27 czerwca 2017, Kingsway, Londyn, Wielka Brytania
— Lewa, lewa, prawa, lewa. Skup się Mewa! — krzyknął instruktor, stojąc poza ringiem ze zdenerwowanym wyrazem twarzy. W dłoniach trzymał kartkę i pilnie notował wszystkie uwagi, jakie zwróci swojej podopiecznej gdy ta skończy swoją walkę. Nie ukrywał niepokoju, który był skutkiem lekkomyślnych decyzji dziewczyny. Starał się zachować kamienną twarz, jak na prawdziwego trenera przystało, lecz robił to bezskutecznie. Z uśmiechu natychmiast przechodził w grymas bólu, by znowu uśmiechnąć się po dobrze zadanym ciosie.
Ten sparring był wydarzeniem przełomowym w życiu Larysy, dlatego nie mogła sobie pozwolić na przegraną. Zwycięzca miał reprezentować klub w nowym sezonie bokserskim, który zaczynał się jesienią. Zmuszona do pokazania swojej wyższości nie mogła tak łatwo poddać się – nie gdy w grę wchodziły ważne turnieje. Przeciwnikiem blondynki była rudowłosa dziewczyna, która wiele razy zdobywała tytuły najlepszego podopiecznego klubu. Była oczkiem w głowie każdego pracownika siłowni i ten fakt wystarczył Larze, aby zetrzeć z jej twarzy ten złośliwy uśmieszek. Uwielbiała wyzwania i kochała udowadniać, że ktoś nie ma racji. Tak też było i tym razem.
— Wymiękasz Richards? Czy dalej mam obijać tę twoją bogatą buźkę — rudowłosa zaczęła prowokować nastolatkę, szukając dziury w bloku Lary.
— Chciałabyś, bo wiesz, że i tak wygram. — Blondynka wzięła zamach i uderzyła prosto w rękawice swojej przeciwniczki. — A co, już odpadasz?
— Młoda, ja się dopiero rozkręcam. — Dziewczyna zwinnym ruchem uderzyła Richards prosto w twarz. Odgłos strzykających kości rozniósł się po całym pomieszczeniu. Larysa złapała oddech i ignorowała krew lecącą jej z nosa. To tylko ciecz, taka sama jak woda. Ciecz, która pobudzała w niej adrenalinę i większą chęć do walki. Trener krzyczał w jej kierunku coś zza taśmy, ale nie była w stanie wyłapać wszystkiego. Prawdopodobnie na widok poplamionej krwią maty chciał przerwać to szaleństwo, na które dziewczyna dobrowolnie się zapisała.
Wizja Lary gwałtownie zmalała przez napierające do jej oczu łzy. Musiała przyznać, że ten cios zranił nie tylko jej twarz, ale też uczucia. I godność.
— Bijesz, jak pizda — rzuciła z irytującym uśmiechem. Ramieniem otarła krew spływającą do jej ust. Przybrała postawę bokserską. Zapowiadała się bardzo długa i żmudna bitwa, z której dziewczyna musiała wyjść zwycięsko.
Była już zmęczona ciągłym bieganiem po ringu za przeciwniczką – nie miała tak dobrej kondycji, jak rudowłosa. Przygotowywała się głównie do wyprowadzania mocnych ciosów, aby wyprowadzić sierpowy, który zakończy walkę. Nie aby latać, jak idiota i na dodatek ledwo dosięgać. Michelle doskonale o tym wiedziała, to była jej taktyka. Zmęczyć Larysę i dobić w momencie, w którym zwyczajnie zabraknie jej sił na obronę. W takim przypadku Larysa musiała na poczekaniu wymyślić jak ją skontrować. Rozluźniła ręce odsłaniając klatkę piersiową — I masz taktykę jak ostatnia pizda.— Ale to ty krwawisz — zaśmiała się dziewczyna i zaatakowała, wyprowadziła cios z dołu w tułów, triumfalnie patrząc w stronę trenera.
Blondynka zacisnęła zęby czując silne uderzenie, Michelle trafiła ją prosto w splot słoneczny, najczulszy punkt jej ciała jak i wojowniczej ambicji. Nie mogła złapać oddechu, przeszył ją niesamowity ból, ale w tym momencie nie zrobiło to najmniejszego wrażenia na Richards. Tak właśnie miało być. Davies sama wpadła w zastawioną pułapkę; korzystając z okazji na uderzenie, podeszła blisko na tyle, aby wyeksponować swoją śliczną buźkę. Musiała być głupia, jeśli pomyślała, że wystawienie się na taki atak było kwestią zwykłej nieuwagi. Larysa była na to przygotowana, potrzebowała właśnie tego ciosu.
CZYTASZ
Secrets Of Concordia
Fantasy- Piękny dzisiaj dzień, nieprawdaż? - powiedziała kobieta spoglądając przez okno. Było to kolejne czerwcowe popołudnie przepełnione sprawdzaniem dokumentów, danych osobowych i materiałów edukacyjnych. - Takich dni przed nami jeszcze wiele. - odparł...