28 czerwca 2017, Lyon, Francja
Francja, państwo wybitnych wypieków, krwawej historii, wielu dzieł sztuki i przede wszystkim miłości. To właśnie tu przyjeżdżają na swój miodowy miesiąc, by choć raz poczuć tę prawdziwą francuską miłość. Chociaż najbardziej obleganym miastem zawsze był Paryż, tak w tym roku to Lyon zdawał się powoli nadganiać państwowego giganta. Pogoda dopisywała idealnie – lekkie zachmurzenie z domieszką wiatru i dużym nasłonecznieniem. Jedyne prognozy na dzisiaj zapowiadały nadejście burzy, ale dopiero w nocy. Do tego czasu ludzie mogli spokojnie spędzać czas na zewnątrz.
W przypadku niektórych, było to wnętrze sklepu z meblami, dla innych szkoła. Jednak wraz ze zbliżającymi się wakacjami nastolatkowie zaczynali bujać w obłokach. Myślami już dawno byli za granicą, rozkoszując się nowo zdobytą wolnością i chwilą relaksu. Każdy miał jakieś plany, które chciał zrealizować, miejsca, które chciał odwiedzić, czy słowa, które chciał powiedzieć.
Dlatego gdy młody blondyn spoglądał na stolik ze swoimi przyjaciółmi, jego głowa była w zupełnie innym miejscu. Wyczekiwał momentu, gdy wreszcie ośmieli się pokazać swoje uczucia i wyzna drażniące go myśli. O tym jak chciałby trzymać ją za rękę przechadzając się po parku, o tym, jak bardzo pragnie usiąść z nią nad jeziorem i patrzeć w jej brązowe, wręcz kasztanowe oczy i mówi jej cicho "Kocham cię". Tak, był romantykiem i miał duszę typowego francuza, ale nie przeszkadzało mu to w dostosowaniu się do codziennych życiowych standardów. Nie pisał wierszy, niczym typowy poeta, nie śpiewał serenady, jak Romeo pod oknem Julii. Po prostu starał się być sobą, nie wdawać się w miłosne konflikty ani nie żyć przeszłością. A przynajmniej tak sobie wmawiał, bo żadna z tych rzeczy mu praktycznie nie wychodziła.
Żeby zabić trochę czasu nastolatek zaczął rozglądać się po kawiarni. Nie była to luksusowa lokalizacja, ale miała wysokie oceny i respekt okolicznych mieszkańców. Chociaż kto mógł się dziwić, w końcu sieć Columbus Cafe miała to do siebie, że mieli kawiarnie w wielu mobilnych miejscach, a ich kawa stanowiła energii duchową dla podniebienia. Idealne miejsce do relaksu, zwłaszcza dla ambiwertyków takich jak...
— Aiden! Czy ty mnie w ogóle słuchałeś? — odezwał się piegowaty chłopak, pstrykając przed oczami blondyna — Słyszysz mnie? Halko?— Za dużo od niego oczekujesz. Nasz kochaś dalej buja w obłokach — zaśmiał się brunet, w jego oczach widać było iskrę chaosu. Tę nutkę szaleństwa i kłopotów, której blondyn zawsze chciał unikać. Nie chciał nigdy myśleć o tym jak znalazł się w takim towarzystwie, często tłumaczył sobie, że tak miało być. Los się do niego w końcu uśmiechnął i pokierował nim w odpowiednim kierunku. Jak statek na szerokim oceanie Aiden łudził się, że w końcu odnajdzie stały ląd.
— Arcadius daj mu spokój... — rzuciła brązowooka brunetka, wpatrując się w nastolatka poirytowanym wzrokiem.
— Spokojnie lala, wiesz przecież, że tylko się droczę. Prawda stary? — spytał Aidena, na co ten nie odpowiedział. Czekał w milczeniu, myśląc o swoim kolejnym posunięciu. Trzymanie w napięciu nie było jego mocną stroną, bo sam mu po czasie ulegał. Kwestia nadmiernego stresu. Ostatecznie kiwnął twierdząco głową i wrócił wzrokiem na filiżankę herbaty. — W ogóle od kiedy stajesz w jego obronie?
— Nie staję w jego obronie — brunetka próbowała ukryć zakłopotanie, jednak bezskutecznie. — Jestem po prostu zdania, że nie powinniśmy się kłócić. Zwłaszcza przed balem.— No widzisz Kat, ja też podzielam ten punkt widzenia, dlatego podchodzę do sprawy na luzie.
Ta wymiana zdań między Arcadiusem, a Katherine sprawiła, że Aiden poczuł wewnętrzną zazdrość. Zdawał sobie sprawę, że jego uczucia były oczywiste, zwłaszcza dla kogoś takiego, jak najpopularniejszy ekstrawertyk w szkole. A każdy popularny nastolatek nigdy nie poświęca swojego cennego czasu na naukę, czy zaliczenia. Podczas gdy Foix starał się pilnie uczyć i układać sobie plany z dnia na dzień, tak Arcadius był polarnym przeciwieństwem – widziano go jedynie wtedy, gdy pojawił się wraz ze swoim bogatym ojcem. Wszystkie dziewczyny lgnęły do niego, jak motyle do kwiatów. Z tą różnicą, że w tym wypadku chłopak był co najwyżej warstwą czarnego bluszczu.
CZYTASZ
Secrets Of Concordia
Fantasy- Piękny dzisiaj dzień, nieprawdaż? - powiedziała kobieta spoglądając przez okno. Było to kolejne czerwcowe popołudnie przepełnione sprawdzaniem dokumentów, danych osobowych i materiałów edukacyjnych. - Takich dni przed nami jeszcze wiele. - odparł...