,,Wpadka" - pomyślałam.
Za to Trisyana wybuchła śmiechem i radośnie przywitała się z długobrodym, niższym ale szerokim krasnoludem.
- Nie strasz mi królowej! - poklepała go po plecach. - Pani Serafino, o to mój stary przyjaciel, Kobalt. Pracuje tu niedaleko, w kopalni. - mrugnęła do niego. Była od niego wyższa przynajmniej trzy głowy. - Słuchaj no... A może ty byś Waszej Wysokości załatwił mieszkanko, co?
- Aj, kobito... - przymrużył jedno oko i przyjrzał mi się. - Trzebaby chyba pół królestwa i w jeszcze w cholerę się porozglądać, by załatwić coś w przynajmniej połowie tak wytrawnego, jak pałac ardenvarski. - splunął i wybuchnął śmiechem. - Al;e znajdzie się coś. Dla tak kochanej królowej zawsze się znajdzie. Eja, panowie! - ryknął, rozglądając się po karczmie. Rozmowy ucichły i wszyscy skupili się na stworze. - Trzeba nam jednej, wolnej chatynki, tak, żeby od jutra pani królowa mogła sobie spokojnie pomieszkiwać. Ma ktoś pomysł?
Przez chwilę panowała cisza, potem ktoś bąknął:
- Niech śpi tutaj. - co wywołało ogólny rechot i zgorszenie. Gdy już się wszyscy uspokoili, jakiś chłopak, wyglądający na zwykłego człowieka z domieszką elfa, podniósł się od stołu.
- Znam wolny domek na obrzeżach wioski.
- Max, już ja ci ten pomysł z głowy wybiję. - przewodniczka zazgrzytała zębami.
- Daj spokój, Tris... - mrugnął do mnie. - Myślę, że domek przypadnie pani do gustu.
- Przyszła tutaj nie tylko, by się schronić. - Trisyana rozejrzała się po karczmie, zwracając się do każdego z obecnych. Słuchano jej uważnie, przyglądano z szacunkiem. Kim była...? - Szukamy chętnych do szkolenia władczyni.
Tymi słowy zakończyła wszelkie żarty. Odłożono kufle, wzięto krzesła i ułożono jej w półokręgu wokół nas. Niektórzy usiedli na podłodze, inni stali, ale wszyscy uważnie mi się przyglądali.
- Jak wiecie, nasze rodziny od wieków pomagają rodowi królewskiemu. - zaczęła. - Ty,m razem ktoś zaplanował zamach na życie królowych. Dostaliśmy zadanie chronienia ich, nauki pani Serafiny i przedstawienia jej królestwa w nieco innym świetle, niż dotychczas znała. Chcę, by wszystkie obecne tu osoby się w to zaangażowały. Jesteście ważnymi ludźmi i liczę na waszą pomoc.
- Możesz na nas liczyć. Ale może przedstaw nam sytuację nieco jaśniej. - zaproponował jakiś elf. Trisyana westchnęła.
- W porządku. Opowiem też coś, czego królowa nie miała prawa wiedzieć. - uśmiechnęła się do mnie przepraszająco. - Po prostu nie było takiej potrzeby, i dopiero teraz możemy z Sarą wyjawić niektóre fakty. No więc... Trzy lata temu zaczęto planować pierwszy zamach. Wiemy o tym dzięki szpiegom w szeregach zamachowców. Należeli do nich najbardziej zaufani żołnierze królestwa i najgorsi slumsiarze. Usiłowano zwerbować do tego tak naprawdę każdą kastę w stolicy. Niestety, ktoś ich zdradził, wydał nam i załatwiliśmy sprawę w zarodku. W ciągu tych lat usiłowano was zabić około ośmiu razy, za każdym razem udało nam się zabić, zmylić, cokolwiek, byleby was chronić.
- Czekaj, czegoś nie rozumiem. - przerwałam jej. - Mówisz, że od setek lat służycie naszej rodzinie. Jak...
