że Wam się spodoba :) Serafine, księżniczka Ardenvary, królestwa mieszańców, elfów i magów zmaga się z zamachami i chętnymi do tronu. Jej siostra i służąca, skrywające mroczny sekret, muszą wtajemniczyć przyszłą wł...