29 czerwca 2017, Devonport, Tasmania, Australia
Devonport od zawsze nazywane było perłą Tasmanii. Portowa atmosfera, bezchmurne niebo przez prawie cały rok i brak opadów to tylko niektóre czynniki, które przyciągały ludzi z wielu stron świata. Mieszkańcy zawsze ciepło witali turystów, widząc w nich łatwy zarobek. I choć w ciągu paru ostatnich lat wskaźnik urbanizacji znacząco wzrastał, to populacja zamieszkująca to miejsce nie zmieniła się. W tym rejonie świata każdy każdego znał.
Tego dnia za oknem zaczął prószyć delikatnie śnieg. Płatki powoli opadały na trawniki, ulice i budynki, jakby szykowały malowniczy krajobraz prawdziwej zimy. Wiele rodzin spędzało popołudnie we wspólnym gronie czy to jedząc obiad, oglądając wiadomości czy po prostu siedząc w ciszy. Niektórzy wychodzili do sąsiadów, by oglądać mecze piłki nożnej czy siatkówki na jednym ekranie. Gdyby każda rodzina tak wyglądała.
Kiara siedziała przy biurku, mozolnie przewracając kartki podręcznika do matematyki. Czytała go już piąty raz, a niektóre stwierdzenia i zadania znała na pamięć. Powoli uczucie powtarzalności i nudy zaczęło ją dobijać, dlatego oderwała wzrok od książki. Wyjrzawszy za okno zobaczyła biel, która już oplotła swoimi sidłami wszystkie auta i pobliskie budynki. Dzieci korzystając z ostatnich promieni słońca bawiły się na podwórku i łapały opadające płatki śniegu.
Dziewczyna wpatrywała się w gromadkę z wyraźnym zawodem. Jaki był sens takich aktywności, jeżeli niczego cię nie nauczą? Dlaczego zamiast siedzieć w domu nad książkami ludzie woleli się spotykać? Chleba przecież z tego nie będzie, a w przyszłości wszystkie te dzieci wyrosną na zgraję nieudaczników. Przynajmniej konkurencja będzie niska. Gdy tylko o tym pomyślała to na jej twarzy pojawił się mały uśmiech.
Po chwili, która wydawała się trwać nieskończoność, Kiara spuściła żaluzje. Drewniana zasłona szybko opadła niczym ostatnia kurtyna obwieszczająca koniec występu. Jednak to nie wystarczyło by zmotywować dziewczynę do rozwiązywania kolejnej części zadań. Zaczęła więc rozglądać się po swoim pokoju szukając inspiracji.
Na pierwszy rzut oka pomieszczenie wyglądało jak prawdziwa biblioteka. Szare lekko pobrudzone i popękane ściany komponowały się z drewnianą podłogą. Po każdej stronie stała chociaż jedna biblioteczka, po brzegi wypełniona książkami. Każda książka była ustawiona w porządku alfabetycznym od nazwisk autorów. Gdyby choć jedna z nich została położona nie w tym miejscu co trzeba, to w domu rozpętałoby się prawdziwe piekło. Jedynym miejscem niezagraconym przez książki był parapet, na którym znajdowały się rośliny z różnych stron świata. Każda z nich miała dokładne instrukcje w jaki sposób należy ją pielęgnować, a także przyklejone nazwy w czterech językach. Tuż obok parapetu znajdowało się zasłonięte już okno z widokiem na pobliskie podwórko i jego... mieszkańców.
CZYTASZ
Secrets Of Concordia
Fantasy- Piękny dzisiaj dzień, nieprawdaż? - powiedziała kobieta spoglądając przez okno. Było to kolejne czerwcowe popołudnie przepełnione sprawdzaniem dokumentów, danych osobowych i materiałów edukacyjnych. - Takich dni przed nami jeszcze wiele. - odparł...