- Twoi przodkowie nas wynajęli. To dłuższa historia, kiedy indziej opowiem ją Waszej Wysokości. Wracając do sprawy. Teraz jest to większa sprawa, planowano ten azmach od kilku miesięcy. Tak naprawdę strzała była przeznaczona dla kapłana, nie dla was. I to było ostrzeżenie. Następna miała być Ana, zatruta. Potem po kolei ważniejsi służący, truci, sztyletowani, zestrzeliwani, wieszani, duszeni, topieni, planowano podcinać żyły, wstrzykiwać narkotyki...
- Błagam cię, przestań. - jęknęłam. Za dużo przemocy na raz.
- Następna miała być Sara. Planowano ją zabić na polowaniu, a ciebie, moja pani, na balu koronacyjnym. Odbyłby się przecież tak czy siak, bez względu na śmierć siostry. Co dalej? Ach, no tak. Ana nas o wszystkim poinformowała, jej matka pochodzi z tej wioski, więc o wszystkim wie. - popatrzyłam na służącą. Wzruszyła przepraszająco ramionami. - Więc przedstawiła Sarze plan ucieczki. Tak znalazłyście się tutaj.
- Sądząc po twoim tonie, to nie koniec historii. - mruknęłam.
- Oj, moja pani, do końca daleko. I tak dzisiaj nie wszystko wam opowiem. Max już się zgłosił na ochotnika, więc odprowadzi nas do domku. Co jeszcze... Trzeba by coś wam opowiedzieć o wiosce. Wiecie, że jest to Dolina Świtu, stara równie co pałac i całkiem niedaleko... Otóż hodujemy tutaj smoki. - wciągnęłam powietrze przez zęby. A więc to tutaj Sara widziała smoki! W stolicy ich nie było poza Akademią, a tu... Hodują je!
- Jakie gatunki konkretnie? - zapytałam.
- A, przeróżne. Wyverny, wodniki, torbacze, lotopłazy...
- O Przenajświętszy! - złapałam się za serce. - Lotopłazy!
- To tu je widziałam. - Sara mrugnęła do mnie. - Są cudowne.
- No, poza zwyczajnymi pastwiskach na górskich stokach i hodowlą bydła robimy tu też sporo innych ciekawych rzeczy. Znajdują się tu kopalnie diamentów i paru kamieni szlachetnych. W niektórych wodospadach woda ma lecznicze właściwości. Obok wioski znajdują się lodowate rzeki i gorące źródła. To idealne miejsce dla smoków, a także dla pokojowo nastawionych ludzi. Egzystujemy razem z nimi od początku istnienia królestwa. Były tu pierwsze i to ich terytorium, ale pozwoliły nam tu zamieszkać, bo mają z tego korzyści. Niektóre smoki na przykład uwielbiają kąpiele w kamieniach szlachetnych. Dla innych wykopujemy studnie, by w nich żyły...
- O nie, żmije... - stęknęłam.
- Ponadto niektóre pozwalają się ujeżdżać. Są bardzo przyjazne dzieciom i pozwalają wsiadać sobie na grzbiet. Niesamowita frajda, nawiasem mówiąc.
***
Resztę wieczoru spędziliśmy, wymieniając uwagi i doświadczenia, związane ze smokami. Piliśmy, rozmawialiśmy, a Max chętnie opowiadał mi o wiosce i jej mieszkańcach. Tak minęło kilka spokojnych dni, gdy nagle...
CZYTASZ
Księżniczka z Ardenvary
FantasyFull spontan, jednak mam nadzieję, że Wam się spodoba :) Serafine, księżniczka Ardenvary, królestwa mieszańców, elfów i magów zmaga się z zamachami i chętnymi do tronu. Jej siostra i służąca, skrywające mroczny sekret, muszą wtajemniczyć przyszłą wł...